Podczas konferencji Infoshare rozmawiam z Tomaszem Manikowskim. Poruszamy temat emocji, życiowych wyzwań, rozmawiamy o ścieżce kariery, biznesie, rodzinie i wartościach. Tomasz od szesnastego roku życia pomagał ojcu w prowadzeniu biznesu, a gdy osiągnął pełnoletność sam został przedsiębiorcą. Prowadził działalność gospodarczą, przez wiele lat był głównym udziałowcem w jednej z pomorskich spółek. Przez ostatnie lata zbierał doświadczenia jako menedżer.
Tomasz jest również mówcą i trenerem mentalnym, a poza tym rekordzistą świata w pływaniu długodystansowym osób niepełnosprawnych oraz posiadaczem licencji kierowcy wyścigowego. Tomek urodził się bez obu nóg i prawego przedramienia.
Więcej o Tomku Manikowskim na jego stronie: https://manikowski.pl/
Wykład Tomka, który powiedział na TEDxKoszalin: https://youtu.be/bNrB86xn0RQ
W tym videoblogu Maciej Budzich nazwał Tomasza Manikowskiego polskim Nickiem Vujicicem:
https://www.youtube.com/watch?v=QGjGNJQfcwc
Rozmawiamy podczas konferencji Infoshare, więc załączam moją relację z niej:
https://podprad.pl/7675/infoshare-najwieksza-konferencja-technologiczna-w-polsce-po-renowacji-wizerunku-czy-dala-rade/
Ciekawe myśli z rozmowy:
Nie zdajemy sobie sprawy, jak emocje wpływają na nasz proces decyzyjny.
Nowe technologie są super, ale nie należy zapominać o podstawach, że jesteśmy istotami emocjonalnymi i emocje na nas oddziaływują.
Moja perspektywa i moje wyzwania są zupełnie inne niż zmagania przeciętnego człowieka.
To nie jest słomiany zapał. Lubię próbować wielu rzeczy w życiu, by wybrać coś najlepiej pasującego do mnie.
Mam to szczęście, że potrafię uczyć się na błędach.
Jestem drugim pokoleniem przedsiębiorców. Jako dziecko przedsiębiorcy rzadko widziałem tatę w domu, sam mając rodzinę staram się znaleźć złoty środek pomiędzy czasem poświęconym rodzinie i pracy.
Osoby, które zaczynają biznes patrzą na sukcesy innych osób nie widząc ich porażek. Bo nie powinniśmy porównywać czyjejś wystawy z naszym zapleczem.
Jak możesz słuchać podcastu?
Możesz słuchać na tym blogu.
Ale możesz też słuchać nas na dowolnym odtwarzaczu mp3. Plik powinieneś pobrać z tego bloga, a następnie wgrać go na swój odtwarzacz.
Z wygody polecamy ostatni sposób, czyli słuchanie podcastów na swoim smartfonie. Robimy podobnie i jesteśmy zadowoleni, ponieważ ulubione podcasty można mieć ze sobą, by słuchać je w każdym miejscu i dowolnym czasie.
Śledź podcast Stacja zmiana na: iTunes | Android | SoundCloud | Twitter | Overcast | RSS
Prosimy, oceń nasz podcast
Jeżeli zechcesz nam w jakiś sposób podziękować za naszą pracę, najlepszym sposobem, będzie pozostawienie opinii w iTunes.
Dzięki temu, że to zrobisz, podcast Stacja Zmiana będzie widoczny i ułatwi nam docieranie do słuchaczy.
Możesz to zrobić klikając na linka poniżej:
Transkrypcja:
Katarzyna Michałowska: Dzień dobry. Witam was na Stacji Zmiana. Jest to podcast o tym, że coś się kończy, coś się zaczyna, a na pewno się zmienia. Dzisiaj jestem na konferencji Infoshare i naprawdę bardzo się cieszę, bo moim gościem dzisiaj będzie Tomek Manikowski.
Nie mamy dużo czasu, żeby porozmawiać, ale jestem przekonana, że to będzie inspirująca rozmowa jak te konferencje.
Tomku, czy możesz się przedstawić naszym słuchaczom?
Tomasz Manikowski: Dzień dobry. Tak jak powiedziałaś, nazywam się Tomasz Manikowski i cała przyjemność po mojej stronie. Bardzo się cieszę, że mogę być dzisiaj twoim gościem i że dane nam było się dzisiaj spotkać. Mówi się, że świat jest mały, ale okazuje się, że nawet na tak małej przestrzeni jaką jest Gdańsk, po latach bywania na tej samej konferencji, dopiero dzisiaj było dane nam się poznać.
Katarzyna Michałowska: Dokładnie.
Tomasz Manikowski: Także fajnie, że mieliśmy to szczęście.
Katarzyna Michałowska: Masz rację Tomasz.
Super sympatyczna osoba. Powiem wam, że Tomasz od razu skradł moje serce.
Tomek, chciałam się ciebie zapytać, ty będziesz dzisiaj prelegentem…nie dzisiaj, tylko jutro, na konferencji Infoshare, nasi słuchacze posłuchają już po konferencji Infoshare tego podcastu, ale na tej scenie marketingowej chcesz poruszyć temat związany z emocjami i czy to jest coś ci bliskiego, ta inteligencja emocjonalna?
Tomasz Manikowski: Jest to coś zdecydowanie mi bliskiego i bliskiego chyba nam wszystkim, bo my wszyscy jesteśmy istotami emocjonalnymi, wszyscy emocjonujemy się w mniejszym lub większym stopniu, emocjonują nas różne rzeczy. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak emocje wpływają na nasz proces decyzyjny i właśnie o tym chcę jutro mówić, czyli chcę uświadomić marketerom w dobie…szczególnie na tej konferencji, gdzie mówi się bardzo dużo o technologiach, o tym świecie przyszłości. Chcę trochę wrócić do podstaw i powiedzieć o tym, że technologie są super, wszystkie nowości techniczne są jak najbardziej ok, można z tego czerpać, ale nie należy zapominać o tym, co jakby leży u samych podstaw, czyli o tym, że jesteśmy istotami emocjonalnymi i że emocje na nas oddziaływują.
Katarzyna Michałowska: Tomasz, jak opisujesz siebie, mówisz, że jesteś osobą, która jest trenerem mentalnym. Bardzo chciałam się ciebie zapytać o tę definicję. Co to znaczy dla ciebie?
Tomasz Manikowski: Słowa czy stwierdzenia “trener mentalny” używam zastępczo dla sformułowania “coach”, które w Polsce ma bardzo złe konotacje.
Ja nie jestem coachem w jaki większość Polaków rozumie, czyli osobą, która ze sceny mówi, jak inni mają żyć, bo ja tego nie robię…chociaż zdarza mi się oczywiście występować na scenie w roli mówcy motywacyjnego, ale wówczas występuję w roli mówcy, a nie jako coach. Jak ja rozumiem, bycie coachem to jest pewna przestrzeń, którą tworzę z klientem, w której przebywamy w sposób jak najmniej dyrektywny, który ja jestem cały dla klienta i prowadzimy taką fajną, pogłębioną rozmowę, w której staram się być tylko takim lustrem dla mojego klienta. Jakby to jest moja definicja słowa “coach”.
Natomiast używam słowa “trener mentalny” z uwagi właśnie na te złe konotacje, jakie istnieją w odbiorze społecznym, w naszym społeczeństwie. Mam wrażenie, że to jest trochę łatwiejsze do zrozumienia. Ze słowem “coach” wiele osób rozumie wiele złego, natomiast słowo “trener mentalny” bywa, może, trochę intrygujące, być może od razu nam się zapala jakaś lampka, forma zrozumienia. Natomiast dla mnie osobiście “trener mentalny” to jest osoba, która właśnie pracuje nad tą zmianą, czyli to może być zmiana na różnych płaszczyznach albo różnych poziomach, ponieważ każdy z nas mierzy się z różnego rodzaju wyzwaniami. Moja perspektywa i moje życiowe wyzwania są zupełnie inne niż większości osób.
Może dopowiem to, czego nie widać. Ja się urodziłem niepełnosprawny. Nie mam obu nóg i prawego przedramienia, więc już chociażby z tego względu moje wyzwania w sposób oczywisty różnią się od pełnosprawnych osób, zarówno w tej przestrzeni życiowej jak i zawodowej.
Katarzyna Michałowska: Dziękuję ci Tomek, że to zdradziłeś naszym słuchaczom.
I to jest niesamowite, słuchajcie, że Tomasz mówi o sobie, że pływa, lubi szybką jazdę, lubisz Formułę 1. Łamiesz stereotyp osoby…może ludzie myślą, że osoba, która jest niepełnosprawna, tak jak powiedziałeś o sobie, powinna być w domu, a ty jesteś aktywny zawodowo, wychodzisz do ludzi i jeszcze ludziom pomagasz. Tomek, jak ty to robisz?
Tomasz Manikowski: Tu dochodzimy do rzeczy, która stanowi dla mnie bardzo duży problem, ponieważ dla mnie są to jak najbardziej normalne rzeczy i jakby na chwilę zamknąć oczy i zapomnieć, że ja nie mam nóg, nie mam tego prawego przedramienia, to pewnie nie byłoby to niczym niezwykłym, bo prowadzę samochód, pływam, pół roku temu urodził mi się wspaniały syn…
Katarzyna Michałowska: Ooo, gratulacje.
Tomasz Manikowski: Dziękuję.
I gdyby zapomnieć o tym, co przed chwileczką powiedzieliśmy, to pewnie nie byłoby w tym nic niezwykłego. Natomiast ja jestem postrzegany jako osoba, w cudzysłowie, niezwykła, dlatego że wyróżniam się na tle innych, niepełnosprawnych osób. Jest to bardzo trudny temat do przepracowania, nie dla mnie, ale dla tych osób, które gdzieś tam muszą się borykać z pewnymi ograniczeniami materialno-fizycznymi, które ich dręczą, ale które często sprowadzają się do pewnych barier ograniczeń, które mamy wszyscy w różnym stopniu w naszych głowach. Myślę, że przede wszystkim to jest rzecz, która jest do przewalczenia, bo ja z moimi barierami uporałem się na dość wczesnym etapie. Myślę, że to jest cała moja tajemnica i cały mój sukces.
Katarzyna Michałowska: Tomek, a to pomogli ci rodzice czy przyjaciele, w sensie takim, że miałeś dobrych ludzi wokół siebie, którzy ci w tym pomogli?
Tomasz Manikowski: Zdecydowanie mam szczęście do otaczających mnie osób, w ogóle stwierdzam, że spotykam dobrych ludzi na swojej drodze.
Jesteśmy istotami społecznymi, więc ciężko jest powiedzieć, że pomogła mi konkretnie ta, ta i ta osoba. Na pewno rodzina, na pewno rodzice, na pewno szkoła, na pewno przyjaciele. To wszystko nas kształtuje. Mówi się nawet, że jesteśmy sumą naszych doświadczeń, jakby jesteśmy tacy jak nasze najbliższe otoczenie, więc ja nie potrafię powiedzieć, w jakim stopniu jestem taki, jaki jestem dzięki temu, że otaczali mnie tacy a nie inni ludzie, a w jakim stopniu jest to moja własna zasługa. Na pewno duża, duża część tych zasług leży po stronie wspaniałych osób, które mam szczęście na swojej drodze spotykać.
Katarzyna Michałowska: To jest ciekawe, że, jeżeli kogoś poznajesz, już ma się z nim flow albo nie i właśnie sobie myślę o tobie Tomasz, że masz jakiś taki super charakter, że dobrze się z tobą rozmawia, jesteś taki akceptujący, nie ma w tobie takiej oceny, czy takiego spojrzenia, że coś idzie albo nie idzie. To jest naprawdę serdeczne. Wydaje mi się też, że jesteś też obdarowany jakimś takim szczególnie fajnym charakterem.
Tomasz Manikowski: Jest mi bardzo miło, aczkolwiek nieskromnie muszę powiedzieć, że zdarzało mi się to usłyszeć już wcześniej…
Katarzyna Michałowska: No, widzisz.
Tomasz Manikowski:…ponieważ dosyć często to słyszałem od moich przyjaciół, znajomych, osób, które spotykałem po raz pierwszy i to była jedna z rzeczy, która pchnęła mnie do tego, żeby nauczyć się coachingu, bo zastanawiałem się, w jaki sposób mogę to praktycznie wykorzystać skoro ludzie w taki sposób mnie właśnie odbierają. Jako sposób naturalny wymyśliłem sobie, że to będzie pasowało do tego zawodu i do tej formy pomocy innym.
Katarzyna Michałowska: Czy tę ścieżkę, którą wybrałeś, żeby zostać coachem, ona była na początku twojej ścieżki naukowej czy odkrywania siebie, czy ona po prostu się pojawiła w pewnym momencie dopiero później?
Tomasz Manikowski: Absolutnie nie.
Katarzyna Michałowska: No właśnie.
Tomasz Manikowski: Ja często słyszałem, że mam słomiany zapał, a ja mówię, że to nie jest słomiany zapał tylko lubię próbować różnych rzeczy w życiu. I coaching to jest jedna z rzeczy, których w życiu spróbowałem.
Na gruncie zawodowym robiłem masę różnych rzeczy. Na gruncie pasji ja potrafię kilku rzeczy w ciągu roku liznąć, spróbować. Niektóre zostają ze mną na dłużej, niektóre są ze mną w zasadzie przez całe życie, a niektóre spróbuję, zobaczę, że to było w mniejszym stopniu dla mnie i odpuszczam, zostawiam. Coaching był jedną z tych rzeczy, które spróbowałem i które już ze mną zostały, bo w jakiś sposób tam transformuje osoby, które raz do tej rzeki wejdą.
Katarzyna Michałowska: A możesz powiedzieć o swojej ścieżce rozwoju zawodowego? Gdzie ty próbowałeś? Bo też napisałeś o sobie, że prowadziłeś biznes, który… coś tam się nie udało, więc też się tak otwarcie do tego przyznajesz. Dziękuję ci bardzo, bo rzadko mówimy o swoich porażkach. Człowiek je ukrywa.
Tomasz Manikowski: Gdybym miał podsumować moje biznesowe osiągnięcia, to chyba więcej miałby w kolumnie porażka niż że się udało. To jest bardzo niepopularne w Polsce. Natomiast w świecie, w Stanach Zjednoczonych jest to uznawane za pewnego rodzaju kapitał doświadczenia. Powiem więcej, miałem kiedyś okazję poznać Fadiego Bisharę. Jest to Amerykanin, który jest pochodzenia, powiedzmy, bliskowschodniego, który prowadzi pewnego rodzaju inkubator startupów. Wyszukuje z całego świata firmy, w których widzi potencjał, zaprasza do swojego inkubatora licząc na to, że uda mu się osoby z pomysłem i ciekawą formą wdrażania tego pomysłu połączyć z osobami, które mają pieniądze, z aniołami biznesu. On na tym zarabia, na łączeniu tych osób. Natomiast bardzo dużo fajnych firm udało mu się dzięki temu wypromować.
On powiedział mi jedną, bardzo ważną rzecz, że, jeżeli przychodzi do niego firma, startup, który ma pomysł, ma ciekawą realizację, ale jest to ich pierwszy pomysł, pierwsze wdrożenie, to jakkolwiek perfekcyjne byłoby to wdrożenie i jakkolwiek fantastyczny byłby to pomysł, to żaden anioł biznesu nie włoży ani jednego dolara do tego pomysłu.
Natomiast, kiedy przychodzi człowiek, który mówi, że w ciągu dwudziestu lat popełnił wiele błędów, nauczył się z tego to, to i to, taka osoba ma o wiele większe szanse na uzyskanie finansowania.
No i ja też wolny od tych błędów nie jestem, popełniłem ich całkiem sporo, utopiłem sporo pieniędzy. Mam natomiast to szczęście, że potrafię uczyć się na tych błędach. To jest jedna rzecz.
A druga rzecz, ja jestem chyba pierwszym pokoleniem osób, które nie zaczynają w Polsce totalnie od zera. Mój ojciec jest przedsiębiorcą. Zaczynał jeszcze w ciemnych, zamierzchłych czasach, kiedy w Polsce prowadzenie biznesu było porównywane do hochsztaplerstwa i tym podobnych rzeczy, więc znam prowadzenie biznesu z jego perspektywy tamtych czasów, czyli jestem drugim pokoleniem przedsiębiorców w mojej rodzinie. Miałem to szczęście, że mogłem się uczyć na doświadczeniach mojego taty. Od szesnastego roku życia bywałem przy nim, jeździłem na walne zgromadzenia, obserwowałem to z boku, widziałem z iloma wyzwaniami, z iloma litrami potu i łez się to wiąże i poniekąd sam tego doświadczałem, bo jako dziecko przedsiębiorcy bardzo rzadko widziałem tatę w domu. Myślę, że każdy, kto ma rodziców, którzy prowadzą biznes, wie, z czym się to wiąże, wie, jakie to poświęcenie nie tylko dla samego przedsiębiorcy, ale i dla jego rodziny.
Wyciągnąłem z tych wszystkich błędów i błędów mojego taty… mam nadzieję… dużą lekcję i teraz, mając rodzinę, bardzo duży nacisk kładę na między innymi na to, żeby starać się znaleźć złoty środek i balans między tym poświęceniem dla biznesu, który jest oczywisty i konieczny, bo jeśli chcemy gdzieś w życiu zajść, to trzeba się troszeczkę namęczyć. Ale staram się to robić mądrze, tak aby to wahadełko wychylające się między pracą a domem w ostatecznym rozrachunku gdzieś zawsze balansowało w okolicach środka.
Katarzyna Michałowska: Powiem ci Tomasz, że trochę ci zazdroszczę o ten wkład, o którym powiedziałeś, twojego taty. Jednak naprawdę ciężko jest ryzykować…być przedsiębiorcą, jeśli się nie widziało tego u swoich rodziców. To jest naprawdę super, że ty wiesz, że czasami coś wychodzi, a czasami nie wychodzi. Ludzie, którzy są tym pierwszym pokoleniem przedsiębiorców, oni często mają wyższe oczekiwania wobec siebie, taką presję, że powinno się udać. A przecież udaje się albo się nie udaje. Więc to jest super zasób.
Tomasz Manikowski: Ja myślę, że problemem pewnego rodzaju dla osób, które zaczynają biznes, jest to, że patrzą na sukcesy innych osób…
Katarzyna Michałowska: Tak.
Tomasz Manikowski:…nie widząc ich porażek.
Gdzieś, kiedyś usłyszałem takie genialne stwierdzenie i bardzo sobie je wziąłem do serca i czasami je powtarzam, aby nie porównywać czyjejś wystawy do swojego zaplecza.
To jest tak piękne, ponieważ…szczególnie w dzisiejszych czasach, w czasach Facebooka, Instagrama oglądamy sukcesy innych osób…ja sam nie jestem inny, bo też na Facebooku czy na innych mediach społecznościowych nie pokazuję godzin przygotowań do prelekcji. Nie pokazuję, ile czasu zajęło przygotowanie dziesiątek slajdów. Nie pokazuję godzin spędzonych przed lustrem i ćwiczenia tych samych…Na prelekcjach przychodzę uśmiechnięty i mówię: “Oto jestem”, jestem już na konferencji. Natomiast prawda jest taka, że u nikogo to nie wygląda w ten sposób. 99,9% czasu to jest ten czas, który spędzamy u siebie w biurach, które często mają kilka metrów kwadratowych, które spędzamy nad hektolitrami kawy. To nie jest seksowne ani medialne, dlatego tego się nie pokazuje. Natomiast życie każdej osoby, która odniosła mniejszy lub większy sukces, to przede wszystkim jest to zaplecze. Na tej wystawie jest bardzo niewiele, chociaż pokazujemy właśnie wystawę.
Katarzyna Michałowska: Teraz, Tomasz, jest taka moda…moda?…może trend, że dużo się mówi w firmach o wartościach, że buduje się firmy na wartościach. Ty tutaj powiedziałeś o tym, że rodzina jest dla ciebie ważna, że nie chciałbyś tego zgubić rozwijając swoją działalność.
Czy masz jakieś wartości, jakieś fundamenty, którymi się kierujesz w życiu, które są dla ciebie ważne, które są taką ostoją, latarnią morską?
Tomasz Manikowski: Wiesz co, bardzo często decyduję o tym, jakie ja podejmuję w życiu, jest pewnego rodzaju poczucie takiej ogólnej sprawiedliwości. Zarówno takiej, która dotyczy mnie osobiście, jak i takiej życiowej. Nie zdarza mi się wchodzić w biznesy, interesy, które mogą w jakikolwiek sposób kogoś skrzywdzić, które byłyby niesprawiedliwe.
Więc to poczucie sprawiedliwości to jest coś, co jest dla mnie bardzo ważne, poza rodziną, o której wspomniałaś. Ale taką trzecią rzeczą, która wydaje mi się często jest bardzo zaniedbywana przez wiele osób, może zabrzmi to trochę egoistycznie, to jest własne ja. Nie można zapominać o własnym szczęściu, nawet jeśli jesteśmy częścią jakiejś większej bańki, czyli rodziny, jakiejś firmy, jakiejś społeczności, w której funkcjonujemy.
Wydaje mi się, że pamiętanie o tym swoim ja jest bardzo istotne, ponieważ często spotykam się…nawet w pracy coacha…nie potrafią powiedzieć, dlaczego są nieszczęśliwe, ponieważ tak naprawdę zapominają w tym wszystkim o sobie. Często bardzo się poświęcają, poświęcają się dla innych, dla jakiejś większej idei, dla rodziny, dla firmy i zapominają, że jest jeszcze ta przestrzeń “moja”, bardzo ważna, bliska. Nie ma nic bardziej bliskiego, osobistego, bliższego naszej skórze niż zatrzymanie się i zastanowienie się, co jest dla mnie ważne.
Myślę, że rodzina, to poczucie takiej ogólnej sprawiedliwości i pamiętanie o tym, aby nie zapomnieć o swoim “ja” i o tym, co jest dla mnie, oczywiście w danym momencie, ważne i istotne.
Katarzyna Michałowska: A widzisz Tomasz, trochę zadyskutuję z tobą, bo, kiedy na Stacji Zmiana poruszamy takie tematy związane z tymi różnicami pokoleniowymi, często to pokolenie starszych, starszych czyli 35+, ma takie pretensje do pokolenia tych młodszych, 20+, że ci 20+ nie chcą się poświęcać, że oni nie są lojalni, nie poświęcają się, że są tacy egoistyczni. A ci, którzy są 35+, może nawet 40+ mówią “Ale my poświęcaliśmy się, my nie szukaliśmy tego swojego”, więc tutaj jest taka różnica. Pewnie gdzieś tutaj trzeba ten balans wyważyć, między jednym a drugim, bo z drugiej strony, tak jak mówisz, spotykasz smutnych ludzi, którzy nie wiadomo dlaczego są smutni, bo nawet nie myślą o sobie: “Poświęciłam się”… nie wiem… “jestem mamą. Poświęciłam się dla rodziny i tak dalej. A moje rzeczy zawodowe leżą”, więc takich ludzi się pewnie spotyka.
Tomasz Manikowski: Jak ja słyszę, że ktoś poświęcił się, bo jest mamą…
Katarzyna Michałowska: No właśnie.
Tomasz Manikowski:…to ma tak negatywny wydźwięk, konotacje.
Ja doceniam ciężką pracę mojej żony, którą wykonuje przy dziecku, ale nie słyszę z jej ust, że to jest poświęcenie…
Katarzyna Michałowska: No tak.
Tomasz Manikowski:…My na nasze dziecko bardzo długo czekaliśmy i jest to dla nas pewnego rodzaju nagroda i oczywiste jest dla nas, że dziecko wiąże się z ciężką pracą, która też w dużej mierze u nas leży po stronie Kasi, mojej żony, i bardzo się cieszę, że ona ten duży ciężar bierze na siebie.
Natomiast nie wydaje mi się, żeby którekolwiek z nas nazwało to poświęceniem.
Więc, jeżeli mówimy, że coś jest poświęceniem, prawdopodobnie gdzieś dokonaliśmy złych wyborów. Właśnie o tym mówimy, żeby stać obiema nogami na fundamentach, na wartościach i może problem polega na tym, że nie zastanawiamy się w życiu nad tym, co jest naszymi wartościami. Być może sztampowo mówimy, że dla nas jest ważna miłość, a się okazuje, że tak naprawdę ważne dla nas były pieniądze i kariera. Tylko to brzmi trochę niefajnie, jak powiemy, że dla nas są ważne pieniądze i kariera.
Katarzyna Michałowska: Albo poczucie bezpieczeństwa, bo na przykład zauważ, że może być tak, że poświęcam się dla rodziny, bo chcę mieć poczucie bezpieczeństwa, że kiedyś ta rodzina się o mnie zatroszczy. Rozumiesz? Że to jest interesowne, a nie bezinteresowne, więc też się nad tym zastanawiam.
Tomasz Manikowski: Super, tak.
Katarzyna Michałowska: Tomek, już będziemy lądować z naszą rozmową, więc wracam do tego klimatu, który nas otacza: Infoshare, konferencja, powiedz mi, co lubisz w tej konferencji? Co jest dla ciebie ciekawe? Dlaczego tutaj wracasz?
Tomasz Manikowski: Po pierwsze jestem dumny, że tego typu przedsięwzięcie, taka impreza dzieje się w Polsce i dzieje się kilometr od mojej firmy. Po raz pierwszy mam szansę występować tysiąc metrów od swojego biura, więc to jest w ogóle rewelacja.
Ja mam trzydzieści parę lat, ja jestem taki trochę jeszcze retro, a trochę nowoczesny. Dla mnie ta konferencja jest takim połączeniem absolutnie nowoczesnych technologii, takiego trochę, nie wiem nawet czy XXI wieku, XXII wieku już wręcz można mówić. A jednocześnie fajne jest to, że znajduje się na takiej konferencji miejsce dla takich jak ja, gdzie będę mówił o takich rzeczach fundamentalnych, czyli o emocjach w marketingu. Czyli organizatorzy widzą potrzebę budowania tego domu od fundamentów, czyli począwszy od rzeczy fundamentalnych aż na wodotryskach skończywszy.
To jest ta wartość, która mnie najbardziej w Infoshare kręci. Poza tym genialna organizacja. Bywałem na wielu, różnych konferencjach i jest to absolutnie światowy towar. Nie mamy się, czego wstydzić. Możemy być dumni, że w Gdańsku tego typu impreza się odbywa. Ja na pewno jestem.
Katarzyna Michałowska: Tomasz, bardzo ci dziękuję. To był taki szybki wjazd na naszą Stację Zmiana, że mogliśmy w takim szumie chwilę porozmawiać, dostać chwilę refleksji. Myślę, że jeszcze prawdopodobnie zaproszę cię na Stację Zmiana. Jesteś pierwszy raz, ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy mogli więcej porozmawiać. Dzisiaj zatrzymując się na konferencji mieliśmy taki wspólny czas.
Dziękuję ci bardzo.
Tomasz Manikowski: Ja dziękuję, było mi bardzo miło z tobą rozmawiać.
Katarzyna Michałowska: Dzięki