Jeśli chcecie się dowiedzieć, co udostępniacie w sieci i jaki ma to wpływ na obraz naszego świata, na biznes i politykę, zapraszamy do niewiarygodnie interesującej rozmowy z Marcinem Gromke (Brand ON media).
Marcin skończył, to samo Technikum Elektroniczne co Kasia i ten sam wydział na Politechnice Gdańskiej (Elektrotechnika i Automatyka).
Miał być projektantem, ale jego życie zawodowe potoczyło się inaczej. Przez pół roku szacował swoje możliwości, ocenił zyski i straty, przemyślał strategię działania, a następnie zdecydował się na podjęcie ryzyka.
Nasz rozmówca jest świetnym przykładem osoby, która doskonale przepracowała swój czas na “stacji zmiana”, a następnie z impetem ruszyła w świat analizowania danych. Opowiada nam, co można wyczytać z natłoku informacji, jak można dzięki dobrej analizie zaoszczędzić miliony oraz zmienić obraz polityki. Podczas słuchania ciarki na plecach otrzymacie od nas w pakiecie!
Firma Marcina Gromke, zajmująca się monitoringiem i analizą danych pochodzących z internetu i social mediów:
http://brandonmedia.de
Marcin rozpoczął kreowanie nowego stanowiska pracy z Inkubatorami Przedsiębiorczości. Oto kilka informacji o inkubatorach: https://twojstartup.pl/, https://inkubatory.pl, http://firmadlakazdego.pl, http://inkubator.com.pl/
A skąd ropa naftowa w kontekście danych? Możecie o tym przeczytać na blogu Tomka i Kasi http://bit.ly/2tzo9nU, http://bit.ly/2tGfIYv
Nasza ściąga. Kilka inspirujących zdań, które padły w rozmowie z Marcinem Gromke na temat odpowiedniego wykorzystaniu “stacji zmiana”, czyli przerwy między jedną pracą a drugą:
– Czas zatrzymania w życiu mamy niezwykle rzadko. Zazwyczaj musimy coś zrobić, gdzieś pędzić. Warto dobrze ten czas wykorzystać.
– Jeśli trochę szukamy pracy, a trochę myślimy o sobie, to ciężko jest się skoncentrować.
– Przestałem aktywnie szukać pracy, by móc skupić się, pomyśleć o swoim mocnych i słabych stronach, gdzie chciałbym się realizować oraz na jak długi czas zastoju wystarczy mi oszczędności.
– Warto wziąć pod uwagę swoje zasoby i przeanalizować, jaki mam czas na przemyślenie i zmianę.
– Uważam, że kierunek studiów, to nie jest kierunek życia.
– Każdy w pewnym momencie musi sobie zadać pytanie, czy chce żyć wygodnie, czy chce żyć prawdziwie?
Jak możesz słuchać podcastu?
Możesz słuchać na tym blogu.
Ale możesz też słuchać nas na dowolnym odtwarzaczu mp3. Plik powinieneś pobrać z tego bloga, a następnie wgrać go na swój odtwarzacz.
Z wygody polecamy ostatni sposób, czyli słuchanie podcastów na swoim smartfonie. Robimy podobnie i jesteśmy zadowoleni, ponieważ ulubione podcasty można mieć ze sobą, by słuchać je w każdym miejscu i dowolnym czasie.
Śledź podcast Stacja zmiana na: iTunes | Android | RSS
Prosimy, oceń nasz podcast
Jeżeli zechcesz nam w jakiś sposób podziękować za naszą pracę, najlepszym sposobem, będzie pozostawienie opinii w iTunes.
Dzięki temu, że to zrobisz, podcast Stacja Zmiana będzie widoczny i ułatwi nam docieranie do słuchaczy.
Możesz to zrobić klikając na linka poniżej:
Transkrypcja
Katarzyna: Jesteśmy na Stacji Zmiana. Wita was serdecznie Katarzyna Michałowska…
Tomasz: …Tomek Nadolny
K:…oraz
Marcin: Marcin Gromke. Dzień dobry.
K: Jesteśmy w trójkę i chciałabym wam przedstawić Marcina Gromke. Bardzo proszę, żebyś powiedział kilka słów o sobie, czym się zajmujesz, jakie są twoje pasje może i no tak co chcesz.
M: Jestem przedstawicielem firmy BrandON Media, którą prowadzę od ośmiu lat. Jest to firma, która zajmuje się monitoringiem i analizą danych pochodzących z internetu, także z social mediów. A prywatnie jestem tatą prawie trzyletniej córeczki, którą wychowuję razem z moją cudowną żoną, Asią.
K: Super. Ale zanim stałeś się tym przedsiębiorcą, skończyłeś kierunek, też mój ulubiony wydział, na Politechnice Gdańskiej…
M:…wydział elektrotechniki i automatyki.
K: Taki wspaniały wydział produkuje takich wspaniałych przedsiębiorców. I jeszcze chciałam się Ciebie zapytać o to, bo wiem, możemy to również zdradzić naszym słuchaczom, że jesteś rysownikiem. Stąd Cię znam. Czy możesz coś powiedzieć o tym? Dalej rozwijasz tę pasję? Robisz cokolwiek z tej dziedzinie, czy już zarzuciłeś?
M: Nie zarzuciłem. Satyra, bo tym się głównie pałałem w młodszych latach, to było coś, co dosyć mocno ukierunkowało moje życie. Z takiego powodu, że to było też moje pierwsze źródło dochodów. Pierwszy rysunek opublikowałem w prasie ogólnopolskiej, jak miałem jedenaście lat…
K: Niesamowite.
M:…i to był rysunek satyryczny.
K: A w jakim dzienniku to było? W Dzienniku Olsztyńskim?
M: Nie, to była gazetka humorystyczna, którą prowadził Szczepan Sadurski. “Dobry humor” tak się nazywało to czasopismo, miesięcznie wydawane. Właśnie satyra dosyć mocno mnie zawsze ciekawiła i bawiła. Takie komentowanie bieżącego świata, czy spraw codziennych za pomocą rysunku pozwalało mi wyrazić swoje myśli, czy swoje zdanie na konkretny temat. I to się dosyć mocno rozwijało. Współpracowałem z kilkoma czasopismami w Polsce, gdzie otrzymywałem jakieś niewielkie honoraria. Później pojawiła się karykatura. W czasie przerw wakacyjnych pracując w restauracji, miałem okazję po pracy wyjść na starówkę olsztyńską i przechodniom za jakąś drobną opłatą rysować karykatury, portrety.
K: Czyli od młodych lat jesteś przedsiębiorcą, według mnie. To jest taki taki duch przedsiębiorczości. Masz talent i starasz się go zmonetyzować.
M: Tak, to było fajne, bo nie było nakierunkowane mocno przychodami. Przychody przyszły później dopiero, automatycznie. Te rysunki rysowałem, czy wysyłałem karykatury i dostawałem za to niewielkie pieniądze, które pozwalały mi sfinansować moje bieżące potrzeby.
K: To jest naprawdę fajne. Mam nadzieję, że słuchacze już widzą, że tutaj odkrywamy podwójną naturę Marcina, bo wyobraźcie sobie, jest rysownikiem, my poznajemy się przy współpracy nad magazynem, Marcin zaczyna rysować w naszym magazynie. To było bardzo fajne i właśnie stąd znam Marcina. A później kończysz studia i co dalej? Jak twoja droga zawodowa się rozwija?
M: Po obronieniu tytułu magistra inżyniera na elektrotechnice podjąłem pierwszą pracę na etacie, byłem asystentem projektanta instalacji elektrycznej. To była moja pierwsza praca, moje pierwsze zetknięcie z przemysłem, rozpoczęcie mojego życia zawodowego. Przepracowałem tam trochę ponad rok i ze względów formalnych byłem zmuszony opuścić firmę i wtedy miałem taki okres w swoim życiu, gdzie dosyć ciężko było mi znaleźć następną pracę. Był to okres 2009 roku, bezrobocie w Polsce było dużo wyższe, z pracą było trudno. Zacząłem aktywnie szukać tej pracy, ale, jak już wspomniałem, było dosyć ciężko ze znalezieniem nowego pracodawcy.
K: Też już miałeś swoje wydatki. Rozumiem, że przeprowadziłeś się z Olsztyna do Gdańska. Po studiach zostałeś tutaj i mieszkasz wtedy z żoną? dziewczyną?
M: Wtedy dziewczyną.
K: No to wydatki, wiadomo i tutaj: nie ma pracy.
M: Nie mogłem znaleźć. Ale postanowiłem trochę inaczej wykorzystać ten czas. W takim kontekście, że zaprzestałem aktywnego szukania pracy i zacząłem zastanawiać się, co dalej chciałbym robić. I to okazał się dla mnie naprawdę bardzo fajny czas, bo, wbrew pozorom, ciężko w życiu znaleźć jakiś czas, kiedy można się skoncentrować na tym, co byśmy chcieli robić, albo czego tak naprawdę szukamy w tym życiu. Zawsze są inne zajęcia, które wypełniają nasz dzień. Jak jesteśmy na studiach, to studia pochłaniają dużą część dnia. Pracy takiej codziennej to jest minimum osiem godzin, które poświęcamy właśnie na wykonywanie swoich zadań. I wtedy, w tym okresie, uświadomiłem sobie, że to jest czas, kiedy mogę się zastanowić, kiedy… wynikało to z przeciwności losu, nie byłem zobligowany innymi zadaniami i uświadomiłem sobie, że zaczekam, zastanowię się, co bym chciał dalej robić, co mogę dalej robić i wykorzystałem ten okres na to, żeby wykreować stanowisko pracy dla samego siebie. Zacząłem współpracować z inkubatorami przedsiębiorczości. Miałem kilka malutkich projektów internetowych. To były takie prezentacje 3D, czy strony internetowe, czy takie drobne, małe aplikacje wykonywane w technologii flash i pomyślałem, że pójdę w tę stronę, zacznę realizować się w tym kierunku. Bardzo mnie to interesowało. Prezentacje 3D były dosyć mocno związane z moją pracą dyplomową. Czyli mając malutką grupę klientów musiałem sformalizować współpracę z nimi i w tym pomogły mi akademickie inkubatory przedsiębiorczości, które funkcjonują w ten sposób, że udzielają pomocy prawnej czy formalnej młodym przedsiębiorcom. Dzięki nim jesteśmy w stanie wystawiać faktury, podejmować umowy z klientami. Współpracowałem z inkubatorami, miałem swoją kartkę klientów, którzy dosyć szybko zaczęli się rozrastać i pojawiły się projekty bardziej poważne, także z zagranicy, gdzie niestety przepchanie, czy przeforsowanie umów z poziomu inkubatora było problematyczne, bo to były umowy międzynarodowe, ten poziom komplikacji był duży i wtedy postanowiłem założyć działalność gospodarczą. Założyłem działalność gospodarczą, żeby mieć większą swobodę podpisywania tych umów i ich realizowania. Natomiast też bardzo szybko te umowy były na tyle poważne, że działalność gospodarcza była dosyć ryzykowna, czyli mało dbała o moje prywatne finanse, czy bezpieczeństwo moje prywatne. Powołałem wtedy spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością…
K: W Polsce powołałeś?
M: W Polsce ją powołałem, w 2010 roku, co bardzo mi pomogło z powodów właśnie ograniczenia odpowiedzialności, żeby ona nie przekładała się na moje prywatne życie. I zaczęliśmy realizować dość spore projekty dla znaczących kontrahentów zagranicznych. Realizowaliśmy te projekty, ci klienci zaczęli się pojawiać, głównie z Niemiec. Ale znowu nastał taki problem formalny, ponieważ niektórzy z klientów mieli problem z tym, że nie podpisują umowy z lokalną firmą. To był 2012 rok, wtedy postanowiłem powołać spółkę akcyjną we Frankfurcie nad Menem i to był trzeci przełom w moim życiu, kiedy to powołałem spółkę BrandONMedia z siedzibą we Frankfurcie. Pozwoliło mi to zrealizować kontrakty, z klientami, którym polityka wewnętrzna nie pozwalała podpisywać, czy nawiązywać kontaktów z firmami, które są spoza Niemiec.
K: To jest bardzo ciekawe, mam nadzieję, że słuchacze to widzą, drogę, którą Marcin przebył. Wyobraźcie sobie, jedenastoletni Marcin sprzedaje rysunki, później rysuje, idzie na studia na Politechnikę Gdańską, następnie podejmuje pracę według swojego zawodu, traci ją i jednak wykorzystuje ten czas przerwy, zastanawia się, co robić dalej i, jak widzicie, idzie dalej, w innowacyjny sposób podchodzi do swojej pracy. Kreujesz sobie własne stanowisko, ale to nie oznacza, że “żyli długo i szczęśliwie”, tylko też natrafiamy na inne rafy koralowe, to, że też musisz powołać spółkę, w Niemczech założyć spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, więc dalej przesz do przodu. Powiedz, z kim tam współpracowałeś, czy to jest tajne, czy możesz powiedzieć, dla kogo pracujesz?
M: To są wydawnictwa takie jak Handelsblatt, są też koncerny motoryzacyjne jak BMW, czy banki papierów wartościowych zlokalizowane w Niemczech. Mamy też dużo mniejszych przedsiębiorców, agencji konsultingowych.
K: No właśnie, to jest nasze clu. Co dla nich robisz? O tym chcemy z tobą o tym porozmawiać. Chciałam tylko najpierw nakreślić słuchaczom twoją historię, bo to jest ważne z punktu widzenia naszej Stacji Zmiana, ale co ty Marcin robisz dla nich?
M: Nasze działania głównie koncentrują się na tym, aby wyciągać wiedzę z danych ogólnie dostępnych, na przykład z mediów społecznościowych i tak te dane analizować, pobierać i restrukturyzować, aby można było firmom pomóc wykorzystywać je do polepszania ich produktów czy usług, bądź też efektywniej docierać do swoich klientów, czyli polepszać sprzedaż tych produktów. Analizujemy dane z ogólnie pojętego internetu. Są to wypowiedzi, posty, zdjęcia, filmy, artykuły prasowe, jakieś wpisy blogerów i nasze algorytmy pozwalają, czy też ułatwiają w taki sposób te dane ustrukturyzować, aby można było odnieść je do danych wewnętrznych firmowych, tak zwanych Business Division Data i umożliwić poszukiwanie relacji między tymi dwoma typami danych.
K: To jest bardzo ważne. Jeżeli analizujesz te dane, czy możesz spowodować, że ktoś będzie miał jakieś oszczędności, bo swój produkt zmieni? Czy masz taki przykład?
M: To zależy od przypadków użycia tych danych. Na przykład w sektorze motoryzacyjnym dosyć mocno wspieramy dział posprzedażowy, gdzie możemy dostarczyć opinie produktów, które mogą dać dużo szybciej sygnał jakiegoś problemu, zanim klienci fizycznie pójdą z tymi problemami do dealerów samochodowych, czy do serwisów samochodowych. Przykładem może być BMW X5, którego premiera była w 2013 roku, premiera była w listopadzie, gdzie w styczniu odkryliśmy, czy zauważyliśmy taką prawidłowość, że wiele osób w sposób negatywny wyrażało się o użytkowaniu tych pojazdów, ale w kontekście dzieci. To nas zaciekawiło, bo tych wypowiedzi było bardzo dużo i zaczęliśmy dogłębnie analizować te dane i tam były takie słowa kluczowe, które bardzo często się pojawiały jak: dzieci, przeziębienie, katar, choroba. I bardzo trudno było nam na początku doszukać się istoty tego problemu, ale mamy tak skonfigurowane algorytmy, że szukamy też relacji między tymi wzmiankami w stosunku do konkretnych części samochodowych i BMW X5 ma dach panoramiczny, który też był wymieniany w sąsiedztwie tych słów kluczowych i się okazało, że ten dach panoramiczny nie zamykał się do końca, te uszczelki były niedopasowane w taki sposób, że dzieci, które siedziały na tylnych siedzeniach… wiatr, który wiał na te dzieci powodował ich choroby. Zgłosiliśmy to do BMW, gdzie rzeczywiście technicy zweryfikowali tę sprawę i został wykryty błąd uszczelki, który potem wewnętrznie został rozwiązany, ale chciałem tylko pokazać, że można to wychwytywać wcześniej…
K: Wcześniej niż wjedzie pierwsze auto do serwisu.
M: Tak, potem można różnie postępować z tą wiedzą. Można ten problem rozwiązać dużo wcześniej i na dużo wyższym poziomie.
K: Zanim zrobi się nam jakaś straszna katastrofa.
T: Tu akurat były tylko przeziębienia.
K: No tak, ale potem ktoś mógłby pozwać BMW o to.
M: Różne konsekwencje tego mogły być, ale nawet mówimy o pozytywnych konsekwencjach tego, że…
T: Że marka była troskliwa.
M: Tak jest. Nawet takie zabiegi PR-owe mogą ustrzec, czy pomóc tej firmie.
T: Mogę zapytać, bo jakby zbierać dane może teraz bardzo dużo firm i jest zresztą bardzo dużo dostępnych aplikacji do tego, żeby zbierać różne wzmianki z internetu i one relatywnie nie są, te abonamenty miesięczne, bo to zwykle w takim modelu są sprzedawane, nie są specjalnie niedostępne. Właściwie są dla każdego przedsiębiorcy w miarę dostępne. Problem jest z tym, że na przykład ustawimy monitoring jakiegoś słowa kluczowego i tysiące wzmianek dziennie wyskakują nam w systemie, którym oczywiście musimy zatrudnić kolejną osobę, która będzie to przeglądała i wcale nie mamy gwarancji, że ona inteligentnie wyłapie zależność, którą żeście wyłapali. Na czym więc polega to, co wam się udało? Zdaje mi się, że wam się udało to, że potraficie zaprząc różne zależności, po pierwsze. Po drugie inteligentnie stawiać różne pytania i czy wy pomagacie klientom też inteligentnie te pytania stawiać z całą strukturą? Kiedy te dane są wykorzystane z sukcesem, bo Big Data jako taki dostęp i utrzymanie infrastruktury, która trzyma ogromne ilości danych w tej chwili to już wiemy, wszystkie przedsiębiorstwa mają to w budżecie i wiedzą, że mają dużo danych, z tym wykorzystywaniem jest jednak dużo gorzej. Jest to dużo mniej powszechne, wykorzystywanie ich w sposób konstruktywny dla klientów, czy przedsiębiorców, więc jakbyś mógł…
M: Dokładnie na tym polega problem, że bardzo często BUS czyli wolumen tych danych może nic nie mówić, bo ustawiając sobie keyword BMW jako frazę wyszukiwania, otrzymamy sto tysięcy wzmianek dziennie, może nawet więcej i wtedy nawet jedna osoba na etacie nie wystarczy, żeby cokolwiek z tego wyciągnąć. Dlatego my starając się rozwiązać ten problem jesteśmy mocno nastawieni na sektory, które obsługujemy i na konkretne przypadki użycia. Dzięki temu tworzymy takie konstrukcje zapytań, czy takie algorytmy, które wyszukują tylko takie wpisy w internecie, czy informacje, które mogą być użyteczne właśnie do tego przypadku, czyli jeżeli jest to dział posprzedażowy, wypracowaliśmy sobie takie algorytmy, dzięki którym możemy zbierać te informacje, które będą wspomagać ten dział i dzięki temu mamy pewność, że, jeżeli ta wzmianka trafia do naszej bazy danych i potem zostaje dogłębnie analizowana, to znaczy: kto ją opublikował, jaki ma wydźwięk, ile osób polubiło tą wzmiankę albo skomentowało, to my wiemy, że ona dotyczy tego przypadku użycia jakim jest obsługa posprzedażowa produktów. I na tym polega cały problem, że z tych setek tysięcy wzmianek zostaje mam kilka tysięcy, które po pierwsze już łatwiej jest analizować i też mamy dużą pewność, że one dotyczą aspektów posprzedażowych konkretnych produktów. Dzięki temu z ogromnej liczby informacji, robi nam się mniejsza ilość, którą można łatwiej dopasować. A to jest tylko pierwszy etap, bo drugi etap jest tak, że my mamy także narzędzia do zestawiania tych danych z social mediów i można szukać tam bezpośrednio relacji na przykład z informacjami, którymi dysponuje firma wewnętrzna: ile samochodów trafia do serwisu, ile problemów zgłaszają klienci. Jeżeli ta relacja zostanie zdefiniowana, wtedy też możemy wyznaczać trendy, przewidywać zachowania, już nawet nie internautów, a konkretnych klientów.
K: Niesamowite.
T: Mimo wszystko technologia technologią. Widzę, że wy posiedliście bardzo ciekawy jej aspekt, a z drugiej strony potrzebna jest wśród zarządzających firmą duża otwartość na to, że jednak otwieramy się na partnera zewnętrznego, który jest nam w stanie też…
K: Że mu ufamy.
T:…że jest nam w stanie powiedzieć wiele rzeczy, a z drugiej strony ufamy mu na tyle, że jesteśmy w stanie mu powierzyć nasze wewnętrzne dane i skonfrontować je ze sobą.
M: Dokładnie tak jest i to jest jednym z wielu problemów, gdyż większość firm wie, że trzeba monitorować internet, że trzeba monitorować media społecznościowe, ale wiele z nich nie wiem, co z tymi danymi należy zrobić. I często jest tak, że w firmach już znajdują się narzędzia do monitoringu mediów, natomiast ich użycie jest bliżej nieokreślone albo robią to bardzo zachowawczo: “Dobrze, monitorujemy i w razie czego będziemy reagować, na razie wkładamy je do teczki.” Natomiast my staramy się pokazać, że można wykorzystywać te dane i będą się bezpośrednio przekładały na profity finansowe przedsiębiorstwa.
T: Ja się pochwalę, że mieszkamy w mieście, w którym w 2012 roku, jak było organizowane Euro, siedziałem przy takim pulpicie, na którym miałem narzędzia do monitorowania wzmianek w social mediach i internecie i pamiętam wielkie zdumienie, ponieważ siedzieliśmy w jednej, wielkiej sali z osobami, które odpowiadały za bezpieczeństwo czyli byli tam przedstawiciele straży miejskiej, policji, straży pożarnej, taki sztab kryzysowy miejski, powołany na czas Euro, kiedy podchodziłem do policjantów i mówiłem na przykład: Słuchajcie panowie, na Długim Targu wybito dużą szybę, wybili ją kibice, czyli coś się tam dzieje. Oni zaczęli się kontaktować z policjantami tam na miejscu. Ci policjanci potwierdzili i jednocześnie poinformowali, że szkoda nie została zgłoszona, gdyż ci kibice od razu dogadali się z właścicielem co do naprawy szkody, więc nikt nie chciał złożyć skargi. Jednak zaskoczenie policjantów…
K: Że wiedziałeś szybciej.
T: …że wiedziałem szybciej od nich, że to tak szybko się stało, że ja to wiem z Facebooka czy Twittera było wielkie. Pamiętam, że oni wtedy nabrali szacunku do tego, że można coś ciekawego z tego wyciągnąć, że to było dla mnie duże doświadczenie.
Ja bym jeszcze jedno pytanie ci zadał. Jak długo trwał ten czas, kiedy przestałeś pracować, a znalazłeś tą nową formułę, jaką jest teraz twoja firma, która rozwija się dzięki twoim i twoich partnerów zdolnościom? Ale ile trwał ten etap, w którym ty to zbudowałeś, wymyśliłeś formułę, w jaki sposób będziesz zarabiał?
M: Po zakończeniu pracy jako asystent projektanta przez pierwszy miesiąc aktywnie szukałem nowej posady. Aktywnie to znaczy naprawdę aktywnie czyli przygotowywałem się, szukałem firm, w których mógłbym znaleźć zatrudnienie, dość dobrze chciałem opisać swoje umiejętności. Ale po tym pierwszym miesiącu, kiedy żadnego feedbacku nie było, przestałem szukać pracy aktywnie. Ale po to, żeby oczyścić sobie umysł, ponieważ, kiedy trochę szukamy, a trochę myślimy, ciężko nam jest skoncentrować się na jednej z tych gałęzi. Przestałem szukać pracy i zacząłem analizować swoje umiejętności, zasoby. Podszedłem do tego bardzo analitycznie, czyli policzyłem ile mogę mieć czasu, ile mam oszczędności, na co te oszczędności mi pozwolą. Zadawałem sobie też takie pytania: gdzie bym chciał się realizować? Nie mówię tutaj o latach. Miałem na myśli perspektywę roku, góra dwóch. Nie chciałem wybiegać gdzieś bardzo daleko, ponieważ to jest bardzo trudne i według mnie często mylne, żeby sobie tak wyklarować ścieżkę kilkuletnią. W tym okresie zacząłem zajmować się, czy pogłębiać swoją wiedzę na temat technologii internetowych, znalazłem dwa małe projekty, które mogłem zrealizować. To była ta ścieżka, która bardzo mi się podobała, bo konsumowałem swój wolny czas, bez pracy na to, żeby trochę pogłębić swoją wiedzę i umiejętności w takim kierunku internetowym i to był okres około pół roku, gdzie postanowiłem, że będę się zajmował właśnie tworzeniem aplikacji, tworzeniem stron internetowych, sklepów internetowych. W tym czasie podjąłem pracę z inkubatorami. To jest ten czas, który pozwolił mi znaleźć nową ścieżkę w życiu. W międzyczasie, mając tych kilku małych klientów, szukałem jakiegoś większego projektu, który byłby trochę ambitniejszy, projektu, który by mnie pochłonął na dłuższy okres i przygotowałem taki koncept agregatora treści, czy właściwie artykułów finansowych, który później zrealizowałem z Handelblattem, czyli wydawnictwem finansowym z Niemiec. Oni zgodzili się na realizację tego projektu. Podesłałem pomysł, który im się spodobał. Dali mi zlecenie, żebym zrealizował ten pomysł. I to był właśnie taki agregator, który w czasie rzeczywistym zbieraliśmy informacje dotyczące akcji poszczególnych spółek na giełdzie. Czyli można było mieć szybki podgląd na najnowsze informacje o akcjach poszczególnych spółek.
T: Dzisiaj podobno boty podejmują decyzje finansowe na podstawie podobnych informacji.
M: Ale to była taka pierwszy koncept narzędzia, które monitoruje internet w celu pozyskania konkretnych informacji. Ten program miał bardzo wiele wad, które zrealizowałem sobie już po tym, jak zastosowaliśmy implementację, czy też wdrożyliśmy ten system, że te dane to był taki BUS, taki…
T: Śmietnik.
M: Takie informacje bardzo trudno ogarnąć, one w czasie rzeczywistym trafiały do nas, posortowane od najnowszych do najstarszych, ale strasznie ciężko było się w tym odnaleźć. Nie wiadomo było, która informacja jest ważna, która mniej ważna, nad którą powinniśmy się skoncentrować. Wtedy poświęciliśmy czas na to, żeby wzbogacać te informacje i szukać tych, które są istotne, pod różnym względem. Mogą być istotne ze względu na popularność. Mogą być istotne ze względu na to, kto je postował. Mogą być istotne ze względu na to, co zawierają, jaki to jest rodzaj contentu i tak dalej. Wówczas pojawiła się taka myśl, żeby stworzyć narzędzie, ale pod konkretne przypadki użycia. Że ta informacja jest ważna, ale tylko przy takim użyciu. Dlatego skoncentrowaliśmy się na konkretnych branżach, czy sektorach i konkretnych przypadkach użycia, gdzie mogliśmy się poświęcić na wykreowanie konkretnych algorytmów użytecznych dla konkretnego przypadku użycia. To zajęło nam kilka lat, czy może raczej ciągle nam zajmuje czas.
T: Czyli ciągle to udoskonalacie.
K: Widziałam to narzędzie Marcina. To jest niesamowite, że, kiedy zagląda się do niego, można zauważyć tą analitykę powiązaną z ważnością: czy ta informacja jest ważna, czy nieważna dla odbiorcy. To jest naprawdę ciekawe, dlatego że od razu jest już sortowanie. To narzędzie wykonuje pracę, którą wyobrażamy sobie ktoś, kto zobaczy tylko te przeanalizowane, zebrane frazy, że to wykonuje już następny krok, tej analityki.
T: Ja tego nie widziałem, ale muszę pogratulować. Moim zdaniem największym problemem w temacie big data jest to, jak efektywnie z oceanu informacji wyłowić te, które dla nas są istotne, jak być na tyle otwartym, żeby zobaczyć związek pomiędzy informacjami, które z pozoru nie są ze sobą w ogóle powiązane i jeszcze je wykorzystać skutecznie, jeszcze stworzyć taką strukturę firmy, w której, kiedy przyjdzie analityk, czy ktoś, kto dostrzegł te zależności, przyjdzie do zarządu i zarząd potraktuje to ze zrozumieniem, to trafić na takich klientów to ja naprawdę szczerze jestem…
K: A druga sprawa też uratować firmę przed katastrofą finansową.
T: Tak, tylko że jakieś sygnały o nadchodzącej katastrofie i klęsce zawsze są i one najczęściej są ignorowane. Problem, jak stworzyć takie algorytmy, które je wyłapują, świetna rzecz. A druga rzecz stworzyć, żeby był szybki telefon czy czerwony telefon pomiędzy decydentami i jeszcze ci decydenci muszą być na tyle mądrzy i pokorni, że są w stanie zaufać tym informacjom i je zweryfikować, to jest naprawdę genialna rzecz i genialna sprawa.
Istnieją jeszcze jakieś rady, które byś powiedział komuś, kto jest właśnie w takim momencie, że szuka dla siebie miejsca, że ma jakieś umiejętności, sam jeszcze nie wie co…
M: Według mnie bardzo istotne jest, żeby przeanalizować swoją sytuację, ale na różnych poziomach. Ja preferuję takie podejście bardzo analityczne, czyli to, co mógłbym poradzić, to to, żeby analizować tę swoją sytuację pod względem zasobowym czyli tak naprawdę jak dużo mam tego czasu, bo jeżeli mamy jakieś zobowiązania, chociażby finansowe, to ten czas jest ograniczony, bo musimy pożyczyć pieniądze albo wykorzystać nasze oszczędności na pokrycie bieżących potrzeb i to determinuje nam okres, w jakim możemy zastanowić się nad sobą i pozwolić sobie koncentrować się tylko na sobie, że nie musimy podejmować innych zobowiązań. Doradzam, żeby szczegółowo to przeanalizować i oszacować, ile tego czasu mamy. I teraz powstaje pytanie, w zależności od tego, jak chcemy wykorzystać ten czas. Odpowiedzi na jakie pytanie szukamy: czy chcemy znaleźć sposób na siebie?, czy chcemy poszukać innej pracy?, czy chcemy założyć własną działalność? To wszystko wiąże się z tym, żeby przeanalizować swoje zasoby, swoje możliwości, swoje umiejętności. Może trzeba wykorzystać ten czas na udoskonalenie swoich umiejętności. Uważam, że robiąc te kalkulacje mamy większy spokój, ponieważ wiemy, że mam sześć miesięcy, które mogę spokojnie przesiedzieć, przeanalizować, poszukać, zastanowić się. Natomiast, gdybyśmy robili to w taki sposób ad hoc, spontaniczny, to możemy dojść do takiego momentu, gdzie nagle nasze zasoby się kończą, my nadal nic nie znaleźliśmy i wpędzamy się w dodatkowe problemy, które mogą być jeszcze trudniejsze do rozwiązania. W każdym razie ważne jest, według mnie, oszacować sobie, czy założyć jakiś określony czas i naprawdę się na tym skoncentrować, czyli odłączyć się od rzeczy, które są obecnie niepotrzebne; jeśli postanawiamy zastanowić się nad sobą, a moim zdaniem każdy powinien mieć okres w życiu, gdzie ma na to czas, ponieważ jesteśmy tak zabiegani, tak bombardowani różnymi informacjami, zajęciami, osobami, że pomyśleć o sobie jest wyzwaniem.
T: Czyli Marcinie odpowiedziałeś na moje kolejne pytanie, czy naprawdę było warto. Już wiemy, że uważasz, że każdy powinien sobie na taki luksus pozwolić, że nie do końca to jest luksus, a raczej konieczność życiowa. A powiedz mi, ostatnie pytanie do tej kwestii i już ten wątek kończymy, jak sobie radziłeś z tym, że ciocia albo koledzy…
K: Albo dziewczyna.
T:…albo dziewczyna się pytali: Marcin, a co ty właściwie teraz robisz? No dobrze, ale jak to nic nie robisz? Co to znaczy, że się sam rozwijasz, że ty teraz szukasz? Jak to, przecież ty jesteś inżynierem?! Nie możesz znaleźć pracy?!
K: Właśnie, przecież jest tyle pracy dla projektantów.
T: Jak ty sobie z tym radziłeś? Pytam, bo wydaje mi się, że wiele osób ma z tym taki problem, że jednak na zewnątrz są oczekiwania społeczne, że takie pół roku dokształcania, researchu, bo słyszę, że były w tym tego typu elementy i takiego zastanawiania się analitycznego, co jest ważne dla mnie, co jest moją mocną stroną, takie pół roku, nawet jeśli nas na to stać, często efekt społeczny jest taki, że uważają nas za nieroba, za niebieskiego ptaka, za kogoś, kto powinien się zająć konkretną robotą, a on o niebieskich migdałach myśli. Nie miałeś takiego roblemu?
M: Każdy ma taki problem, ponieważ presja społeczna jest teraz tak duża, że wiele osób jej ulega, czyli właśnie wstydzimy się powiedzieć tego, że mam teraz czas dla siebie, czy nie mam pracy, nie mam dochodów. To jest bardzo trudne. Zdaję sobie z tego sprawę i też tak miałem. Miałem takie pytania, były też osoby, które wątpiły, że to jest dobry okres, żeby coś takiego robić, czy pozwalać sobie na coś takiego. Dla mnie nie był to duży problem, nie ulegałem tej presji otoczenia, starałem się odsunąć od siebie wszystkie rzeczy, które mnie rozpraszają, a ta presja społeczna też mnie mocno rozpraszała, dlatego ucinałem ten temat albo deklarowałem odpowiedź na takie pytania za kilka miesięcy, kiedy plan byłby już wdrożony. Miałem określony czas, więc wiedziałem, że coś będę robił, że decyzja zostanie podjęta. Natomiast ciągle się wahałem, czy też chciałem się upewnić, którą z tych decyzji podejmę. Dlatego kiedy takie pytania się pojawiały, odsyłałem do powrotu do niego za kilka miesięcy.
K: To jest bardzo ważne moim zdaniem, żeby słuchacze zrozumieli, z kim mają do czynienia. Podpowiem, że Marcin ma takie sprecyzowane własne cele, własne spojrzenie i własne wartości. Bardzo w tobie to podziwiam. Marcin nie chciał iść na pewien kompromis. I zdecydował się na to, żeby odejść z pracy, a tym samym postawić pod znakiem zapytania całe swoje wykształcenie. Dokładnie cię rozumiem, bo też jestem po naszym wydziale politechniki i też jest takie pytanie w życiu, co będę robić, a oczekiwanie z zewnątrz, że będziesz, tyle się kształciłeś, będziesz projektantem, czy też pracował w przemyśle energetycznym czy elektrycznym.
M: Uważam, że kierunek studiów to nie jest kierunek życia. Bardzo istotne jest, według mnie, żeby to zrozumieć i potrafić wyciągnąć takie wnioski, ponieważ studia to jest zespół nauk na różnym poziomie, życia w społeczeństwie i sposobu zdobywania wiedzy, pozyskiwania jej. To niekoniecznie musi być coś, co będziemy robili przez całe nasze życie. To jest mądrość życiowa, czy też umiejętność radzenia sobie w konkretnych sytuacjach, magazynowania wiedzy, wykorzystywania tej wiedzy…
T: I doprowadzenia czegoś do końca.
M: Tak jest. To jest taki okres, gdzie jesteśmy z reguły poza domem. Ja wyprowadziłem się z domu rodzinnego już w czasie technikum, czyli dość wcześnie, bo miałem wtedy piętnaście lat, gdy już zacząłem mieszkać w internacie. Właściwie w dużej mierze mogę powiedzieć, że utrzymywałem się wtedy sam z satyry, karykatury. I studia uczą takiej samodzielności, ponieważ opuszczamy już gniazdo rodzinne, rodziców. Dlatego uważam, że tak jest tak wiele rzeczy, które można wyciągnąć z okresu studiowania, że to, czy będziemy elektrykiem, architektem, informatykiem to jest drugorzędna sprawa. Oczywiście fajnie, jeśli się tak układa, wtedy mamy taką ciągłość i wszystko się spina w jedną całość. Ale wiemy z doświadczenia, że te kierunki wybieramy często nie w pełni świadomie albo nie jesteśmy pewni, że to chcemy robić. Ale nie uważam, żeby to było błędem. To jest naturalne, że nasze podejście do życia, także zawodowego zmienia się, modyfikuje. Ważne, żeby te modyfikacje, potrzeby czy chęci znaleźć, dosyć wcześnie zdiagnozować, czy zdefiniować, żeby nie iść na siłę w kierunku, który nam nie daje satysfakcji, nie spełni oczekiwań, samorealizacji. Ważne jest to, żeby zdać sobie z tego sprawę, że ten kierunek jest nie dla mnie z różnych powodów, chcę robić w życiu coś innego i jeżeli przyjdzie taka refleksja to, według mnie, jest to największe bogactwo, jakie możemy wyciągnąć ze studiów.
T: Marcinie, ten wątek już zamknę, choć pewnie na Stacji Zmiana będziemy do niego wracać wielokrotnie, wybierania pewnej drogi życiowej, przechodzenia później na inne tory drogi, co jest normalną częścią życia. Ale w trakcie twojego życia zawodowego zajmujesz się dużymi zbiorami danych i rozmawialiśmy wcześniej, przed podcastem, że dokonujesz też pewnych obserwacji tego, jak użytkowany masowo internet, social media mają wpływ na pewne sfery społeczne i ten wpływ widać już wyraźniej. Wielokrotnie już o tym rozmawialiśmy, ale widać, że ten wpływ nie zawsze jest pozytywny. Jakie są twoje obserwacje, w którym kierunku one zmierzają? Co mógłbyś na ten temat powiedzieć?
M: Nasza obecność w internecie jest obecnie monitorowana na dość wysokim poziomie. To niesie za sobą pewne zagrożenia, ale też pewne szanse. To, co trzeba sobie uświadomić, to to, że nasze poczynania są ciągle analizowane, nasze ruchy, to, co czytamy, to, co lubimy, jest ciągle gdzieś tam odnotowywane i analizowane. Ale też potem to, co otrzymujemy na naszym wallu na Facebooku, czy na naszych kontach, na proponowanych materiałach na YouTube’ie jest wypadkową tego, co robimy plus jakieś algorytmy zewnętrzne, które odpowiednio taki content nam przygotowują. Oczywiście, jak można sobie to wyobrazić, niesie to ze sobą mnóstwo zagrożeń, ale, według mnie, najważniejsze jest to, żeby być tego świadomym, bo jest bardzo często taka opinia, że jesteśmy w internecie anonimowi, że nie ma znaczenia, co robię. Natomiast to ma duże znaczenie na dwóch poziomach. Na jednym poziomie, jak to może być wykorzystywane przez kogoś, a dwa, że ma to wpływ na to, jak my jesteśmy kształtowani, ponieważ te wszystkie sugestie, które otrzymujemy, czy to w postaci reklam, contentu wpływa też na nasz światopogląd, na nasze opinie, na to, jak postrzegamy różne sprawy i to jest taka pętla, bo zaczynamy się zapoznawać z sugerowanym contentem. Zaczynamy go komentować, lajkować, czy czytać. Te dane znowu trafiają do firm, które dysponują różnymi rodzajami algorytmów, żeby dopasować nam następną porcję informacji. Dlatego trzeba być świadomym tego, co robimy, co czytamy, co nam się podaje do konsumpcji.
T: Chyba też jak reagujemy jakiego typu posty, czy o jakim zabarwieniu lajkujemy, komentujemy, a jakich stron nie lubimy, czy jakie strony wyświetlane na naszym wallu nie mogą liczyć na nasze reakcje. Tym samym maszynom i ludziom, którzy zadają pewne pytania, wysyłamy cały szereg pewnych danych.
M: Tak jest. Brak aktywności to też pewna aktywność. Dlatego dajemy cały czas informacje, gdzie jesteśmy, co lubimy, w jaki sposób komentujemy, co do nas dociera, co do nas nie dociera. Tu jest też wiele poziomów moralnych, które też musimy wziąć pod uwagę, że nie muszą być wykorzystywane w dobrej wierze i to jest, według mnie, największe zagrożenie, że nasze nieświadome poczynania w internecie mogą być wykorzystywane w niekoniecznie dla nas dobrym celu.
T: Jakiś przykład?
M: Tych przykładów może być dość dużo. Chodzi o to, że nasze decyzje mogą się przyczynić do naszych wyborów fizycznych, życiowych, które wydają nam się wypracowane przez nas samych, a są efektem tylko tego, jakie było zamierzenie osób, które nam ten content dodają. Takim przykładem może być polityka. Myślę, że temat, który dotyczy każdego z nas, a jednocześnie kogo wybieramy w wyborach prezydenckich, parlamentarnych będzie miało później wpływ na nasze realne życie. Dlatego tutaj ten aspekt tego, w jaki sposób dokonujemy fizycznych wyborów, dokonujemy na podstawie tego, co otrzymujemy w internecie, jakie newsy czytamy, jakie opinie czytamy. A niekoniecznie to musi być prawdziwe, dlatego bardzo ważne jest to, żebyśmy potrafili selekcjonować informacje, wybierać je i sprawnie weryfikować. To jest według mnie bardzo istotne przy poruszaniu się po internecie, żebyśmy nie bazowali tylko na jednej informacji, tylko zaczęli wnikliwie sprawdzać, czyli trzeba najpierw wszystko, co nas nie interesuje, odfiltrować, a następnie to wszystko, co zostanie, weryfikować, czy one są prawdziwe, rzetelnie przygotowane, czy nie ma tam manipulacji, jeśli jest, to na jakim poziomie.
T: Czyli bycie krytycznym odbiorcą informacji wymaga dzisiaj trochę innych umiejętności niż kiedyś. Po prostu trzeba umieć weryfikować, ponosić wysiłek jeszcze raz przeszukania internetu, sprawdzenia w innych źródłach. Współczesna psychologia dowodzi, że wyłącznie naszym złudzeniem jest to, że eksponowane pewne informacje, nie mają na nas żadnego wpływu, że my jesteśmy zdroworozsądkowi i że potrafimy się im opierać skutecznie naszym rozumem, że to jest kompletne złudzenie i to, co jest nam eksponowane, to, jak często stykamy się z jakąś informacją, nawet ten efekt ekspozycji powoduje, że po jakimś czasie wydaje nam się po jakimś czasie, że to jest część naszego mindsetu. Masz tego typu przekonanie, że trzeba bardzo aktywnego wysiłku, żeby nie ulegać zbyt mocno, aczkolwiek trochę jesteśmy bezradni, bo nie mamy narzędzi, żeby oszukać nasz rozum, czy raczej nie dać oszukać nasz rozum?
M: Tak, ale z drugiej strony mamy dostęp do wielu, różnych źródeł informacji, a to już jesteśmy w stanie przerobić, przeanalizować i wyprowadzić jakąś konkluzję, jeżeli mamy podgląd z różnych środowisk na jeden problem. Dlatego, według mnie, tym narzędziem jest także internet. Z jednej strony bombardują nas konkretnymi informacjami, konkretnymi artykułami, ale z drugiej strony mamy też możliwość zweryfikowania tej informacji, bo mamy dostęp do sieci, mamy dostęp do nie tylko polskich, ale także zagranicznych artykułów, gdzie możemy sobie wypracować własną opinię na ten temat. Jeżeli jesteśmy leniwi albo za bardzo zawierzamy temu, co widzimy, to wtedy jest to zagrożenie. Natomiast tą szansą jest to, że jednak możemy sobie z tym sprostać, bo przez tą wnikliwość, czy dystans, brak pełnego zaufania do jakiegoś źródła, mamy możliwości, żeby to zweryfikować. Uważam, że to jest niezwykle istotne, żeby sobie taki mechanizm obronny wypracować, który nam nakazuje zweryfikować jakieś źródło, podjąć ten wysiłek. Dlatego ta selekcja jest taka ważna. Nie mamy czasu wszystkiego analizować, dlatego musimy wybierać to, co jest zgodne z naszymi oczekiwaniami, z tym, czego szukamy w sieci, z dwóch powodów, wtedy obracamy się w konkretnych tematach, w obrębie naszych zainteresowań, a też nie tracimy czasu na konsumpcję materiałów, które zabierają nam czas, który możemy wykorzystać inaczej, bardziej efektywnie.
T: Marcin, ale jest taki naturalny mechanizm, w którym często poszukujemy nieświadomie informacji, które potwierdzają nasze wcześniejsze poglądy, nasze ideologie, w które wierzymy, czy nasze zapatrywanie na pewne rzeczy. Podświadomie wybieramy, takie fanpage wybieramy, takie posty lubimy, w związku z tym za chwilę odpowiednio dobrana informacja wyświetla nam się i zamykamy się w bańce. Dlatego wydaje mi się, że kluczowe jest to słowo, które kilka razy przytoczyłeś, czyli “wysiłek”. Nie chcesz żyć w bańce, chcesz być człowiekiem mądrym musisz ponieść wysiłek. Zamykając już ten temat podajesz optymistyczne możliwe rozwiązania, aczkolwiek mnóstwo użytkowników konsumuje niewyobrażalną papkę produkowaną przez innych i wydaje mi się, że to jest bardzo duże zagrożenie dla jakości życia społecznego, dla jakości debaty, jak również jakości wyborów. Widzisz, w jakim kierunku to mogłoby podążać, żeby było lepiej?
M: Dużym problemem jest nasza bierność, oczekujemy wręcz, że wszystko będzie dla nas przygotowane, wszystko będzie ułożone, my tylko będziemy konsumować. Człowiek jest z natury leniwy, oczekuje gotowego materiału, które są nam bezpośrednio podawane. I tutaj trzeba sobie zadać pytanie, czy chcę żyć wygodnie, czy jednak żyć prawdziwie. Mówię to w takim sensie, że odsuwam od siebie lenistwo i zaczynam się angażować po to, żeby naprawdę sobie wypracować pogląd na jakąś sprawę, czy jednak przyjmuję tą opcję, że wygodna jest dużo bardziej istotna, ważna, priorytetowa, że zaczynam konsumować bezpośrednio bez wewnętrznej potrzeby zgłębiania. To jest pytanie, który każdy z nas musi zadać sobie indywidualnie, odpowiedzieć na nie i wtedy postępować według kierunku, który dla nas jest priorytetowy.
T: Czyli podsumowując trzeba wychodzić ze swojej strefy komfortu. Ty przynajmniej uważasz, że warto.
M: Zachęcam, naprawdę zachęcam, żeby wychodzić od czasu do czasu ze strefy komfortu, bo jest tyle różnych możliwości, taki duży potencjał dookoła nas, że naprawdę zamykając się w strefie komfortu, to wszystko nas omija i zdaję sobie sprawę, jak trudno jest opuścić strefę komfortu, ale według mnie to jest coś co z perspektywy czasu nigdy nie będziemy zawiedzeni, że wyszliśmy z jakiejś strefy komfortu. Tak uważam i myślę, że z perspektywy czasu każdy docenia to, że w końcu wyszedł z jakiejś strefy komfortu.
T: Czyli nikt nigdy nie żałuje tego, że dotknął tego, co wcześniej wiązało się z ryzykiem. Trzeba mieć też takie poczucie, że jesteśmy gotowi na to, że, jeśli jesteśmy otwarci na różne informacje, wychodzimy poza bańkę informacyjną, to wtedy ten dyskomfort polega też na tym, że przekonujemy się, że nie wszystko w co do tej pory wierzyliśmy, jest słuszne i że nie każdy, kto był naszym autorytetem, miał rację i że dane, które bezrefleksyjnie nam wchodziły do głowy po weryfikacji układają nam się w zupełnie inny obraz. Powiem, że czasami to boli.
K: Oj bardzo i z tego powodu ludzie nie chcą wychodzić.
T: Mówimy z psychologii o wychodzeniu ze strefy komfortu, ale czasami to jest takie dostawanie po głowie ciężkimi przedmiotami, mentalne oczywiście, że naprawdę dla wielu z nas jest to trudne i trzeba się w tym ćwiczyć. Ja myślę, że to nie przyjdzie tak od razu. Trzeba w tym nabierać wprawy i ten wysiłek ciągle, stale go wkładać.
K: Do tego chcielibyśmy zachęcić naszych słuchaczy kończąc tą rozmowę. Dziękuję ci Marcinie, że zechciałeś odwiedzić Stację Zmiana i opowiedzieć o tych swoich zmianach.
T: Że powiedziałeś, że warto marnować czas na analizę i podejmowanie decyzji i że człowiek na to zasługuje, żeby sobie zrobić nawet pół roku takie konstruktywnego szukania swojej drogi.
T: W każdym razie uważam, że ta od lat krążąca fraza, że dane to jest nowa ropa naftowa na początku Łukasiewicz, który ropę naftową zaczął używać, też nie bardzo wiedział, że oprócz lampy naftowej do czegokolwiek innego ona będzie służyła, a przecież dzisiaj, gdybyśmy sobie wyobrazili życie nasze bez opon, tworzyw sztucznych, paliwa i wielu innych rzeczy, trudno sobie wyobrazić świat bez ropy naftowej i jej pochodnych. To tak samo myślę, że jesteśmy na takim etapie trochę po Łukasiewiczu z tymi danymi i dopiero jeszcze zobaczymy, jakie to są złoża i jak bardzo są bogate.
K: Dlatego jestem pełna ciekawości, jak będzie wyglądało twoje życie i praca za dziesięć lat. Trzymamy kciuki za ciebie i myślę, że wszyscy nasi słuchacze razem z nami. Dziękuję bardzo za uwagę.
M: Dziękuję bardzo za rozmowę.
T: Dzięki.