Praca,

Dynamika, współpraca, zaangażowanie – rozmowa z Romualdem Wiczą-Pokojskim

13 sierpnia 2018

Romuald Wicza-Pokojski pochodzi z Brodnicy, miasta o trójkątnym rynku. W każdym z rogów tej figury, Romuald wpisuje słowa mówiące o nim: dynamika, współpraca i zaangażowanie.

Romuald Wicza-Pokojski jest reżyserem, dramaturgiem i animatorem kultury. Nie boi się chaosu, wyzwań i konfliktu. Umie zarządzać zespołem pełnym indywidualności. Jest jednocześnie odważny i pokorny. Słucha ludzi i wie, że instytucja kultury musi dopłynąć do przystani, w której rozwinie skrzydła. Zależy mu na dostarczeniu widzom przeżyć na wysokim poziomie, w bezpiecznej strefie.

Na Stacji Zmiana spotykamy się z nim w momencie kiedy przygoda z Teatrem Miniatura dobiegła końca, bo już od dzisiaj wypływa na szerokie wody, jako kapitan Opery Bałtyckiej.

Zaglądajcie do Opery Bałtyckiej, bo to jest, jak mówi Wicza, totalne przeżycie kulturalne!

O Romualdzie Wicza-Pokojskim: https://bit.ly/2OwLkWU

Rozmowa Romualda z Markiem Wąsem o jego chorobie: https://bit.ly/2KMoU1s

Polecamy rozmowę z Romualdem na portalu e-teatr: https://bit.ly/2P3ufol

Strona Opery Bałtyckiej: https://operabaltycka.pl/

Mieczysław Marszycki – wspomnienie na portalu e-teatr: https://bit.ly/2nwqzz2

Wspominamy naszą rozmowę z Natalią Hatalską, która przygląda się artystom:

Poznaj trendy – rozmowa z Natalią Hatalską

Kilka myśli z naszej rozmowy:
“We współczesnym modelu zarządzania, trzeba słuchać i trzeba negocjować.”
“Kłopot zaczyna się wtedy, kiedy zaczynasz myśleć, że już wszystko wiesz.”
“Kiedy zaczynasz żądać od świata, by był taki jaki chcesz, to świat szybko pokaże ci, że tego żądać nie możesz.”
“Szef znaczy tyle ile znaczą jego współpracownicy.”
“Trzeba zaczynać z wizją końca. Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść, by nie przytłoczyć sobą danej inicjatywy, projektu lub biznesu.”
“Jeśli chcemy obejrzeć jakie mamy człowieczeństwo, to spójrzmy, jaką tworzymy kulturę dookoła siebie.”

Jak możesz słuchać podcastu?

Możesz słuchać na tym blogu.

Ale możesz też słuchać nas na dowolnym odtwarzaczu mp3. Plik powinieneś pobrać z tego bloga, a następnie wgrać go na swój odtwarzacz.

Z wygody polecamy ostatni sposób, czyli słuchanie podcastów na swoim smartfonie. Robimy podobnie i jesteśmy zadowoleni, ponieważ ulubione podcasty można mieć ze sobą, by słuchać je w każdym miejscu i dowolnym czasie.

Śledź podcast Stacja zmiana na: iTunes | Android | SoundCloud | Twitter | Overcast |  RSS

Prosimy, oceń nasz podcast

Jeżeli zechcesz nam w jakiś sposób podziękować za naszą pracę, najlepszym sposobem, będzie pozostawienie opinii w iTunes.

Dzięki temu, że to zrobisz, podcast Stacja Zmiana będzie widoczny i ułatwi nam docieranie do słuchaczy.

Możesz to zrobić klikając na linka poniżej:

-> Link do podcastu w iTunes

Transkrypcja:

Katarzyna Michałowska: Dzień dobry. Witamy na Stacji Zmiana.

Wita was Katarzyna Michałowska…

Tomasz Nadolny: I Tomek Nadolny

Katarzyna Michałowska: Oraz nasz gość.

Musicie sobie to wyobrazić. Jesteśmy w przepięknym foyer Opery Bałtyckiej i będziemy rozmawiać z Romualdem Wicza Pokojskim i tak jak mówię o tym, to jest Ktoś.

Ale żeby go przedstawić, bardzo proszę Romuald, czy mógłbyś powiedzieć więcej naszym słuchaczom o sobie?

Romuald Wicza Pokojski: Dzień dobry, witam.

Zawsze na to pytanie, kim jestem i tak dalej, mam takie wyobrażenie graficzne, ponieważ pochodzę z miejscowości z trójkątnym rynkiem, z Brodnicy…

Katarzyna Michałowska: O, tak. Piękny.

Romuald Wicza Pokojski:…i gdzieś idea tego trójkątnego rynku ma też chyba wpływ na większość moich działań, czyli jest to jedna z tych figur geometrycznych, która ma największą dynamikę w sobie i gdzieś myślę, że, gdybym miał siebie scharakteryzować, mógłbym to opisać słowem: dynamika, współpraca, zaangażowanie.

Katarzyna Michałowska: Mieliśmy taką ideę tej rozmowy i też będziemy szli w tym kierunku, żeby rozmawiać z tobą jako liderze kultury. Ze względu na to, że z pewnością nasi słuchacze mają różne doświadczenia, jeśli chodzi o przywództwo, bycie liderem, o współpracę ze swoim szefem albo realizowaniu projektów, ale myślę, że jednak mniejszość ludzi ma takie doświadczenia, żeby koordynować prace związane z kulturą, pracować w, można powiedzieć, troszeczkę takim specyficznym środowisku. I właściwie chcielibyśmy cię zapytać, czy uważasz tak, bo nawet będąc w środku, to jest też niesamowite, bo ty naprawdę jesteś specjalistą w tej dziedzinie: jesteś wykształcony, teatr to jest twoje życie, teatr płynie w twojej krwi. Jak myślisz, czy to jest specyficzne środowisko to artystyczne, czy tylko my tak na to patrzymy z zewnątrz, że to jest coś takiego trudnego do koordynowania? Jak myślisz?

Romuald Wicza Pokojski: Myślę, że jest specyficzne, ale fakt, że środowisko jest specyficzne jest chyba tym, co charakteryzuje wszystkie środowiska. Mają zawsze swoją specyfikę, mają swoje pewne reguły i zasady, nawet te wokół których się poruszają, nawet te, które nie są zapisane w kodeksach, regulaminach, jest przecież coś takiego jak obyczaj pewien i środowiska kultury są z pewnością mocno pod tym względem specyficzne. Ale to też jest ich jakość.

Katarzyna Michałowska: Rozumiem, że pracuje się z pewnego rodzaju zespołem, z ludźmi, którzy mają pewne cechy, pewne umiejętności mają bardziej rozwinięte niż gdybyś pracował w korporacji i byłbyś, na przykład, liderem IT, gdzie tam te inne są rozwinięte rzeczy…

Tomasz Nadolny: I są też chyba bardziej wrażliwi. Na najróżniejszych polach.

Katarzyna Michałowska: I to jest dobre. To jest mocna strona, która niekiedy może być słabością.

Jestem ciekawa, czy ty, Romuald, masz jakieś takie swoje sposoby, tipy, co się dzieje, kiedy pracujesz z zespołem, kiedy chcesz ludzi posłuchać? Jak to wygląda?

Romuald Wicza Pokojski: Ta zespołowość, mówię w tej chwili o teatrach, jest to zbiór indywidualności. Taką chyba jedną z głównych cech każdego artysty, twórcy jest dążenie do jakiejś swojej doskonałości twórczej, a co za tym idzie też takiego myślenia poprzez siebie.

I teraz w tym układaniu zespołów myślę, że trzeba mocno brać to pod uwagę, że jesteśmy właśnie zbiorem takich indywidualności. To znaczy, że trzeba uszanować aspiracje i indywidualność każdego z osobna.

Zespołowość oczywiście…i to jest jakby specyfika teatrów, teatr jest grą zespołową… być może właśnie tutaj przebiegają te linie tego, że czasami jesteśmy być może bardziej skłonni do nerwów i sporów, bo zderzają się różne wizje i jakby też z natury rzeczy artysta jest też osobą, która niekoniecznie lubi się podporządkowywać. Ale to jest walor. Mnie się wydaje, że to jest walor. Nie można traktować teatrów jak maszyn, zespołów teatralnych jako jakiejś maszyny parowej albo komputera, gdzie sytuacja jest zero jedynkowa. Pamięta się o tym, że to są po prostu indywidualności.

Tomasz Nadolny: Ale to jak ciebie tutaj słucham… być może nie wszyscy znają kontekst trójmiejski, że dosłownie dwa tygodnie temu miałeś przeprowadzkę. Jesteśmy na środku skrzyżowania, zresztą, które tutaj słychać w tle: tramwaje, ludzie, w pobliżu politechnika, a ty tutaj, właściwie po przekątnej tego skrzyżowania byłeś niedawno w Teatrze Miniatura. Teraz jesteś w budynku, miejscu, które, ja to od razu stwierdziłem przychodząc tutaj na tę rozmowę, jest dość dużym zakładzie pracy, bo ponad dwieście osób. Jak sam wspomniałeś, około dwustu osób tutaj pracuje, to już jest naprawdę duży zakład pracy, w którym pracują nie tylko artyści, ale też osoby, które mają różne bardzo pomocnicze funkcje lub bardzo techniczne, od pań, które się zajmują promocją, marketingiem, przez takie które dbają o to, żeby woda nie przeciekała. Z tego co mówisz, na pierwszy plan wybija się to, że nie można mieć tutaj takiej roli kapitana, który na mostku ma wizję i wszystkich podporządkowuje swojej wizji, prowadzi. Bo już w kilku zdaniach powiedziałeś, jak bardzo negocjowalna jest ta funkcja, to bycie tym kapitanem, ciągle trzeba negocjować, bo osobowości są wyraźne, mocne, mają swoje wrażliwości, swoje sposoby ich wyrażania, prawdopodobnie mają też dość rozbuchane ego jak to osoby, które czują potrzebę wyrażania artystycznego. To jest, moim zdaniem, chyba duża różnica w stosunku do większości firm, które na przykład mają ponad dwustu pracowników.

Romuald Wicza Pokojski: Bez pewnej hierarchiczności trudno mówić w ogóle o zarządzaniu. Natomiast sądzę też, że tutaj musimy mówić też o pewnym podejściu macierzowym. To się w ogóle chyba tyczy współczesnego modelu zarządzania. Trzeba słuchać, trzeba negocjować. To jest nasz wspólny dom, to jest nasze wspólne miejsce i każdy z nas jest takim samym jego gospodarzem. To znaczy, że jeżeli jestem dyrektorem, mam, tak samo jak każdy inny pracownik, swoje zadania do wykonania.

Jakbym miał to zobrazować, mówię w tej chwili o moim pojmowaniu tego, czy to dotyczy zarządzania Teatrem Miniatura, czterdziestu ośmiu pracowników, czy Operą dwustu trzydziestu współpracowników, to jest tak, że ja współpracuję z głowami, a nie tylko z rękoma.

Oczywiście, że kwestia zaangażowania jest tutaj kluczowa, czyli jest większa liczba osób, to te nasze podziały, zadania, obowiązki są znacznie bardziej dookreślone, dotyczą konkretnych odcinków w realizacjach. Natomiast myślę, że i tak najistotniejsze jest tutaj zaangażowanie. Czyli trochę myślenie szerzej aniżeli tylko właśnie ten wyznaczony odcinek.

Ja myślę, że talentów potrzeba na każdym stanowisku. Nie wyobrażam sobie tego, że ktoś ma wykonywać rzeczy, których nie czuje przyrostu swoich talentów,  w którym nie może się spełniać, bo wtedy to jest tylko mordęga, zarówno dla tej osoby jak i dla wszystkich dookoła. Więc gdzieś próba znalezienia tego, co może ekscytować nas w pracy, ale też jak gdyby, myślę, że to jest też zadanie szefa, żeby móc trochę rozszyfrować, odgadnąć, kto czym się najlepiej ekscytuje w swoich działaniach i tak prowadzić ten dialog.

Tomasz Nadolny: Mam wrażenie, że tobie to chyba całkiem dobrze wychodzi. Przynajmniej obserwując to z boku i to, że jednak otrzymałeś misję, bo tak bym to określił, wchodzisz do instytucji, która miała jakieś tam różne zawirowania i wchodzisz do instytucji, która…ja ją pamiętam sprzed twojego kierownictwa i wiem, jak ona wygląda dzisiaj, od strony materialnej i od strony ludzkiej, repertuarowej, to wydaje mi się, że zdobyłeś tym duży kredyt zaufania i otrzymałeś kolejną misję. Tak bym odbierał to, co się w tej chwili dzieje w twoim życiu, czyli chyba jednak idzie ci to wyszukiwanie tych talentów.

A czy jest ktoś, kto cię pod tym względem…ktoś taki nieortodoksyjny menedżer kultury, reżyser, ktoś, kto cię mocno inspiruje i ktoś, kto takim jest, kogo mógłbyś podać jako taki inspirujący dla ciebie przykład, który na ciebie działa?

Romuald Wicza Pokojski: Myślę, że jestem sumą doświadczeń tych osób, z którymi miałem możliwość współpracy.

Począwszy od tych, których mogę traktować w kategorii swoich mistrzów tak jak świętej pamięci Mieczysław Marszycki, wielki menedżer polskiego teatru, związany z Teatrem Dramatycznym i Teatrem Narodowym, więc to nazwisko z pewnością mogę wspomnieć.

Ale tymi mistrzami albo tymi, którzy dokładają te cegiełki do całego zestawu umiejętności są też współpracownicy, z którymi się spotykałem na przestrzeni tych ponad dwudziestu lat.

Ja myślę, że kłopot zaczyna się wtedy, kiedy myśli się, że już się wszystko wie, a przychodzą takie momenty. Przychodzą takie momenty i wtedy zaczyna się żądać, oczekiwać od świata, a świat wtedy mówi: “Nie, to nie jest tak. Nie możesz jeszcze żądać”. Właściwie nigdy nie można żądać. Tak mi się wydaje.

Chyba wiem, o czym mówię, bo też sam nie jest od tego wolny. Kiedy miałem trzydzieści lat, a muszę powiedzieć, że miałem dosyć dynamiczny rozwój właśnie do lat trzydziestych. Myślałem, że pozjadałem wszystkie rozumy, że już wszystko wiem i wtedy raczej zacząłem żądać od świata. Na to świat bardzo szybko dał mi do zrozumienia, że nie wolno w ten sposób.

Jeśli mam mówić o swoich metodach nauki i pozyskiwania wiedzy, to po prostu chyba jestem ciekaw świata. A świat dla mnie to ludzie. Staram się właśnie od ludzi dowiadywać, co należy zrobić albo jak postąpić. Czasami jest to taka obserwacja, być może jest to też skażenie reżyserskie, że obserwuję kto jak się w jakich sytuacjach zachowuje po to że czasami przenoszę to na scenę.

Ale tak, obserwacja jest chyba najbardziej podstawowym narzędziem. Jeszcze jedno narzędzie, którego używam, być może nie jest za bardzo popularne. Ale tutaj też to mogę powiedzieć, jak prowadziłem zajęcia z zachować w sytuacjach publicznych na UMK czyli Uniwersytecie Mikołaja Kopernika na politologii. To jest szczerość. Uważam, że cały kłopot, który także obserwuję w zachowaniach publicznych, to wszystkim zawsze się wydawało, że taki PR to to jest raczej nauka o kłamstwie, a mam takie wrażenie, że tym, co może prowokować rzeczywistą zmianę, jest po prostu szczerość. Oczywiście być może kwestia umiejętnego komunikowania tej szczerości, ale stare przysłowie mówi, że kłamstwo ma krótkie nogi, więc nie należy go chyba stosować.

Tomasz Nadolny: To niesamowite, że przychodzę do przedstawiciela mojego pokolenia, bo jesteś przedstawicielem mojego pokolenia, który jesteś chyba w takim momencie swojego życia, że sam mówisz…no, jesteś u szczytu kariery zawodowej, moim zdaniem, bo tak jest w tej chwili i mówisz, że jednak dużo pokory to też wymaga i jednocześnie nawiązujesz do tego, że prawda rozumiana nie jako mówienie w oczy, co ja o tobie myślę, tylko mówienie tego, w co wierzę i rzeczywiście kierowanie się tymi zasadami, że jest to jakby jedna z metod życiowych i metod zarządzania. To ja już wiem, po co ja tutaj przyszedłem.

Katarzyna Michałowska: Właśnie też miałam taką obserwację, bo kiedy rozmawialiśmy sobie z Tomkiem, że chcemy się z tobą spotkać, że jest to trudne, że jest to wyzwanie. Bo kiedy przeczyta się twoją biografię i to, jak ty jesteś bardzo nagradzaną osobą i myślę sobie: “O ludzie, jak my porozmawiamy z taką osobą”. Trzeba też zmierzyć się z osobistym wyobrażeniem danej osoby, z tym, że jesteś tak bardzo doceniony, że nie można już cię bardziej docenić. A z drugiej strony jesteś taką serdeczną osobą, taką otwartą, taką normalną, tak bym powiedziała. Więc na pewno jest to twoja mocna cecha lidera pracując z zespołem. Lider, który jest przejrzysty, który mówi o swoich zmaganiach, który mówi, że to trzeba zrobić, ale wiadomo, że potrzebuję od was pomocy, bo jakąś osobę trzeba do zespołu włączyć a nie mam tych umiejętności. To jest bardzo cenne.

I dlatego myślę sobie, że to, co mówisz, że musisz pokazać zespołowi wizję, musisz na pewno posłuchać zespołu i popatrzeć na to, jacy oni są okiem reżysera i jak wydobyć z nich ten potencjał, jak teraz zbudować ten zespół na tym potencjale, który jest. Może czasami kogoś gdzieś przestawić, bo powiedziałeś, że może ktoś nie jest zadowolony z tego, że jest gdzieś i może się wypala. Też na pewno masz umiejętność zauważania tego.

A jak myślisz, jako lider, czy masz też takie obszary, gdzie potrzebujesz pomocy, że sobie włączasz osobę, która w jakiejś dziedzinie pomoże ci?

Romuald Wicza Pokojski: No tak, znowu mogę powiedzieć o talencie, który mam albo o szczęściu, które mam. To jest szczęście do ludzi. Ja nie mogę być od wszystkiego. Oczywiście mam też taką przypadłość, że wystarczy mnie o coś zapytać i ja się od razu w to angażuję. Uznaję, że skoro zostałem o to zapytany, to powinienem się w to zaangażować i brnę wtedy. Natomiast to są tylko jakieś moje odpowiedzi, staram się zawsze zaznaczyć, że w danej dziedzinie nie jestem fachowcem, na przykład nie jestem grafikiem, ale gdzieś tam oczywiście pewną wrażliwość mogę mieć.

Uważam, że…to znaczy trzeba szukać specjalistów z danej dziedziny i zawsze pamiętać o tym, że ktoś jest mądrzejszy od nas i warto oddać się tej mądrości. Liderowanie to nie jest ja, ja, ja, ja. Tak samo jak teraz sporo usłyszałem jakiś przyjemnych dla mnie słów, można powiedzieć, że kubeł modu został na mnie wylany i teraz tak skrzydełka mi się nie ruszają. Ale cały czas myślę, że to jest początek, że zaczynam się obawiać tego momentu, czy to jest…że jestem na szczycie. Nie, nie jestem jeszcze. Myślę, że to jest do tego porównania morskiego o kapitanie, że właściwie dopiero wchodzimy na pokład i zaraz dopiero będziemy odpływać w celu odkrycia nieznanych lądów dla nas. To tak, jeśli mamy się trzymać tych szekspirowsko-teatralnych metafor.

Także szef znaczy tyle, ile znaczą jego współpracownicy. Nic więcej, nic mniej. Naprawdę jestem ciekaw tego, co myślą inni ludzie, ponieważ nie jestem wszechwiedzącą wiedźmą Ple Ple tylko człowiekiem, któremu zostaje dane zadanie rozdzielenia zadań. Jasne, że mam swoje wyraźne poglądy, wyraźne też swoje poczucie estetyczne, ale to jest tak, jak z chodzeniem po wystawach artystycznych, chce się też zrozumieć, co ktoś do nas mówi tymi dziełami, na ile punktuje i mienia naszą rzeczywistość.

Tomasz Nadolny: Powiedz mi…prawdopodobnie powiesz mi, że tak nie jest, ale ja osobiście uważam ciebie za kogoś, kto ma duże osiągnięcia w tym, że potrafi rozwiązywać konflikty, że potrafi łagodzić sytuacje, że masz taki leczący wpływ. My tu wylaliśmy na ciebie trochę miodu, ale ty generalnie potrafisz i prowadząc z Olą biuro Europejskiej Stolicy Kultury kandydatury miasta Gdańsk…

Romuald Wicza Pokojski: To było ważne doświadczenie.

Tomasz Nadolny: Tam było bardzo dużo różnych zgrzytów, konfliktów. Wy przyszliście z zewnątrz. “Warszawa, Toruń przyszły tu do nas i nam będzie mówiła, jak mamy składać aplikację”, to był bardzo ciekawy moment.

Miałeś też taki moment, w którym wygrałeś konkurs i werdykt tego konkursu nie został zaakceptowany przez władze polityczne.

Powiedz mi, jak ty to robisz? Nawet jeśli teraz zaprzeczysz, że nie masz jakiejś cudownej recepty, to powiedz, krok po kroku, jaka jest metoda tego, że łagodzisz konflikty?

Romuald Wicza Pokojski: Jedną rzecz już powiedziałem: słuchać. I to jest tak, jak mawiali starzy mistrzowie teatralni, że reżyserowanie zaczyna się od tego, że trzeba przeczytać tekst. Przy czym to nie chodziło tylko o literalne przeczytanie go, tylko tak zwane przeczytanie ze zrozumieniem i z nałożeniem swojej wizji. Czyli trzeba słuchać. Trzeba słuchać, co osoby komunikują, co nam mówią. Nie tylko wysłuchać słów, ale czasami sobie zadać pytanie, co tak właściwie jest do nas mówione. To jest pierwsza sprawa.

Druga rzecz to wychodzić z założenia, że chodzi nam wszystkim o to samo, czyli o szczęście. Oczywiście możemy mieć różne poglądy. Możemy mieć różne pomysły na drogi dojścia do tego, ale jeżeli już wyjdziemy z założenia, że chodzi nam o to samo, to znaczy, że mamy już jeden punkt styczności i możemy rozmawiać sobie dalej i rozstrzygać te sprawy.

Trzecia rzecz, która wydaje się, że jest oczywista i myślę, że mało kto by powiedział, że tak nie postępuje, ale wolę to tak nazwać, to jest szacunek. Oczywiście, że zawsze jest tak, że “O moja wizja to moja wizja”, ale, jeżeli zaczniemy do siebie podchodzić z szacunkiem, to myślę, że zawsze znacznie łatwiej będzie nam prowadzić dialog.

Ja tak trochę szukam w głowie tych rzeczy, bo przecież nie mam ich przygotowanych na kartce, podręcznika nie napisałem, więc wyszukuję jeszcze wśród innych istotnych spraw.

To są też chyba rzeczy dosyć proste w nazwaniu, ale ich konsekwencja w działaniu jest przepotężna. Wystarczy mieć nastawienie takie…to znaczy ja nie wiem, czy wystarczy, ale tak sobie myślę, że każdy ma prawo do błędu, każdy ma prawo nie wiedzieć, każdy ma prawo nie umieć. I jeżeli tak podejdziemy, to nie będziemy żyć obrazą. Obraza to jest taka jedna z największych chorób wszystkich szefów i zawsze, jeżeli coś powoduje, że jestem zlany potem i się obawiam, to tylko to, żebym nie zachorował na chorobę, która nazywa się oblężona twierdza, czyli taki moment, w którym wydaje się nam, że tyle zrobiliśmy dla innych, wprowadziliśmy to i tamto, a oni cały czas przychodzą, cały czas coś do nas mają, czegoś nie rozumieją. I wtedy nagle tworzy się jakaś wielka fosa i my jesteśmy w tym zamku i sami sobie tkwimy w swojej dobroci, jacy my jesteśmy fantastyczni, tylko oni nas nie rozumieją.

To jest oczywiście rzecz, o której łatwo się mówi, natomiast czasami nawet nie jesteśmy w stanie zauważyć, kiedy nastaje ten moment. Nagle stajemy się sami w tej oblężonej twierdzy. Jeżeli czegoś najbardziej boję się, to tego. Żeby to mi się w życiu nie zdarzyło. Dlatego staram się też, i tak było w kwestii Teatru Miniatura. Fantastyczna załoga, niebywale dobre między nami wspólnie płynące energie…

Tomasz Nadolny: Może to po prostu empatia.

Romuald Wicza Pokojski: Tak, to jest to. Piękne słowo, jego mi tutaj zabrakło.

I przychodzi moment, który trzeba sobie zaznaczyć, na samym początku wiedzieć, kiedy to ma być, że tam dla mnie przyszły sezon miał być i będzie ostatnim sezonem pracy. Mimo iż jest cudownie i fantastycznie, ponieważ, to szczególnie osoby z różnych korporacji mogą to wiedzieć, że chyba podstawową zasadą każdego działania, biznesu jest to, żeby wiedzieć, kiedy wejść i wiedzieć, kiedy wyjść, czy tak jak mamy w świecie artystycznym, mówimy, że trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. Tak, żeby nie przytłoczyć sobą współpracowników i nie dać się, znowuż, przykryć problemami całego świata związanego z teatrem, firmą, czyli…

Oczywiście to być może inaczej wygląda, kiedy ktoś prowadzi swój rodzimy interes, własny, prywatny, ale przy państwowych instytucjach kultury uważam, że bardzo ważne jest wiedzieć, kiedy odejść.

Katarzyna Michałowska: Zaimponowałeś mi teraz. Zwłaszcza, że jesteś, tak jak wracam do tego, naprawdę teatr płynie w twojej krwi, jesteś mega nagrodzoną osobą i masz pełne prawo do tego, żeby uważać, że wiesz najlepiej, że “moja mojszość jest najmojszejsza” i powiem ci, że to jest…że możesz być dużym przykładem dla liderów i chciałabym to podkreślić tutaj w naszej rozmowie, że to jest coś naprawdę ważnego.

Romuald Wicza Pokojski: Bo to jest taki problem, prędzej czy później to chodzi o to, żeby żyć. W momencie, kiedy zasłonimy sobie życie, na przykład, instytucją… tylko wiecie, ja od tego też nie jestem wolny, takiego strachu, na przykład, za co spłacę kredyty, bo jestem pokoleniem, które jest we frankach. I przychodzi ta proza, nasz strach o to, żeby nasz status społeczny nie ucierpiał i zaczynamy sami bardzo mocno się blokować. Ja też nie jestem od tego wolny. Myślę, że też to dawało mi jakiś stres, ale wiem i to mi się w życiu sprawdziło, że nie dać się zwieść takiemu myśleniu, tylko właśnie trzeba mieć twardą decyzję. To jest tak, jak…na przykład tutaj, w tej sytuacji ostatni sezon w Miniaturze, oczywiście, że sobie tam montowałem jakieś plany, bardziej artystyczne: reżyserii w różnych miejscach i jak gdyby tak sobie zabezpieczałem przyszłość. Nie rozmyślałem o tym, że będę zarządzał następnym teatrem i nagle przychodzi taka propozycja, zostaje ona złożona. Długo nie musiałem się zastanawiać. Wiedziałem, że to jest kolejne, bardzo istotne wyzwanie, któremu chciałbym z całą mocą wiedzy i umiejętności sprostać. Także to jest tak.

Natomiast wiem o tym, bo sam nie jestem od tego wolny, że czasami nasz świat kończy się równo z płotem czy murem instytucji, w której pracujemy. To nie jest dobre. Warto ryzykować. I każdy, kto tego doświadczył, wie, że później…ok, były jakieś perturbacje, ale później jakoś wychodzi się na prostą, ponieważ, i znowu to są takie truizmy, ale z mojej perspektywy to jest czysta prawda, wszystko jest w głowie, w naszej głowie. I początek i koniec.

Katarzyna Michałowska: Tutaj też chcę od razu zauważyć to, co powiedziałeś, że kojarzy mi się, że jesteś odważny. Ze względu na to, że mówisz, że stresowała cię ta sytuacja…Czym jest odwaga? Że robi się coś pomimo lęku, bo jeżeli nie mam lęku, to nie ma tutaj odwagi, więc na przykład też to powiedziałeś, że nie boisz się pracować z indywidualnościami. Dlaczego? Dlatego że to jest stresujące, wejść w tą podniesioną energię, kiedy ludzie są poddenerwowani, może mówią głośno, kiedy chcą wyrazić swoje zdanie, ale ty to robisz, chcesz wysłuchać ludzi i pójdźmy dalej, zróbmy krok dalej. Mamy wspólne cele.

Mówisz o tym, że widzisz coś przed sobą, mimo tego że masz tam jakąś sytuację, ale jednak idziesz krok dalej, do przodu.

I to mi się bardzo kojarzy z odwagą.

Tomasz Nadolny: A wiesz, kiedy mi najbardziej swoją odwagą zaimponowałeś?

Był kiedyś taki wywiad z Markiem Wąsem w “Gazecie Wyborczej”, w którym opowiadałeś o swoich perypetiach z chorobą, prawda?

Romuald Wicza Pokojski: Tak, miałem raka.

Tomasz Nadolny: I o tym…jak wtedy w tym wywiadzie powiedziałeś też…ja pamiętam ten obraz. Uliczka, Toruń, ta Starówka mi się kojarzy, bo Toruń ma tę przepiękną, malowniczą starówkę i ty tam spotykasz dwójkę przyjaciół i wybuchasz płaczem.

I ty o tym mówisz w ogólnopolskiej gazecie. No Marka Wąsa pewnie znałeś już jako człowieka, więc może łatwiej było ci o tym rozmawiać, ale ty wtedy to powiedziałeś…dla mnie wtedy, dla mężczyzny, którym byłem wtedy, bo dzisiaj dla mnie jest to pewnie dużo bardziej oczywiste, że tak się powinno, ale wtedy koleś, który mówi w ogólnopolskiej gazecie, że się popłakał i zaczął opowiadać, to mi się wtedy nie mieściło. Wtedy miałem takie poczucie “Wow, ten to ma odwagę powiedzenia wprost”.

Ja się tego dziś już też mniej więcej nauczyłem, ale, ponieważ jesteś prawie moim rówieśnikiem, ty się nauczyłeś dużo szybciej, wcześniej.

Romuald Wicza Pokojski: Trochę tak się życie ułożyło. Oczywiście były też sytuacje mocno depresyjne. Jak się ma raka w wieku trzydziestu paru lat, potrafi to mocno przewartościować wszystko, cały pęd. Ale płacz jest naturalny.

Być może nie jest łatwo zawsze mówić o wszystkim, ale każdy ma swoją konstrukcję. Moja konstrukcja jest taka, że wolę powiedzieć niż chować w sobie, bo, kiedy powiem, mogę to bardziej obserwować niż jak mam to schowane, wtedy nie wiem, jak to rośnie.

Tomasz Nadolny: Przypomnę ci, że w tym wywiadzie powiedziałeś, że przez wiele miesięcy chodziłeś z tym i nie powiedziałeś nawet najbliższym osobom, nawet bardzo najbliższym osobom i miałeś ten taki przełom. Zresztą opowiadałeś o…podlinkujemy ten wywiad, jeśli pozwolisz…

Romuald Wicza Pokojski: Proszę bardzo. Jasne.

Tomasz Nadolny:…bo też właśnie to, że wtedy…dzisiaj już trochę więcej tak zwanych VIP-ów mówi o depresji, ty wtedy wprost powiedziałeś, że się z nią zmagałeś i to było bardzo odważne.

Ale skoro jesteśmy już na tych cięższych tematach, to powiedz mi, bo z tego, co mówisz i z tego, kto jest twoim wzorcem lidera i ludzi, od których się uczyłeś, to wydaje się, że nie dało się uniknąć sporo błędów i czy mógłbyś jakiś taki błąd, który ciebie…?

Romuald Wicza Pokojski: Na pewno tych błędów pomniejszych, ale ja muszę powiedzieć, że chyba niczego nie zmieniłbym w swoim życiu, bo jestem w tym momencie, w którym jestem, więc prawdopodobnie ta droga była właśnie taka, ta suma doświadczeń. Trochę też nie chcę jakby na siłę szukać takich kłopotów.

Pamiętam, że bardzo długo, być może jako błędną decyzję, traktowałem to, że się mocniej nie zaangażowałem w teatr, który robił Maciej Nowak tutaj w Wybrzeżu. Bardzo długo miałem wrażenie, że odjechał pociąg, do którego ja nie wsiadłem. I to trwało długo. Natomiast dzisiaj no właśnie mam problem, czy ta decyzja była słuszna czy nie. Być może była jednak słuszna. Chociaż nie wiadomo. Taki pejzaż się maluje…

Tomasz Nadolny: Nie jesteś z tych, którzy zastanawiają się, co by było gdyby.

Romuald Wicza Pokojski: Trochę tak, bo też nie wiem, jak daleko sięgać.

Na przykład ostatnio jestem po ślubie z Basią, z którą jestem prawie dwadzieścia cztery lata, więc może…a, i doświadczenie, którego doświadczam teraz po ślubie, tego jakim jesteśmy małżeństwem, to mogę powiedzieć, że kto wie, czy błędem nie było, że dopiero teraz a nie wcześniej…

Tomasz Nadolny: Chłopaki żeńcie się, jeśli macie pewność, że to jest ta kobieta.

Romuald Wicza Pokojski: Tak, tak…że to może być trochę taka sytuacja, ale ja tego nie wiem, w sensie takim, że tak jak mówię, dziś jest taki dzień i prawdopodobnie nie byłby taki jaki jest, czyli gdzieś jednak bardziej szczęśliwym czasem.

Natomiast ten moment, o którym wspominałeś, on był też oczywiście. Ale on też był dużą nauką. Na przykład wtedy bardzo mocno zrozumiałem to, że świat się porusza sinusoidą i trochę trudno zawsze utrzymać takie napięcie szczęśliwości przez cały czas.

Ale też jak jestem w dole albo w trudnej sytuacji, to wtedy sobie przypominam wszystkie trudne sytuacje i mówię: “Kurcze, jak były to później się skończyły”, że jak gdyby te słynne “nie ma sytuacji bez wyjścia”, a przeżywałem już naprawdę bardzo trudne sytuacje, również też w tej zawodowej drodze. I w rezultacie jednak taka sinusoida, czyli jeśli akurat mam tę górną część, to wtedy staram się, jak najwięcej zabrać ze sobą pozytywnych refleksji na ten czas, kiedy jestem w dołku. A kiedy jestem w dołku, powtarzam sobie, że to też przeminie.

Oczywiście to tak jest łatwo mówić teraz, ale naprawdę takie doświadczenie sobie zawsze robię, kiedy jestem w najtrudniejszych sytuacjach mówię: “Kurcze, były już trudne sytuacje i już ich nie ma, poszły, są przeszłością”, a jak dobrze wiemy przeszłość nie istnieje. Niestety tak samo jak przyszłość.

Tomasz Nadolny: Fajnie, że też wspomniałeś o tym, że uważasz, że jeszcze dużo portów do odkrycia i lądów, bo właśnie miałem ochotę taką wielką zadać tobie to pytanie. Gdybyś miał gigantyczną ekipę, wspaniały obiekt kulturalny, ogromny budżet, nie mówię nieograniczony, bo takie nie istnieją, ale powiedzmy taki, jak mają największe sceny na świecie, czy to muzyczne czy teatralne, gdybyś miał…masz coś takiego, przychodzi ci do głowy: “Ale bym wtedy zaszalał, ale bym zrobił, coś wymyślił”, co byś wtedy zbudował, co byś stworzył?

Romuald Wicza Pokojski: Ooo, to jest…

Tomasz Nadolny: Bo ja myślę, że excel to jest jedna z rzeczy, która cię najbardziej ogranicza w tym wszystkim.

Romuald Wicza Pokojski: Tak, tak.

Na pewno kwestie jakości, czy wspaniałości one są w jakiś sposób powiązane z tym excelem. Ale ja myślę, że być może nie te nieograniczone budżety, ale co do całej reszty, to poczekajmy jeszcze chwilę. Myślę, że za jakiś czas będzie można zobaczyć, co to by było, bo będzie to tu, w tym miejscu, w którym rozmawiamy.

Katarzyna Michałowska: Fajnie, fajnie…

Tomasz Nadolny: Super.

Katarzyna Michałowska: Już nie możemy się doczekać.

Tomasz Nadolny: I powiem szczerze, że patrząc na to, jak ci się krok po kroczku udawało parę rzeczy zrobić, to brzmi obiecująco.

Ja mam takie pytanie, być może nie o wartości kulturalne, to miejsce, to skrzyżowanie, które jest bardzo ruchliwe i przez szybę mam okazję oglądać najróżniejsze postaci ludzkie i dzieci, które nie są dzisiaj w szkole, bo jest środek wakacji, więc jest ich całkiem sporo, powiedz mi, jak twoim zdaniem, jaką ma funkcję kultura, teatr, teatr zwłaszcza, w tym, czym jest miasto, w tym, czym jest komunikacja, w tym, czy są interakcje międzyludzkie, polityka, to wszystko, co się dzieje w tym ekosystemie. Dla jednych jest ona niepotrzebnym elementem, wydawaniem pieniędzy na głupoty. Dla innych jest tak istotna, że oddają temu całe życie. A ty?

Romuald Wicza Pokojski: Dla mnie kultura jest wytworem człowieka. Pod tym kątem zgadzam się z określeniem, że kultura to nie natura. To, jacy jesteśmy świadczy, kultura, jaką wytwarzamy. Oczywiście to jest bardzo szerokie słowo, trudno stawiać znak równości tylko między kulturą i sprawami artystycznymi. Uważam, że sztuka jest najwyższą emanacją kultury.

Natomiast kulturę tworzymy na co dzień. To jest kwestia tego, jak się zachowujemy, ile w nas jest tych wszystkich, powiedzmy, potocznych zachowań. Żeby była sprawa jasna, kulturę sami wytwarzamy. Żeby obejrzeć człowieczeństwo, czym jest człowieczeństwo, to spójrzmy na to, jaką tworzymy kulturę dookoła siebie.

Tomasz Nadolny: A teatr w tym? Jaką rolę pełni specyficzną?

Romuald Wicza Pokojski: Teatr ma kilka znaczących kwestii w tym, powiedzmy sobie, kulturotwórczym aspekcie. Poza tym, że jest sztuką, czyli jest najwyższą emanacją kultury, to jest też sztuką społeczną. Oglądamy, słuchamy coś wobec innych, którzy słuchają, oglądają i odbierają, czyli już poprzez sam ten aspekt mamy do czynienia ze współodczuwaniem i myślę, że to jest to, co mocno charakteryzuje widowiska performatywne, sceniczne, że nie jesteśmy w tym sami. To jest oczywiście przeżywanie w bezpiecznych okolicznościach, co prawda zostało to zaburzone po atakach na Dubrowkę, ale generalnie co do zasady to mamy przeżywanie w bezpiecznych okolicznościach i przeżywanie wobec innych osób, czyli pod tym względem teatr jest sztuką społeczną.

Natomiast jeśli chodzi o taką dziedzinę sztuki jak opera to tutaj mamy do czynienia z tym, co też jest ikoną naszej kultury. Opera jest teatrem totalnym. To jest jedna z najwyższych, najlepszych jakości łączących wiele dziedzin sztuki i pod tym względem uważam, że jej rola jest ikoniczna…

Tomasz Nadolny: Tu się opowiada eposy.

Romuald Wicza Pokojski: Tu się opowiada eposy, tak, ale generalnie bardzo bym chciał, żebyśmy byli od opowiadania najlepszych historii świata. Bardzo by mi na tym zależało. Ale też bardzo by mi zależało na tym, żebyśmy mogli prezentować najlepszą jakość, dostępną dla wszystkich.

Katarzyna Michałowska: Teraz nadszedł taki czas, że w dobie takiego szybkiego rozwoju IT, kiedy mamy już sztuczną inteligencję, nad którą pracują wybitne umysły, bardzo docenia się rolę humanistów i tak naprawdę ludzi kultury. Nawet wcześniej, kiedy mieliśmy z Tomkiem rozmowę z Natalią Hatalską, osobą, która zajmuje się przyszłością. Ona prognozuje różne rzeczy związane z przyszłością. Ona zagląda w tę sferę, co ludzie kultury mogą powiedzieć na temat przyszłości, bo oni tak naprawdę widzą więcej. Nie wiem, czy wiesz, ty masz tak naprawdę taki dar wróżki, wieszczki i może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale ze względu na to, że masz dużą empatię, widzisz do przodu, jaki chcesz cel osiągnąć.

Ale też w jakimś sensie prognozujesz, ze względu na to, że to, co dzieje się w kulturze, to, co w niej istnieje, jest wyrażone w sztuce, jest w pewnym sensie taką prognozą naszej przyszłości, tej przyszłości, o której mówisz, że nie istnieje, ale my tak naprawdę tam zaglądamy w przyszłość.

I powiedz mi wróżko-wieszczko, jaka będzie nasza przyszłość? Jak myślisz? Jakie masz takie obrazy, kiedy myślisz o tym? Powiedz nam, jak to wygląda z twojego punktu widzenia, będąc liderem kultury, będąc tym influencerem kultury, zżyty z teatrem.

Romuald Wicza Pokojski: Ja dlatego mówię o tej przyszłości, że nie istnieje, ponieważ zawsze, kiedy się budzę, jest dzisiaj, więc trochę tak to jest.

Są pewne dość silne obawy odnośnie przyszłości, ponieważ jest kwestia zrozumienia, zrozumienia i całego też świata pełnego różnych manipulacji. My sami już nie wiemy nawet, jak bardzo manipulujemy sobą nawzajem w różnych momentach.

Mam nadzieję, że będziemy światłem społeczeństwu, tak też globalnie, nie chodzi mi tutaj tylko o Gdańsk czy Polskę, tylko tak w ogóle. Że zrozumiemy, że życie jest najwyższą wartością, a człowiek jest tą najcenniejszą ideą, z tymi swoimi ułomnościami. Że może lepiej, żeby zamiast budować mury, że lepiej nawet hodować żywopłot, że to jest lepsze niż stawiać mury. Że też jakieś umiejętności dzielenia się nawzajem.

To tak w sensie marzeń. Natomiast tak trochę być w roli wróżki, to ciężko, ale myślę, że bardzo odkleimy się od własności. I też to, jak bardzo się dzisiaj rozszarpuje świat, myślę, że on się trochę rozszarpuje z takich względów, że są jeszcze siły, które uważają, że własność świadczy o potędze. A wchodzą nowe technologie, które mówią “po co ci własność, będziesz miał dostęp”. Obserwuję to na swoim sprzęcie, kiedy nie jestem w stanie dać tobie już nagrań, mimo że mam dostęp do prawie wszystkich nagrań, bo mam wykupiony dostęp. Ale ja już nie potrzebuję tego, bo jak sobie zobaczę, ile kaset mam w domu, ile mam płyt, których już nie ruszam, a to była własność.

Oczywiście problem jest z tak zwanym pięknym przedmiotem, jak można się obdarować czymś, co jest piękne, bo ciągle jeszcze nie mogę zrozumieć, że mogę powiedzieć: “Masz tutaj w prezencie ode mnie dostęp do czegoś tam”, więc tutaj to może jeszcze być kłopotliwe. Ale sądzę, że zaczniemy odchodzić od własności.

Spójrzmy na przykład na to, co się dzieje tutaj, w Trójmieście, już nie zawsze muszę poruszać się własnym samochodem, mam samochody na minuty, skutery na minuty i akurat z tego się bardzo cieszę. Jak gdyby poczucie własności przestanie być tym, co będzie świadczyć o naszym statusie.

Katarzyna Michałowska: Ciekawe jest to, co mówisz, bo jako człowiek kultury łączysz się z przedsiębiorcami. Wyobraźcie sobie, że niedawno było takie spotkanie w starterze tutaj trójmiejskim, gdzie młodzież była zachęcana do stwarzania nowych przedsiębiorstw wirtualnych, żeby tam sobie wymyślali. W każdym razie duża część wymyślonych przez nich przedsiębiorstw opierała się nie na własności, tylko na pożyczonych rzeczach.

Romuald Wicza Pokojski: No i oczywiście będzie znacznie większa obecność technologii w naszym życiu, to też jest chyba rzecz nieunikniona. Mam nadzieję, że będzie też zbawienna. Trochę rozmawialiśmy o chorobach, więc myślę, że tutaj te sprawy medyczne czekają cały czas na taki rozwój i tutaj też na pewno będę temu kibicował.

Natomiast też chciałbym zadać pytanie, bo to jest też sprawa, która mnie nurtuje. Czy będziemy mieli do czynienia z jakimś zupełnie nowym rodzajem sztuki, czegoś, co uznamy za sztukę? Nie jakąś metamorfozę którejś z dziedzin, tylko całkowicie czymś nowym, coś co mogło będzie być którąś z muz, tak jak na przykład było odkrycie kina, coś całkowicie nowego. Tego nie wiem. Czasami myślę sobie, że może ten świat gier idzie w tą stronę. To jest taka…

Tomasz Nadolny: Być może przełom, który sztuczna inteligencja…

Romuald Wicza Pokojski: Właśnie.

Tomasz Nadolny:…która doprowadzi do absolutnego przełomu w aktywności artystycznej.

Romuald Wicza Pokojski: Bo być może tak jak dla nas od wieków była potrzebna sztuka do uruchomienia przeżyć w miarę spokojnym, bezpiecznym klimacie. Być może sztuczna inteligencja też będzie potrzebować swojej sztuki do wzmacniania swojego samodoskonalenia.

Katarzyna Michałowska: Z drugiej strony ciekawe jest to, że takie pradawne sztuki, one odżywają ze względu na to, że ludzie, którzy żyją w tej wirtualnej rzeczywistości pragną przeżycia, więc wydaje mi się, że tak jak nastąpił taki powrót do kin, tak samo jest powrót do teatrów i przeżywania sztuki w realu. Jednak ludzie są spragnieni takiej realnej obecności.

Tomasz Nadolny: Chociaż też mają czasami przedziwne oczekiwania, na przykład, że będzie tylko repertuar tylko klasyczny…

Katarzyna Michałowska: Ale to ze względu na…

Tomasz Nadolny:…albo oczekują fajerwerków takich, przełamywania konwencji. Internet sprawił, że recenzja każdego jest równie ważna…

Romuald Wicza Pokojski: Ja się nie zżymam…znaczy zżymam się na brak albo pewien postępujące wykasowanie z naszej rzeczywistości prawdziwych…Prawdziwych? Jak to zabrzmiało…krytyków sztuki, krytyków teatralnych. Jest coraz mniej zawodowców, którzy potrafią opisać dzieło, znaleźć tropy w nim. To my jako twórcy tego potrzebujemy. Ja sobie zdaję sprawę, że niekoniecznie muszą potrzebować tego odbiorcy, bo jednak odbiorcy mogą potrzebować czasami tej, nazwijmy to, szeptanej recenzji. Ja też się na to nie zżymam. To jest ok, to znaczy fajnie, że to jest. Czasami to boli, oczywiście, że boli, ale zaczyna mi brakować tego, czego kiedyś było w nadmiarze, czyli to, że teatr poprzez to, że miał swoich recenzentów tylko znających magiczność sztuki, że miał takie bardzo kastowe i cechowe zamknięcie środowiska teatralnego. Tamten świat, którego jeszcze dotykaliśmy w latach 90-tych, on nam odszedł albo odchodzi. Tylko że trochę mam niepokoju w tym, że jednak fajnie by było, żeby pewne elementy zostały, żeby została zachowana równowaga. A nie tak, jak dzisiaj mamy, że w teatrze się dzieją różne defragmentacje dział artystycznych…

Tomasz Nadolny: Bo prawie nikt nie jest w stanie odebrać całego kontekstu. Tego że też nie zna go do końca. Ale to chyba też jest problem literatury, że jest bardzo dużo tak zwanych recenzji…znaczy tak zwanych, być może rzeczywiście są to szczere przemyślenia, w których osoby, które komentują, nie znają nawet kanonu i nie są w stanie prześledzić historii literatury, bo po prostu jej w ogóle nie znają.

Powiedz mi jeszcze, ponieważ wspominałeś o tych źródłach i dzisiaj mamy streamy różne, do których mamy tylko dostęp. Chciałem się ciebie zapytać o ulubione źródła. Autor, książka a może sztuka jakaś…?

Romuald Wicza Pokojski: Rekomendacje jakieś.

Tomasz Nadolny:…takie które cię dużo uczą.

Romuald Wicza Pokojski: Mogę się oczywiście podzielić, że książki, które ostatnio na mnie mocniej zadziałały…a może powiem tylko o jednej. To są Antoniego Pawlaka “Zapiski na paczce papierosów”. Dla mnie było też dość poruszające to, że Antoni to na Facebooku puszczał, te odcinki. Nie wiem, czy wypada to tutaj powiedzieć, ale ja akurat nie mam Facebooka, więc dopiero w postaci książkowej je odkryłem. Bardzo polecam. Rozmawiamy też w wakacje i przychodzi sierpień za moment, więc może w tych wszystkich kontekstach sierpniowych warto sięgnąć do tej literatury. Dla mnie i śmieszno i straszno i mocno poruszająca lektura.

Natomiast jeżeli chodzi o źródła, z których czerpię, jeżeli chodzi o internet, to tutaj nie jestem jakimś wielkim odkrywcą. Ja korzystam z tych streamingowych platform komercyjnych. Tutaj nie robię nic ponad.

Natomiast jakby mi przyszły ciekawe strony, po których sobie biegam, teatralne to…oczywiście my, towarzystwo teatralne, w dużej mierze korzystamy z e-teatr.pl. który jest bardzo rzetelny, a tak to oczywiście zasysam sobie trochę jakiś twitterów różnych i sobie patrzę. Sam niestety nie jestem zbyt dużym takim, nie wiem, jak to nazwać, który często podaje tam te swoje różne informacje, ale tak, Twitter mi także odpowiada w sensie komunikacyjnym.

Bo ja mogę opowiedzieć, dlaczego nie mam Facebooka. To nie jest kwestia ideowa, tylko jak właśnie wspominałeś Europejską Stolicę Kultury, wtedy stwierdziłem…ja miałem taką sytuację, odbierałem, nie tylko ja, ale pewnie wszyscy tak mieliśmy, około 100-120 maili dziennie i wtedy stwierdziłem, że, jeżeli jeszcze wejdę na Facebooka, a znając swoje skłonności, że nie odpuszczę mu, to po prostu nie założyłem go. A później co z kimś rozmawiałem to było “Nie, stary, ten Facebook to zaraz upadnie” i tak z dziesięć lat mam, że Facebook za moment ma przestać mieć znaczenie, więc po co ja mam na niego wchodzić.

Ale tutaj czuję się ułomny pod tym względem i na pewno z błędów, o które mnie pytałeś, to traktuję jako błąd, że nie założyłem Facebooka i że go nadal nie zakładam. Oczywiście ktoś może powiedzieć: “Ale co to za problem teraz go sobie założyć?”, no i być może go wreszcie założę.

Tomasz Nadolny: Być może za jakiś czas stwierdzisz jednak, że to nie był błąd. Bo ja, jak dwadzieścia lat temu odłączyłem się kompletnie od telewizji, po prostu przestałem mieć telewizor w domu, jakoś niedawno sobie liczyłem, że to siedemnaście, osiemnaście, matko, dwadzieścia lat mija od tego czasu, to z perspektywy czasu myślę sobie, ile ja bym godzin w ten sposób zmarnował, które na coś innego przeznaczyłem. Być może też zmarnowałem, ale zmarnowałem na coś innego.

W każdym razie spotykamy teraz bardzo dużo ludzi, którzy tak ideologicznie traktując mówią, że nie są na Facebooku i często ich omijają jakieś dyskusje. Być może okaże się, że jednak twoja postawa proroczą będzie.

Romuald Wicza Pokojski: Telewizji też, znaczy nie mamy telewizora w domu i też nie odczuwamy takiej potrzeby, ale też jej nie odczuwamy ze względu na to, że mamy dostęp do internetu. Natomiast samej telewizji nie i to naprawdę uwalnia umysł. Ja się z tym zgadzam, bo w rezultacie to, co mówisz, jedyną walutą, jaką mamy to jest czas i na co go wydajemy to jest nasza sprawa, ale to jest tak, że tylko wydajemy. Tutaj nie da się zarobić, nie da się zarobić czasu.

Katarzyna Michałowska: Będziemy lądowali w naszej dyskusji.

Tomasz Nadolny: Bo czas się kończy.

Katarzyna Michałowska: Czas się kończy, ale słuchajcie, myślę, że my razem z Tomkiem oraz nasi słuchacze będziemy trzymać mocno kciuki za wypłynięcie tego wspaniałego okrętu, w którym się znajdujemy. Mnie to bardzo na wyobraźnię zadziałało, że widzę Romualda jako tego kapitana, który wypłynie i my też kiedyś będziemy zaproszeni na ten okręt i przeżyjemy coś niezwykłego na tym okręcie. Trzymamy ogromnie kciuki, bo bardzo nam zależy na Operze i wiem, że wielu ludziom tutaj z okręgu północnej Polski też na tym zależy, więc Romualdzie trzymaj się. My cię będziemy wspierać tak jak umiemy. Będziemy, myślę, że nasi słuchacze również będą to robić.

Dziękujemy za naszą wspólną rozmowę.

Tomasz Nadolny: Bądź odważny, eksperymentuj. Słuchaj też ludzi, bo rzeczywiście, jeśli ktoś czułby się liderem, który, chce czy nie chce, powoduje wiele konfliktów, to ja proponuję przyjść na staż do Romka, bo wydaje mi się, że on jednak ma gdzieś naturalnie, bądź w sposób wypracowany, wyuczony ma w sobie to coś.

Bardzo ci dziękujemy za tą rozmowę.

Romuald Wicza Pokojski: Ja też wam, w ogóle byliście tacy sympatyczni, było super.

I bardzo zapraszam do Opery. Zaczniemy 29 września takim koncertem otwierającym, wtedy będzie można posłuchać tego, co nas czeka w sezonie. Będzie sporo atrakcji. Myślę, że o tym będzie można niedługo się dowiedzieć we wszystkich portalach internetowych związanych z operą i nie tylko. Także zapraszam. Przychodźcie do nas. Opera jest miejscem ok, jest to miejsce szczególne, ale pamiętajcie, nasi artyści są w stanie dać wam piękno najwyższej jakości i naprawdę w bardzo sprzyjających warunkach. Nie bójcie się tego. Przychodźcie do nas.

Tomasz Nadolny: A jeśli miałbyś powiedzieć dwa zdania do kogoś, kto nigdy albo już od wielu lat nie był w operze?

Romuald Wicza Pokojski: Opera to jest naprawdę dzieło totalne, które daje niesamowite poczucie. Nie potrzeba tutaj znać specjalnego języka, specjalnych kodów, żeby rozpoznawać sztukę, daną operę. Po prostu trzeba przyjść i zanurzyć się, nie tylko w fotelu, ale także w dziele, które zacznie nas otaczać dookoła i będziemy oglądać piękne obrazy słuchając niebywale interesującej muzyki, która na pewno nie będzie bolała, wręcz przeciwnie, otworzy. Otworzy umysł. To było moje lekarstwo na większość różnych trosk, czego nawet w kinie nie byłem odnaleźć. To odnajdywałem w operach, naszych europejskich czy amerykańskich. Mówię w tej chwili o budynkach, przestrzeniach, salach widowiskowych, ale również o dziełach. Bywa zabawnie, bywa radośnie. Nie wiem, jeżeli ktoś oczekuje takiej totalności dzieła to dostanie je właśnie w operze. Nomen omen opera to znaczy dzieło.

Katarzyna Michałowska: Dzięki bardzo i zapraszamy.

Scroll to top