Lifestyle,
Psychologia,

Pomagam w otwieraniu oczu – Przemek Staroń – nauczyciel, psycholog, trener

28 sierpnia 2017

Przemek Staroń uczy etyki, wiedzy o kulturze i filozofii, prowadzi własną działalność, wykłada na uniwersytecie i szkoli innych. Powszechnie słyszy, że uczy w Hogwarcie, a prowadzony przez niego międzypokoleniowy fakultet filozoficzny nazywa się Zakon Feniksa.

W szkole nazywają go profesorem Snapem, ponieważ używa Snapchata do tłumaczenia filozofii (filosnapy) i podtrzymuje przy pomocy social mediów kontakt z uczniami – w tym celu wykorzystuje także Instagrama i Facebooka. Dlatego nie raz już usłyszał, że jest nauczycielem w chmurze. Podkreśla jednak, że są to tylko narzędzia, bo jego wartościami w pracy wychowawczej są: efekt wow, szacunek, otwartość, szczerość oraz zwyczajna rozmowa z uczniami szanująca ich emocje i potrzeby.

Nasza rozmowa jest bardzo ciekawa i nie jest tylko o tym, dlaczego tak trudno jest ocenić, jaka jest dzisiejsza młodzież. Jest także o tym, że młodzież lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych miała takie same fundamentalne potrzeby, uczucia i pragnienia, jakie ma młodzież dzisiejsza. O tym, że chcemy być kochani, doceniani i pragniemy spełnienia, zarówno gdy jesteśmy młodzi, jak i gdy jesteśmy starzy. Jest słowo o adekwatnej ocenie samego siebie, ale rozmawiamy też o wyzwaniach, które niosą ze sobą nowe narzędzia internetowe oraz jaki związek ma Józef K. z “Procesu” Kafki z młodymi ludźmi w naszych czasów.

Pod koniec rozmowy Przemek rozkręca się coraz mocniej, więc efekt wow! macie zagwarantowany. Ale jest to możliwe tylko wtedy, jeśli wysłuchacie tę rozmowę uważnie, od początku do końca!

Przemka warto śledzić w social mediach:

  • na Facebooku (Przemek Staroń)
  • na Instagramie (@pan_pe_ii)
  • na Snapchacie (panpeii)

Wystąpienie Przemka na Edu Moc Online: http://bit.ly/2vpR0ZK

Firma współtworzona przez Przemka – Centrum Rrozwoju Jump: http://bit.ly/2xlgFUI

Profil Przemka w Centrum Prasowym Uniwersytetu SWPS: http://bit.ly/2wxd6Nq

Wystąpienie Przemka na TEDexie w Sopocie: http://bit.ly/2xAWuS0

Ściąga, czyli kilka przydatnych definicji

Efekt kohorty w psychologii: http://bit.ly/2wd4hFU

Metabolizm informacyjny: http://bit.ly/2w7cdKF

Peak Experience Abrahama Maslowa: http://bit.ly/2wdt78L

Mij jaskini Platona: http://bit.ly/2wPqnAN

Brzytwa Ockhama: http://bit.ly/2geiSNz

Jak możesz słuchać podcastu?

Możesz słuchać na tym blogu.

Ale możesz też słuchać nas na dowolnym odtwarzaczu mp3. Plik powinieneś pobrać z tego bloga, a następnie wgrać go na swój odtwarzacz.

Z wygody polecamy ostatni sposób, czyli słuchanie podcastów na swoim smartfonie. Robimy podobnie i jesteśmy zadowoleni, ponieważ ulubione podcasty można mieć ze sobą, by słuchać je w każdym miejscu i dowolnym czasie.

Śledź podcast Stacja zmiana na: iTunes | Android | RSS

Prosimy, oceń nasz podcast

Jeżeli zechcesz nam w jakiś sposób podziękować za naszą pracę, najlepszym sposobem, będzie pozostawienie opinii w iTunes.

Dzięki temu, że to zrobisz, podcast Stacja Zmiana będzie widoczny i ułatwi nam docieranie do słuchaczy.

Możesz to zrobić klikając na linka poniżej:

-> Link do podcastu w iTunes

Transkrypcja:

Tomasz: Dzień dobry. Witamy na Stacji Zmiana. Wita was Tomek Nadolny i…

Katarzyna: Kasia Michałowska.

T: Oraz nasz gość dzisiaj. Dzisiaj jesteśmy w gościnie u…

Przemysław: U Przemka Staronia. Dzień dobry.

T: Jesteśmy we wspaniałym miejscu, w którym jest bardzo dużo książek, dużo gier planszowych i siedzimy na podłodze.

K: Tak, siedzimy na kocach. Musicie sobie to wyobrazić. Gdziekolwiek się teraz znajdujecie, możecie teraz usiąść sobie wygodnie, żeby posłuchać naszej rozmowy.
Przemku, czy możesz powiedzieć coś o sobie? Czym się zajmujesz? Jesteś niesamowicie inspirującą osobą i dlatego chcieliśmy zaprosić cię na Stację Zmiana. Mam nadzieję, że też nas wszystkich zainspirujesz. Powiedz, czym się zajmujesz, bo na pewno to, co byśmy powiedzieli o tobie, byłoby czymś za mało, nie opisującym. Jakimi działalnościami się zajmujesz?

P: Przede wszystkim chcę powiedzieć, że jest mi bardzo miło słysząc takie rzeczy, bo mam coś takiego, że jak ktoś mówi, że kogoś inspiruję, to zawsze mam wrażenie, że słyszę to pierwszy raz w życiu i dlatego za każdym razem czuję taki przypływ przyjemnych emocji. Natomiast podchodząc merytorycznie do odpowiedzi na twoje pytanie to myślę, że ja jestem takim człowiekiem, który gdzieś tam, w pewnym momencie uznał, że chce robić fajne rzeczy w życiu i staram się po prostu robić fajne rzeczy. A jako że dla mnie fajne rzeczy mają najczęściej związek z pracą z innymi ludźmi, z jakimś takim stymulowaniem myślenia. Na Facebooku kiedyś napisałem sobie w opisie profilu, że pomagam w otwieraniu oczu. Dokładnie tym się zajmuję jako psycholog. Pomagam ludziom, począwszy od grup takich jak więźniowie w zakładzie karnym, a skończywszy na szefach korporacji, pomagam patrzeć na świat szerzej, bardziej kreatywnie, bardziej też krytycznie. Pomagam również seniorom w tym, żeby bardziej zrozumieli cele swojego życia i zobaczyli, że życie nawet po sześćdziesiątce, siedemdziesiątce czy nawet dziewięćdziesiątce może być super. A jednocześnie zawsze byłem pasjonatem kultury, sztuki, filozofii i religii. Dlatego też hobbystycznie poszedłem uczyć do szkoły, ucząc wiedzy o kulturze, ucząc etyki, filozofii. No i generalnie to dwa główne obszary mojej pracy: firma, którą prowadzę ze swoim partnerem Centrum Rozwoju “JUMP” oraz właśnie szkoła. I w ramach Centrum Rozwoju “JUMP” współpracuję z uniwersytetem SWPS, uniwersytetem trzeciego wieku, wieloma różnymi podmiotami. No a w szkole szaleję jako, jak to niektórzy mówią, profesor Snap. Natomiast wszystko to się jakby łączy w całość. Po prostu pomagam ludziom otwierać oczy.

K: Przemku, takie pytanie, myślę, że wielu naszych słuchaczy nurtuje, co z naszą młodzieżą, jaka ta nasza młodzież teraz jest? Jakbyś ją określił? Dużo publikacji na temat millenialsów, pokolenia Z, przerażające mamy opisy, że ta młodzież już w ogóle nie jest zaangażowana społecznie, że jest bardzo skupiona na sobie, że potrzebuje wszystko szybko. Co ty myślisz? Pracując z nimi blisko, jakbyś scharakteryzował młodzież obecną, jakbyśmy tak patrzyli z punktu widzenia dojrzałego człowieka na młodzież, której wytyczamy cele, której chcemy pomóc, nakierować, wiadomo, że oni podejmują swoje decyzje, ale jak ty to widzisz?

P: Ja bym najpierw odpowiedział na to takim pytaniem na pytanie i skierował waszą uwagę ku moim książkom, które tutaj są i poprosić wszystkich słuchaczy, żeby spojrzeli teraz na swoje księgozbiory i spróbowali odpowiedzieć na pytanie: jakie są książki, które widzicie? Jakie są te książki?

T: Dużo psychologii…

K: Kilka mam.

T:…religii, kultury, polityki. I filozofia.

K: Asertywność.

T: Jest Seneka, więc jesteśmy w domu.

P: Swoją drogą, bardzo się cieszę, że tutaj tak wskazujecie na różne tytuły, które są dla mnie także ważne.
Zobaczcie, że każdy, kto by popatrzył na ten księgozbiór, mógłby odpowiedzieć na to pytanie na różne sposoby. Wy zaczęliście mówić obszarami tematycznymi, wskazywać konkretne tytuły. Myślę, że niejedna osoba mogłaby powiedzieć, że te książki są kolorowe, tu jest dużo niebieskich, żółtych. Sporo jest takich, które ledwo się mieszczą w regale, i tak dalej.
Jakby, kiedy słyszę pytanie, jaka jest jakaś grupa społeczna, najczęściej słyszę, jacy są seniorzy, jaka jest młodzież, to zawsze odpowiadam, że naprawdę trudno jest na to odpowiedzieć, gdyż przede wszystkim, kiedy my próbujemy opisać takie grupy, to musimy wybrać jakieś kryterium, na podstawie którego będziemy opisywać. To może brzmieć jakoś zbyt teoretycznie, ale jak to ktoś, kiedyś powiedział: nie ma nic bardziej praktycznego jak dobra teoria. I czasami rzeczy, które brzmią mega teoretycznie, są bardzo praktyczne. A w praktyce to ma się tak, że nie da się stworzyć jednolitego opisu młodzieży. Możemy po prostu wybrać kryterium, ze względu na które będziemy chcieli próbować tę młodzież opisać. Bo po pierwsze tutaj wszelkie generalizacje będą bardzo trudne. Tak samo jakby ktoś zapytał, jacy są współcześni ludzie dorośli. To tak samo, jaka jest współczesna młodzież. Więc po pierwsze generalizacja jest bardzo trudna, a po drugie musimy mieć świadomość, że właśnie jest kwestia tego kryterium: ze względu na co jest ta młodzież jest taka czy inna. Czy w odniesieniu do czasów, w których…no nie wiem, ja się wychowywałem w latach osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych, czy w odniesieniu do ludzi, którzy się wychowali w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych. Czy mówimy tutaj o ich funkcjonowaniu fizycznym, czy o funkcjonowaniu poznawczym, czy o funkcjonowaniu moralnym. Więc sorry za ten, może, przydługi, analityczny wstęp, ale to naprawdę jest trudne. Ja bardzo, bardzo, bardzo uczulam ludzi na to, żeby zamiast stawiać pytanie, jaka jest ta młodzież, poszukać może bardziej pytań takich, na które mimo wszystko będą mogli dostać odpowiedź. Jedno jest pewne, że świat współczesny, ta druga dekada XXI wieku, generalnie jest dramatycznie inny niż świat, który, i tutaj musimy wybrać jakąś podstawę analogii, na przykład był w latach dziewięćdziesiątych. To jest zarówno w kwestii tej takiej, powiedziałbym zdobyczy cywilizacyjno-technicznych, jak i też różnego rodzaju świadomości społecznej. Teraz siłą rzeczy ktoś, kto na przykład dorastał na początku lat dziewięćdziesiątych, będzie miał inną świadomość niż osoba, która dorasta w dzisiejszych czasach. Mówimy w psychologii, że to jest tak zwany efekt kohorty, że porównywanie różnych grup wiekowych jest o tyle zawsze trudne, że tak naprawdę ten efekt kohorty, czyli efekt pokolenia, mówiąc jeszcze bardziej ogólnie efekt czasu, w jakim się rodzisz, może być tak znacząco różny.
Dlaczego o tym mówię? Dlatego, że często słyszę, że młodzież to w ogóle w tej chwili nie widzi świata poza telefonami. Jakkolwiek brzmi to bardzo oceniająco, gdyby wyciągnąć z tego jakąś merytoryczną esencję, może chodzi o to, że młodzież bardzo często korzysta z telefonów komórkowych, zaznaczmy ze smartfonów, bo nie widzę młodzieży, która by korzystała ze starych modeli Alcatela, więc ta młodzież być może często z tego korzysta, posługuje się tymi smartfonami w różnych sytuacjach swojego życia, tylko że tak naprawdę to stwierdzenie, ono pozostawia nas bez pewnego kontekstu, które tutaj w dużej mierze może zweryfikować ten obraz z tego względu, że, gdyby ludzie urodzeni tak jak ja, w latach osiemdziesiątych, mieli dostęp do pewnych zdobyczy cywilizacyjnych, być może my bylibyśmy tak samo odbierani jak ta współczesna młodzież. Idąc dalej oznacza to, że ciężko jest tą młodzież definiować ze względu na takie rzeczy, które właśnie pojawiły się niedawno. To tak samo jakby porównać człowieka ze średniowiecza i człowieka współczesnego. Wyciągając z tego taki jeden sensowny wniosek, bardzo by się z nim zgodziła panna Marple z książek Agathy Christie, natura ludzka jest wszędzie taka sama. Mówiąc krótko, ta młodzież współczesna ma dokładnie te same aspekty człowieczeństwa, mówiąc tak górnolotnie, a schodząc do poziomu psychologii, ma te same potrzeby, te same uczucia, te same sposoby poznawania świata, aparat percepcyjny i tak dalej. Dokładnie to wszystko ma takie same jak młodzież lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i tak dalej. Jedyne co różni to to, że są w tej chwili inne narzędzia i w tym kontekście można powiedzieć, że ta młodzież żyje w świecie cyfrowym. Tak, ale ona żyje w świecie cyfrowym, to znaczy, że jest cyfrowa. Ok, ten świat cyfrowy bardzo oddziałuje na metabolizm informacyjny, często ci młodzi ludzie są wychowani w takich realiach, że nie są w stanie być poza tym, ale miejmy tę świadomość, ja powtarzam to jak mantrę: młodzież współczesna jest taka sama jak młodzież nie współczesna, tylko ma inne oprzyrządowanie.

T: Czyli narzędzia się zmieniają. A czy nie zmieniają się przypadkiem wyzwania, które czas przed nimi stawia, czyli czy trochę nie determinuje sposobu, w jaki muszą funkcjonować, bo pewnie trochę inaczej funkcjonują maturzyści niż na przykład ja w 1991 roku, kiedy ja zdawałem maturę? Funkcjonują inaczej, bo są specyficzne wyzwania. Widzisz je? Na przykład ten szybki pęd zmieniania się rzeczywistości, czyli co kilka lat jest kompletnie inaczej i jak oni zaczynają liceum, świat jest zdecydowanie inny, kiedy go kończą. Pojawiły się rzeczy, które kompletnie zmieniły sposób w jaki odbieramy rzeczywistość. Czy to tak nie jest trochę, że narzędzia jak najbardziej, bo zwłaszcza postęp technologiczny odcisnął na tych narzędziach piętno, ale czy też nie wyzwania inne i sposób, w jaki z tymi wyzwaniami muszą sobie radzić. Radzą sobie w trochę specyficzny sposób, który może czasami razi trochę starszych ludzi. Oni żyją w swoich czasach, muszą sobie z nimi jakoś radzić i może to powoduje taki dysonans w tym, jak bywają oceniani ludzie z tego pokolenia millenialsów.

P: Ja chcę podkreślić, bo jak powiedziałem na początku: tak, świat się zmienił i jak potem dodałem, najprawdopodobniej to zmieniło metabolizm informacyjny młodych ludzi i oni oczywiście pod wpływem tego wszystkiego się zmieniają, bo już w filozofii mamy bardzo często takie ukierunkowanie myśli, że kontakt generalnie z, dajmy na to, światem zewnętrznym, zmienia nas. To jest tak samo jak w fizyce, wiemy doskonale, że obserwator wpływa na to, co jest obserwowane. Natomiast chciałbym podkreślić bardzo jasno, że jakakolwiek analiza dotycząca młodzieży musi wyjść od tych cech, które są takie same, od tych cech fundamentalnych i te cechy się nie zmieniły. Dlaczego o tym mówię? Dlatego że bardzo często słyszę, że pokolenie Z ma gdzieś relacje, im wystarczy snapchat i tak dalej. To jest nieprawda i to wychodzi w badaniach, że to pokolenie Z – ono potrzebuje głębokich realnych relacji, właśnie tym bardziej potrzebuje, bo oni się urodzili tak naprawdę, można powiedzieć, na morzu cyfrowości, takiej efemeryczności i takiego pewnego poczucia, że jesteśmy tu i teraz i ta relacja zaraz zniknie, ale to nie oznacza, że ta potrzeba została wyrugowana. Dlatego chodzi o to, żeby zawsze w takiej analizie, najpierw bardzo mocno skupić się na tych fundamentalnych rzeczach, które są naprawdę takie same dla całej natury ludzkiej mówiąc tak trochę metaforycznie. Dopiero po tym możemy szukać tych różnic i te różnice, jak powiedziałem, one wypływają ze świata, w którym ta młodzież żyje i to dokonuje pewnej korekty ich samych. Właśnie tak, jak Tomku świetnie powiedziałeś, absolutnie to chodzi o wyzwania, to jest to, co powiedzieliśmy wcześniej, chodzi o te kwestie narzędzi, nie tylko cyfrowych, to chodzi o, powiedziałbym, charakter rzeczywistości. To jest to, co na przykład mówił Zygmunt Bauman, że, mimo wszystko, żyjemy w czasach takiej płynnej nowoczesności, gdzie generalnie pewne rzeczy funkcjonują zupełnie inaczej niż w czasach wiary modernistycznej w oświecenie, postęp i tak dalej. Czy na przykład, zwróćcie uwagę, żyjemy w czasach, w których już dawno upadły jakieś takie wielkie metanarracje, jak to mówił Lyotard, ja tu oczywiście dokonuję pewnej parafrazy, ale dotyczące choćby religii, jak jeszcze, dajmy na to, w latach sześćdziesiątych jak młody człowiek się wychowywał, miał gdzieś ten kontekst religii uwspólniającej jego doświadczenia gdzieś tam cały czas w głowie. W tej chwili tego już nie ma. Dlatego podsumowując jeszcze raz chcę powiedzieć, że oczywiście ta młodzież funkcjonuje inaczej, bo świat jest inny, są inne wyzwania, bo jest inna struktura rzeczywistości, bo generalnie dokonała się pewna mutacja metafizyczna i świat znalazł swoje odbicie w rzeczywistości wirtualnej, ale to są cały czas ci sami młodzi ludzie, ci sami, którzy byli pięćdziesiąt, sto lat temu, bo tak mówię metaforycznie, że oni żyją pod tym samym niebem co my, oni się tak samo zakochują, tak samo cierpią, tak samo czują dumę, tylko że świat spowodował, że niejako są wrzuceni w ten świat, który obecnie funkcjonuje, i oni nie potrafią inaczej. I to, że na przykład szukają miłości na Tinderze to nie świadczy o tym, że to są młodzi ludzie, którzy nie potrafią kochać. To są młodzi ludzie, którzy urodzili się i dowiedzieli się, że świat tak funkcjonuje, tak jak Józef K. w “Procesie” Kafki. On nie wiedział, dlaczego jest aresztowany, musiał się w tym odnaleźć. Ale przeżywał taki sam strach jak bohater każdej innej książki, każdego innego dzieła literackiego, w ogóle tekstu kultury, w którym nie wiedział, co się z nim dzieje.

K: Przemku i teraz właśnie chodzi o to, że nasze społeczeństwo musi porozumieć się, czyli ci ludzie, którzy nie funkcjonują w taki sposób, tak jak Tomasz mówi, że w innych czasach się urodził, i tak jak mówisz mamy te same potrzeby, to starsze pokolenie ma te same potrzeby, dokładnie to samo czuje w sercu, czuje pragnienie miłości, odczuwa samotność, odczuwa odrzucenie, różne emocje i wiem, że ty przebiłeś tę barierę i starasz się mówić do serca młodzieży, chcesz jakby pomimo tej różnicy kulturowej…

T: Skaczesz w ich świat, żeby go lepiej opisywać.

K: Tak, skaczesz w ich świat. Jesteś urodzony w tym innym pokoleniu, ale mimo to patrząc na ich potrzeby, patrząc na ich serce, starasz się powiedzieć im coś do serca. Powiedz mi Przemek, jak to zrobić, bo mi się wydaje, że to jest o tyle istotne, że jest ważne nie tylko dla nauczycieli, ale także dla rodziców, którzy czują się odrzuceni, nie rozumieją tego, co się dzieje z ich dziećmi. Wiadomo, że jest też ten proces nastoletni. To jest naturalne, że nastolatek musi…

T: Indywiduację przeżyć.

K: …przeżyć. To jest oczywiste, zrozumiałe, ale wydaje mi się, że rodzice mają… z tego co też słyszę i rozmawiam z nimi, czują się zagubieni. Właśnie tak jak mówisz, te stereotypy, on siedzi ciągle w telefonie, ale chodzi mi o to, jak ty przebiłeś się w swoim myśleniu to po pierwsze, a po drugie w swoim działaniu?

P: Ciekawe jest przede wszystkim twoje pytanie, bo ono wyzwala we mnie takie poczucie, że mógłbym na nie odpowiedzieć jakimiś mega rzeczami, a z drugiej strony wybrać jedno zdanie to jest dosyć trudno. Ja może powiem po prostu tak, że ja zawsze w swoim życiu żyłem w takim swoim poczuciu, że jeśli warto na coś tracić czas, to tylko na rzeczy fajne, a jednocześnie miałem bardzo dużą wyrozumiałość do różnych czynności, obowiązków, które po prostu musiałem w życiu robić, to na przykład znaczy, że studiowałem i były przedmioty, które mnie nudziły, to wiedziałem, że muszę to zdać, jakby z tym nie dyskutowałem, ale jednocześnie wiedziałem, że nie chcę się temu poświęcić, w sensie, że co trzeba zdać to trzeba zdać i tyle, ale jednocześnie nie zatrzymywać się, iść dalej i szukać swoich pasji. Bardzo głęboko żyje we mnie taka modlitwa, która, jak się okazało, jest modlitwą powtarzaną przez członków grupy AA: “Panie Boże daj mi odwagę, abym zmieniał to, co zmienić mogę. Daj mi siłę, żebym godził się z tym, czego zmienić nie mogę. I daj mi mądrość, żeby odróżnić jedno od drugiego”. Jakby kluczowe jest dla mnie ta mądrość w odróżnieniu powiedzmy tego, co trzeba zrobić, od tego, co jest fantastyczne. Ja zawsze starałem się iść ku temu, co jest “WOW”. Po rozróżnieniu tego powiedzmy to jest niezbyt ciekawy przedmiot, który trzeba zdać, ale to jest super i temu chcę się oddać. Kiedy zacząłem mieć, generalnie dość wcześnie, kontakt zawodowy z młodzieżą, z dziećmi i zacząłem z nimi pracować to jakby od początku miałem poczucie, że oni mają tak samo, że oni pewnie też muszą się nudzić różnymi rzeczami, a jednocześnie pociągają ich inne rzeczy. I wtedy sobie powiedziałem: kurka, skoro ja traciłem tyle czasu w życiu, żeby na przykład siedzieć na lekcjach, które mnie nudzą, żeby siedzieć na przedmiotach na studiach, które mnie nudzą, to dlaczego w ogóle mam im fundować to samo i stwierdziłem może to połączmy. Jeżeli oni muszą coś zaznać, to generalnie ja mogę to zrobić tak, żeby to było ciekawe. Jakby z tym podejściem wszedłem, w zasadzie jeszcze jako licealista, do pracy z grupami, na przykład byłem opiekunem na rekolekcjach i stwierdzałem, że skoro przez trzy godziny przed obiadem są te dzieciaki poddane mojej opiece, no to zróbmy to tak, żeby dla nich było fajne i dla mnie było fajne. Ja nie wiem, co w tym jest skomplikowanego? I zacząłem widzieć, że to super działa i tak rok po roku coraz bardziej się w tym utwierdzałem, oczywiście powiększając swój zakres, to znaczy widząc, że młodzież jest grupą, z którą chcę pracować, ale widząc też coraz więcej innych grup, z którymi chciałbym pracować. Generalnie w tej chwili, jak sobie liczę po trzynastu latach, jak zacząłem pracować z grupami jako licealista, to powiem szczerze, że ja sobie nie wyobrażam inaczej. Czy to są więźniowie, czy to są osoby niepełnosprawne, czy to są osoby bezrobotne, czy to są szefowie korporacji, moim zadaniem jest to, żebyśmy wspólnie nie tracili czasu. Kiedy często różne osoby mówią, że ciekawie prowadzę zajęcia, no tak, bo na inne rzeczy nie mamy w życiu czasu. Życie jest krótkie i uważam, że nie traćmy tego czasu, zarówno my, którzy jesteśmy prowadzącymi, jak i ci, którzy są naszymi odbiorcami. To jest moim zdaniem jedna rzecz, taka wspólnota zainteresowań, wspólnota ciekawości. Już nie będę cytował, ale generalnie już w starożytnej filozofii Platon, Arystoteles mówili, że tak naprawdę wszystko się rodzi ze zdumienia wszechświatem. Widzimy to u Szymborskiej, w Dezyderacie, wszędzie tak naprawdę. Tak jak Campbell pisał w “Potędze mitu”, od tego się wszystko zaczyna, od takiego stwierdzenia: Boże, jaki ten świat jest zachwycający, i jak w Dezyderacie jest świetnie powiedziane, z całym swoim znojem, trudem i rozwianymi marzeniami, ten świat wciąż jest piękny. Ja jestem takim Janem Chrzcicielem tego piękna, które jest w świecie, ja przychodzę i je ogłaszam. Natomiast druga rzecz jest taka, myślę, że to dotyczy kwestii ustawienia się w relacji, nie chcę się teraz zastanawiać, skąd to w sobie mam, bo to być może jest drugorzędne w tej chwili, ale zawsze miałem takie poczucie, że z ludźmi najfajniej się rozmawia wtedy, kiedy jedna i druga strona się czuje komfortowo, do tego w ogóle doszła analiza transakcyjna i teoria asertywności i w ogóle, a dla mnie to jest coś na zasadzie, czego się nauczyłem u babci i dziadka na działce, że, jeśli im źle skopię grządkę, a oni mi nie dadzą poziomek, to się będziemy czuli niefajnie. Ja im zrobię tę grządkę, oni mi dadzą poziomki i będzie super. Ja zawsze miałem takie poczucie, że to jest najprostsza rzecz na świecie, zrobić tak, żebyśmy my, ja jako jedna strona, ty, wy jak druga strona, czuli się spoko. I pracując z młodzieżą staram się wychodzić w ten sposób, że ja stoję przed trzydziestoma osobami czy czterystoma, jeśli jest jakiś wykład, no i co? No i przede wszystkim ja chcę się czuć fajnie, nie chcę się przez nich czuć ośmieszany, czy cokolwiek innego. Chcę się czuć fajnie, komfortowo. Chcę się czuć potrzebny i ważny. I tak samo oni. Oni chcą się czuć przeze mnie traktowani w sposób właściwy, szanowani. O nic innego w życiu nie chodzi. A się okazuje, że z jakiego powodu my uwierzyliśmy tak naprawdę jakimś różnym, dziwnym przekazom kulturowym, że trzeba w stosunku do siebie być nastawionym w sposób podrzędno-nadrzędny, protekcjonalny, nierówny. Przecież to jest paranoja. Ale my tak bardzo często funkcjonujemy. Proszę zwrócić uwagę, jak najczęściej funkcjonuje nauczyciel w relacji ze swoimi uczniami. On jest autorytetem. Ale co to znaczy? Że jestem ponad wami, że jestem ważniejszy. Ja tego nie rozumiem. Dlaczego zakładać, że ten uczeń, który siedzi przed nami, to jest ktoś mniej ważny, mniej rozumiejący świat? Przecież ten uczeń, do jasnej Anielki, on ma tyle zgromadzonych doświadczeń. Ta jego Locke’owska Tabula rasa ona się od małego dziecka, a w zasadzie od życia płodowego, zapisuje wielością różnych, wspaniałych doświadczeń. Może warto posłuchać Platona i tego, co powiedział, że my nie uczymy tych, którzy nie wiedzą, tylko tych, którzy nie wiedzą, że wiedzą i wydobyć te niesamowite doświadczenia z każdego człowieka, który przed nami stoi. Mam wrażenie, że nauczycieli często to blokuje a ja oczywiście na potrzeby rozmowy sprowadzam to tylko do nauczycieli, ale wiadomo, że tu możemy postawić…

K: Rodzice.

P: Dokładnie, z takim przypisem, że wiadomo, że relacja z rodzicami jest dodatkowo obarczona emocjami, ale mimo wszystko schemat jest podobny. Dlaczego my zakładamy, że ten człowiek jest głupszy, gorszy. On po prostu nie wiem jeszcze, ile on wie i z każdym rokiem swojego życia zdobywa więcej tych doświadczeń. Jeśli mu w tym pomożemy, to ten proces stawania się mądrym człowiekiem nastąpi o wiele szybciej, a jednak jest jakaś potrzeba chowania się za ścianą, w cudzysłowiu, “autorytetu”, za ścianą dystansu, a to naprawdę nie o to chodzi, bo to, co jest kluczowe w relacji nauczyciel-uczeń to relacja, jaka się tworzy i zmiana, która zachodzi w uczniu, może zajść tylko w tej relacji, a sorry nikt nie będzie wchodził w relację z zimną ścianą, więc w tej relacji trzeba być otwartym. I chcę jednocześnie podkreślić, bo to niektórzy mogą opacznie zrozumieć, to, o czym mówię teraz, ta otwartość, taka osobowościowa, w sensie ukierunkowania w podmiotowość ucznia, mówiąc kolokwialnie zainteresowanie się tym, co ma do powiedzenia i traktowanie go w pewnym sensie jako równego sobie, wcale to wszystko nie oznacza, że my mamy stać się kumplami, bo to oczywiste, że relacja nauczyciela z uczniem ze względów formalnych zawsze będzie wyglądała, że to jest to taka relacja nadrzędno-podrzędna, ale to jakby jedno drugiego nie wyklucza. Osobowościowo jestem otwarty i traktuję cię jak równego sobie, ale ze względu na sytuację formalną, w jakiej się znaleźliśmy, mam prawo egzekwować pewne zasady, konsekwencje i stosować dyscyplinę i to się naprawdę nie wyklucza, tylko trzeba to zrozumieć.

T: Używasz mediów społecznościowych, używasz smartfonów, używasz sposobów plastycznych wyrażania różnych mądrości, czy po prostu prawd życiowych w procesie dydaktycznym. Takie różne metody, które są bliskie młodzieży. Powiedz mi, dlaczego tak mało nauczycieli to wykorzystuje? Dlaczego ty się zdecydowałeś? Jeśli ktoś słucha, a nie wie, jak to się robi, czy warto, to powiedz, jak ty to oceniasz.

P: Widzicie, to jest tak, że to wszystko się wiąże z tym, co powiedziałem wcześniej. Ja mam po prostu poczucie, że świat naprawdę jest nieustannie zdumiewający i jakby sama możliwość dowiadywania się o świecie różnych rzeczy, wzbudza w nas takie poczucie… ja na to mówię poczucie Wow!, ale nie chciałbym tu się kreować na osobę, która wpadła na jakieś określenie, prawda jest taka, że już dawno temu Abraham Maslow mówił o takim big experience, czyli takim doświadczeniu szczytowym. Ja mam takie poczucie, że doświadczenie wiedzy i jeszcze w dodatku fajnie podanej, doświadczenie piękna, ono może prowadzić do przeżycia szczytowego. Zresztą moja znajoma ze studiów, bezhabitowa siostra zakonna, robiła badania na ten temat i praktycznie wyszło takie coś, więc myślę, że mamy na to potwierdzenie w nauce. W każdym razie chodzi o to, że ja zakładam, że ta rzeczywistość jest super i jakby nie ma znaczenia za pomocą czego my to przekażemy. To chodzi bardziej o to, żeby pokazać, że ta rzeczywistość, która nas otacza, świat, który nas otacza, wszechświat, czy używając pojęć współczesnej fizyki ten mega świat, czy wręcz krajobraz, bo w tej chwili fizycy mówią jasno, że to już nie jest wiele wszechświatów. Oni mówią, że tak naprawdę istnieje coś takiego jak krajobraz, który jest sumą nawet potencjalnych wszechświatów, więc warto się zastosować do ich nomenklatury. Chodzi o to, że prawie wszystko, co nas otacza, jest niesamowite i można pokazywać czy też przekazywać to innym ludziom na wiele różnych sposobów. Można to przekazywać za pomocą, wiecie, jak ja to zawsze mówię, wybajerzonych metod typu nowe technologie, wirtualna rzeczywistość, rzeczywistość rozszerzona. Ale można to też przekazać za pomocą zgniecionej kartki papieru. To jest kwestia, tylko i wyłącznie, narzędzia. Czasami taki maksymalizm jest cenny, czasami minimalizm jest cenny. Gdy chcesz komuś przekazać jakąś głęboką prawdę, czasami wystarczy jedna drobna rzecz, jak to się często robi na szkoleniach motywacyjnych, gdzie się bierze dziesięć złotych i się depcze i potem się pyta, czy byś to podniósł na ulicy. No podniósłbym. Ale je zdeptałem. Ale podniósłbym. No widzisz, a gdy ciebie depczą, uważasz, że tracisz wartość.
Ale to zawsze jest pytanie: kiedy, gdzie i jakim stopniu można do ludzi trafiać. Bo wiecie, jeśli się robi taki zajebisty wykład motywacyjny, spoko, czasami można wziąć, ja czasami tak robię, kiedy mówię o takim doświadczeniu, że poprosiłem grupę o zbudowanie maszyny latającej, oni tak kleili samoloty, a na biurku ma się zgniecioną kartkę papieru i biorę, rzucam przez salę. Lata? Lata. Jest maszyna latająca? Jest. Ale kiedy pracujesz z młodzieżą, to dzieje się coś takiego, że ty masz świadomość, oczywiście w zależności od tego, ile masz lekcji w ciągu tygodnia, ale dajmy na to, że mam tą jedną lekcję w ciągu tygodnia, ja przez trzy lata, tydzień w tydzień, pomijając oczywiście wszystkie moje nieobecności spowodowane chorobami, ale generalnie tydzień w tydzień – musiałem to powiedzieć, bo pewnie młodzież tego będzie słuchać i zaraz powie, że pana wcale nie ma tydzień w tydzień, ale tak uśredniając – chodzi o to, że tydzień w tydzień ja przychodzę i muszę mieć świadomość, że tych metod jest wiele, bo gdybym tylko używał zgniecionych kartek papieru czy zgniecionych dziesięciozłotówek, to oni po trzech tygodniach by powiedzieli: panie, ale to już było…

T: Sposób na Alcybiadesa by wynaleźli.

P: Dokładnie o to chodzi i dlatego zawsze mówię, że uczenie w szkole to jest moje hobby. Ja już dawno skumałem, że nauczanie w szkole to jest taki poligon. Ile ja do świata poważnego biznesu przeniosłem właśnie ze szkoły i biznesmeni wchodzą w to jak w masło. Ja im mówię potem: wiecie, że to jest metoda, którą używam z licealistami, a tak naprawdę pokazała mi koleżanka, która pracuje z podstawówką. Jak to? No, tak to. Bo właśnie metody to są tylko metody.
Natomiast zadaliście pytanie wprost dotyczące mediów społecznościowych. Ja zawsze mówię, że to jest taka trochę meta metoda, że jakby media społecznościowe stały się w mojej pracy nie taką dosłownie metodą, ale czymś, co to wszystko spaja. Jakby one same w sobie mogą być metodą, w momencie kiedy na przykład wysyłamy sobie filosnapy, gdzie oni, młodzież, pokazują mi, że znaleźli jakieś skojarzenie z filozofią, a bardzo lubią to robić. Ostatnio jakiś uczeń wysłał mi zdjęcie bidonu z siłowni, na którym był napis, firma się nazywa Russell Hobbs, a omawialiśmy zarówno Russella jak i Hobbesa, czy na przykład dziewczyny są na shoppingu i wysyłają: “Proszę pana, proszę pana, niech pan zobaczy. Arystoteles byłby dumny”, a patrzę nazwa spodni Avicenna. Więc jak mówię, to służy jakby wzmacnianiu wiedzy filozoficznej, ale to daje jakby spełnia dużo więcej funkcji. Bo to spełnia funkcję komunikacyjną, to spełnia taką funkcję terapeutyczną, powiedziałbym nawet. Ta możliwość komunikowania się przez media społecznościowe. Ja, jak byłem pierwszy raz na takim dużym wydarzeniu, gdzie o tym mówiłem, w sensie na Social Media Convent w 2016 roku, w ogóle byłem zszokowany reakcjami ludzi, bo ja naprawdę tam poszedłem na zasadzie, że chciałem powiedzieć… ja miałem poczucie, że idę do ekipy social mediowców, fajnie, gdyby mnie nie wyśmiali z tym. Oni zareagowali tak Wow!, że ja byłem naprawde w szoku. A potem tak myślałem, ale dlaczego? I doszedłem do takiego wniosku, że to chodziło chyba o, no na pewno nie chodziło o mój strój, który był bardzo przeciętny, ani barwa głosu, bo mówią, że mam ładny głos, ale sam głos na pewno nie wystarczy. Teraz się śmieję, ale naprawdę kluczowe jest to, że uważam, że to chodziło o to, że ja pokazałem, jak można naprawdę te media społecznościowe, wokół których, przepraszam, że to powiem, proszę tego nie wycinać, ale trzeba to powiedzieć, wokół których my się tak sramy: a to, a tamto, a wizerunek. Nie mówię, że to nie jest potrzebne, ale wokół tego jest tyle sztuczności, narosło tyle takiego ą, ę, że mam wrażenie, że ludzie są spragnieni takiej naturalności, wiarygodności, autentyczności, a pracując z uczniami bez problemu takie coś osiągam, oczywiście mając te zasady, o których wcześniej mówiłem: traktowanie ich równo. Więc jakby to nie jest tylko kwestia tego, że my się uczymy filozofii za pomocą snapchata. My się komunikujemy, my w ogóle uczestniczymy w swoich życiach. To jest bardzo ważne, bo ja na przykład mam dostęp do ich “My story” wrzucanych na snapchata, ale także do ich zdjęć na instagramie i, co jest ciekawe, oni wiedzą, że ja mam do tego dostęp, więc mam nadzieję, że wszyscy są świadomi tego, że to jakby czasami tworzy dziwne sytuacje, bo na przykład widzę niepełnoletniego ucznia z piwem i ktoś by powiedział: O, ja bym przestał korzystać z tych mediów społecznościowych, bo to by mnie stawiało w trudnej sytuacji. Ja mówię: i dzięki Bogu, że mnie stawia. Bo dzięki temu ja mogę mieć poczucie realnego wpływu, bo w tym momencie, na przykład mogę przetestować swój warsztat pracy. Czy ja na przykład napiszę: Ej, sorry, nie powinieneś tego wrzucać, czy skomentuję to w inny sposób. Ja powiem tak, że mam taką zasadę, że jak widzę kilka rzeczy w ciągu roku to ja tak zbiorczo gdzieś tam podchodzę w ramach zajęć. I zbiorczo rozmawiamy o bezpieczeństwie w sieci, o łamaniu prawa. To się może źle skończyć. Miałem kiedyś jedną taką poważną rozmowę z uczennicą, kiedy zobaczyłem, że zdjęcia, które wrzuca, odsłaniają bardzo dużo jej ciała i powiedziałem, uznałem, że na bieżąco muszę zareagować, powiedziałem: “Słuchaj, to jest naprawdę ryzykowne, bo te zdjęcia, ty nie wiesz, co się z nimi stanie. Jesteś bardzo atrakcyjna, miej tą świadomość. Myślę, że nie musisz udowadniać światu, znaczy sobie samej poprzez pokazywanie światu prawie całego odsłoniętego ciałą, bo takie pokazywanie może się dla ciebie skończyć bardzo źle.” Ja to teraz skracam; to, co powiedziałem, nie było absolutnie żadne paternalistyczne. To bardziej było coś na zasadzie, z troską jej powiedziałem: “Słuchaj, na twoim miejscu bym to usunął” i wiem, że niektóre osoby by powiedziały: “Ty powinieneś zrobić rozróbę”. Ja mówię tak, czasami warto robić rozróbę, ja absolutnie uważam, że są takie sytuacje, gdzie trzeba po prostu uderzyć pięścią w stół i powiedzieć mocno, czasami nawet powiedzieć rzeczy wulgarne. Miałem kiedyś taką sytuację, jak powiedziałem jednej z klas, z którą byłem bardzo zżyty. Na samym końcu w trzeciej klasie oni tak czekali na jakieś moje pożegnanie. Ja powiedziałem: “Kochani, ja mam do powiedzenia tylko jedną rzecz. Wiecie, jak was uwielbiam, ale wiecie, jak jestem zaniepokojony różnymi rzeczami, które się w tej klasie zadziały. Nie jestem waszym wychowawcą, więc ja jakby to zostawiam. Natomiast powiem tylko tyle, tak szczerze, nie spierdolcie swojego życia.” I powiedziałem. Trochę tak nie byłem pewien, czy mogę, wiadomo, że teoretycznie nie. Natomiast kilka lat później, pamiętam spotkałem jedną z absolwentek z tej klasy i tak wróciliśmy do tego. Ja o tym zapomniałem nawet, a ona powiedziała, że to dla niej to była najważniejsza lekcja życia, jaką dostała, że “ktoś, kogo szanuje, nie pozwolił mi spierdolić życia”. Więc myślę, że czasami paradoksalnie można minimalistycznie i też za pomocą łamania konwenansów społecznych, osiągnąć dużo więcej, tylko też trzeba generalnie wiedzieć, że łamanie konwenansów społecznych musi być mądre, musi być z rozwagą i nie może wiązać się z łamaniem prawa. Bo to są dwie różne rzeczy.

T: Przemek, a jak stoisz na tej stacji i tak im machasz na pożegnanie, w sumie klasa maturalna to taka stacja, oni wchodzą w życie dalej, w którym może pozwolą ci dalej mieć kontakt ze sobą przez instagrama, a może nie, może cię zablokują, a może zlikwidują profil, ale co czujesz? Boisz się o nich? Masz wielką nadzieję, jesteś z nich dumny?

P: Powiem tak, że, kiedy widzę tych ludzi idących w świat i to zarówno tych, których jestem wychowawcą, jak i tych, których wychowawcą nie jestem, ja paradoksalnie jestem o nich bardzo spokojny. Dlaczego? Dlatego, że ja mam takiego farta uczyć w liceum, które, to jest II Liceum w Sopocie, które naprawdę jest liceum wyjątkowym powiedziałbym, bo ja nie spotkałem się wcześniej, zanim zacząłem uczyć, z inną szkołą, gdzie na serio bierze się pod uwagę emocje ucznia. Wiadomo, ktoś może powiedzieć, bo ja tam miałem konflikt z taką panią. Oczywiście, że tak. To nie jest liceum idealne. Tylko chodzi o to, że to jest takie liceum, w którym… rzeczy się mogą zadziać jak w każdym, jakieś konflikty, problemy, ale to chodzi o taki paradygmat wychowania. Bo na przykład liceum, do którego ja chodziłem, było zupełnie inaczej. Emocje ucznia nie miały znaczenia. Przykro mi mówić, ale różne rzeczy gdzieś tam miały miejsce i teraz właśnie na podstawie tej różnicy mogę powiedzieć, że o nich jestem spokojny, bo, jak ja chodziłem do mojego liceum, nie chcę tu opowiadać jakiś historii, bo mimo wszystko tam też miłe wspomnienia i w tym momencie nawet nie mam ochoty opowiadać o tych negatywnych rzeczach, ale jedno jest pewne, że jakby ja sam będąc licealistą nie rozumiałem tego, jak można tak bardzo nie widzieć tego, co jest najważniejsze dla ucznia. Świat jego emocji i relacji. Doznawałem tego sam, widziałem też moich znajomych. Mieliśmy w klasie kolegę, który, jestem przekonany, że miał zespół Aspergera. Nigdy nie mieliśmy czegoś takiego, że ktoś by przyszedł, pogadał z nami, tak jakby pewne problemy w ogóle nie istniały i pamiętam takiego jednego pana, to był pan, który przyszedł tylko kilka razy do nas, bo on uczył wychowania do życia w rodzinie. To był w ogóle WF-ista z Centrum Nauczycieli w Koszalinie i on wzbudził więcej mojego zainteresowania niż niemal jakikolwiek inny nauczyciel, bo to był taki człowiek, który mówił o życiu. I pamiętam taki jeden moment, jeden moment, kiedy rozmawialiśmy w parę osób z nim, bo oczywiście wiadomo klasa wolała iść do domu, my tam, parę takich pilniejszych osób zostaliśmy i rozmawialiśmy z nim. I w pewnym momencie on mówi, że świat emocji ucznia jest taki ważny i w ogóle i w pewnym momencie mówi tak: “Ja uważam, że uczeń nieszczęśliwie zakochany powinien mieć taki, w cudzysłowiu, “przywilej”, jak uczeń chory, powinien być lżej traktowany, łagodniej.” Słuchajcie, jak ja to usłyszałem, ja po prostu zdębiałem. Really? Ja słyszę coś takiego od nauczyciela? To był taki moment, dosłownie, wyjścia z jaskini Platona. Tak jakby ktoś poświecił światłem, bo ja zacząłem się już przyzwyczajać do tego, w jaki sposób nas traktują nauczyciele, bardzo elitarnego liceum, jakby nie liczący się z różnymi rzeczami, jakie my czujemy, że to jest takie naturalne. A tu nagle jakby ktoś załomotał, jak to czasami w filmach widzimy, że ktoś tam mdleje i widzi, że ktoś tam do niego podchodzi i nagle budzi się. I nagle Przemek, co ty w ogóle?… Halo, halo… Ja po prostu otworzyłem oczy i wtedy już myślałem, żeby pójść na psychologię, wtedy miałem już konkretny drogowskaz: iść w to, iść w taki styl myślenia, bo ja nie potrafiłem tego w jakikolwiek sposób nazwać. W taki styl, w którym pokazuje się uczniom, że są ważni, że ich emocje są ważne, że ich relacje są ważne. I poszedłem. I teraz ucząc w liceum, które absolutnie coś takiego respektuje, w liceum, które jest znane z takiej zdrowej atmosfery, ja tych uczniów oddaję ze spokojem. Bo ja wiem, że to liceum z konsekwentną realizacją swojej misji, z tym, co wielu z nas robi, z tym, co ja im przekazuję na lekcjach, jestem spokojny, bo ja wiem, i tu nie chodzi o jakieś chwalenie się, chodzi o stwierdzenie faktu, dla wielu tych ludzi ja jestem takim, on miał na imię Sławek, takim panem Sławkiem, którego ja niestety miałem możliwość poznać i mieć go w swoim otoczeniu tylko kilka razy w ciągu czteroletniej nauki w liceum. Ja chcę być panem Sławkiem, który będzie im przez trzy lata towarzyszył, więc jestem spokojny. I co jest ważne, bo myślę, że to jest też istotne z perspektywy mediów społecznościowych, kiedyś Zuzia, moja bardzo zdolna uczennica i blogerka, powiedziała coś takiego i chyba powiedziała to pierwszy raz publicznie na jakiejś debacie w Starterze – ja się zdziwiłem, ona mówi, że pan Przemek to jest takim nauczycielem w chmurze, bo on nawet jak jest chory to wrzuci coś na Facebooka, jakieś inspirujące rzeczy da na Instagramie i my mamy poczucie, że to jest taka lekcja etyki na Instagramie, jakby to się działo cały czas, kształcenie ustawiczne. Mnie to też kolejny raz otworzyło oczy, bo ja mówię, że takie rzecz oczy mi otwierają nieustannie i pewnie jeszcze milion razy będą się otwierać, ale chodzi o to, że mi to wtedy uświadomiło, że ja, i to też powoduje ten spokój, że ja nie znikam z życia tych ludzi. Kiedy dawałem tablo swojej klasie, mojej ukochanej klasie, której byłem wychowawcą dwa lata temu, ja to tablo zrobiłem w postaci Mapy Huncwotów, Takiej wielkiej, trzy metry na jeden, Mapy Huncwotów, są tam ich zdjęcia i jestem ja… a Mapy Huncwotów może dlatego, że fakultet nazywa się Zakon Feniksa, więc generalnie jestem tam na dole ja i taki napis “I will never lose sight of you”, co można przetłumaczyć jako Nigdy nie stracę was z oczu, brzmi to stalkersko, ale zostawmy te konteksty. Chodzi po prostu o to, że dałem swoim uczniom do zrozumienia: ja będę z wami. Kiedyś powiedziałem jednemu z nich i on mi to nawet powtórzył, że ja jestem z wami nawet wtedy, kiedy mnie nie ma. Co to oznacza? To oznacza, że… bo wiecie, ja nie jestem człowiekiem, który jest w stanie ciągle być w tymi uczniami, nawet z moimi absolwentami. Zapytajcie moich absolwentów. Oni powiedzą: eee, z tym Staroniem to się ciężko umówić. Mieliśmy się spotkać dwa miesiące temu.
Ja wiem, że tutaj… ja bardzo mocno pracuję, żeby tak nie było, ale też wiem, że być może nigdy nie osiągnę takiego stanu, że będę mógł się z każdym absolwentem spotkać. Ja wiem, że niektórzy mogą czuć do mnie żal. To też wynika z moich problemów depresyjnych, z których na szczęście już prawie wyszedłem, ale to też dosyć mocno odbiło się na mnie. Ale chodzi o to, że ja im staram się dawać takie poczucie, że właśnie nawet jeżeli ja nie jestem w stanie się z nimi spotkać to ja i tak jestem. Jestem nawet wtedy, kiedy mnie nie ma. Bywały już nie raz takie sytuacje, kiedy przez trzy lata nie miałem kontaktu z jakimś absolwentem, a potem nagle się to wydarzyło, bo nagle ja coś do niego, on coś do mnie i ta relacja w tym momencie jest odtwarzana, tak jakby się skończyła pięć minut temu, jakbyśmy się pożegnali na zasadzie: to ja idę do toalety, zaraz wrócę. I chodzi o to, że jakby mam takie poczucie, że jestem spokojny, bo wyposażyliśmy ich w to, co trzeba i co jest najważniejsze, że ja jestem dalej, bo jestem nauczycielem w chmurze.

K: Ja mam taką myśl Przemku, że są tacy ludzie w naszej społeczności, którzy mają takie szczególne obdarowanie i myślę, że masz tą wielką wrażliwość. Jesteś obdarowany tym efektem WOW, który tak nazywasz i to jest naprawdę niesamowite, że możesz tym zarażać innych w sensie takim, że to masz i tak naprawdę to jest wielki dar, który z drugiej strony jest też wielką odpowiedzialnością, ponieważ każdy tak widzi świat. Wiesz, że ludzie są różni, jedni są bardziej smutasy, widzą te gorsze strony, te ciemniejsze, a ty masz taki wielki dar, którym możesz się dzielić, możesz innych inspirować. Powiedz mi, czy są takie miejsca, gdzie dzielisz się tą wiedzą, dzielisz się tym doświadczeniem, gdzie możesz innych zarazić tym efektem WOW albo pokazać im, jak to można zrobić. Bo ty musisz teraz ten efekt WOW przełożyć na metodykę działania i powiedzieć: a może tego spróbujcie, a może spróbujcie, bo wiesz, że oni tego WOW nie mają, po prostu z natury, bo każdy z nas ma ten inny kształt, nie jest takim kształtem jak ty, ale wydaje mi się, że ty jakby możesz… mając coś takiego jesteś zobligowany do tego, aby innych inspirować. Czy są takie miejsca, Przemek?

P: Tak, takich miejsc jest bardzo dużo w takim sensie, że właśnie dzięki mediom społecznościowym chociażby, dzięki takim inicjatywom jak tutaj, to z czym wy wyszliście, takim podcastom, ja dzięki temu mogę puszczać w świat różne rzeczy, które mnie interesują. Z niektórymi mogę to robić w sposób trwały, czy to ze studentami Uniwersytetu SWPS, czy z seniorami z uniwersytetu trzeciego wieku, czy z uczniami. Z wieloma grupami pracuję w sposób pojedynczy, jadę na wykład, prelekcję, szkolenie, mowę, więc jakby nie można tego powtarzać, ale wiele osób wówczas jakby wraca do mnie, mimo wszystko Facebook, Snapchat, Instagram, Twitter to wszystko służy temu, żeby potem ten kontakt nawiązać i dlatego mam takie poczucie, że dosłownie w naszym Centrum Rozwoju JUMP, na naszej stronie internetowej mamy taki tekst: “Cały świat jest twoją salą szkoleniową”. Ja tak naprawdę w ten sposób do tego podchodzę. Jakby chodzi o to, że możemy robić szkolenia wszędzie i na różne sposoby i faktycznie zdarzało nam się na dziesięciu metrach jakiejś kuchni, bo okazało się, że pomieszczenie jest dla pracowników zamknięte.
Ale odnosząc to do siebie, ja, w cudzysłowie, mównicę i mikrofon mogę sobie ustawić wszędzie. To może być nawet w jakimś małym miejscu, gdzie siedzę tylko z jedną osobą. Ja zawsze miałem takie poczucie, że przekazywać wiedzę i inspirować można tłum, a można jedną osobę i to ma taką samą wartość. Kiedy była taka sytuacja, że na mój wykład w Wejherowie, seniorzy nie wiedzieli i przyszły dwie osoby i ten pan Roman mówił: Boże, panie Przemku ja przepraszam. – Panie Romanie, spoko. Ja bardzo chętnie porozmawiam z waszą trójką, z panem włącznie, którzy przyszliście, bo dla mnie to nie ma znaczenia. Gdyby nikt nie przyszedł to bym wtedy mówił do siebie. Ale generalnie z jedną osobą rozmawia się tak samo w sensie ważności. Ja zawsze mówię, że jeżeli mamy możliwość zmiany życia jednej osoby to mamy niesamowite szczęście. Miejsce się pojawia tam, gdzie jest potrzeba. Ja staram się nadawać i na Facebooku, i na Snapchacie, i na Instagramie, ale, co jest bardzo ważne, ja to ludziom powtarzam od lat, ja nie mam żadnego personal brandingu, nie mam kampani wizerunkowej na Instagramie. Ja to robię, bo tak czuję. Jeśli przez dwa dni mi się nie chce niczego wrzucać na Facebooka albo chcę nagrać na Snapchacie jakąś wydawałoby się bzdurę, to po prostu to robię. Bo czasami padają pytania: Słuchaj, bo ty się dzielisz swoim życiem prywatnym. Ja mówię tak, oczywiście, że się dzielę, bo nie do końca rozumiem… znaczy szanuję, ale nie do końca rozumiem ludzi, którzy mają na Facebooku swój profil prywatny i profil oficjalny z imieniem i nazwiskiem. Ja pomijam to, że jestem wielkim fanem Brzytwy Ockhama i staram się nie mnożyć bytów bez potrzeby, ale wtedy następuje takie rozwarstwienie. Ja wiem, że dla niektórych ludzi to jest konieczne i mam znajomych, którzy to robią sukcesywnie, w sensie rozdzielają te dwa profile, ale w moim przypadku to by totalnie nie przeszło. Ponieważ ja mam świadomość, że też jakby zaświadczam swoim życiem, bo głęboko do serca wziąłem sobie to, co powiedział Jezus: Świadkami bądźcie, czyli nie chodzi tylko o gadanie, zresztą gadania to jest rzeczą którąś tam. “Świadkami bądźcie!”, czyli ja muszę swoim życiem zaświadczać, więc ja chcę zaświadczać całym życiem. Nie chcę kreować się, nienawidzę kreować się. I to też w pewnym momencie było takie… ja się też zastanawiałem, bo nie wiem wszyscy wokół mnie wiedzieli o tym, że ja jestem z Jędrkiem, ale było coś takiego, że nie było to tak publicznie explicite zawarte. Ja sobie siadłem i tak stwierdziłem: Kurka, przecież to nie jest poważne. Bo ludzie mówią, jeżeli ja jestem zwolennikiem wiarygodności, autentyczności, przejrzystości to ja w tym momencie sam się od tego odgradzam i stwierdziłem, że czas z tym skończyć i się bardzo z tego cieszę, bo chcę dawać też przykład człowieka nie tylko tego, który uczy, ale też tego, który żyje, który żyje, tęskni, kocha, bo inaczej się nie da. Słowa uczą, przykłady pociągają. A tak jak powiedział świętej pamięci arcybiskup Życiński, znany był ze swoich wspaniałych, złotych myśli, ale powiedział zdanie, które mi się strasznie wryło w beret, jak on powiedział coś takiego, że świat współczesny ma dosyć drogowskazów, które nie podążają wskazywanymi przez siebie drogami. Dlatego ja naprawdę, usilnie staram się podążać drogami przez siebie wskazywanymi. Jednocześnie jak jakąś drogą podążać nie mogę, to o niej nie mówię. Palę papierosy? Palę. Boleje mnie to? Boleje. Ale przynajmniej nie mówię dzieciom: macie przestać palić, bo nie byłbym autentyczny. Mówię: wiecie doskonale, że to jest złe, ale nie usłyszycie ode mnie, że macie przestać palić, bo byłbym hipokrytą. I to się wszystko sprowadza do, w zasadzie początku twojego pytania Kasiu, jak ty powiedziałaś, że ja jestem takim człowiekiem, który ma w sobie WOW, mam wrażenie, że moje podstawowe i główne zadanie w życiu to jest praca nad samym sobą. Kiedy ktoś mi mówi takie różne rzeczy bardzo miłe to zawsze mam taką świadomość, że moja wrażliwość na różne rzeczy bierze się z całej historii mojego życia, z wielu doświadczeń chorobowych, problemów różnego rodzaju, miałem ich sporo w życiu, ale generalnie coraz częściej zaczynam mieć takie wrażenie, że jakby to wszystko było po coś, jak w filmie “Slumdog. Milioner z ulicy”, jak ten chłopak odpowiadał na każde, kolejne pytanie i przypominał sobie sytuacje z życia, w której dowiedział się czegoś, co mu pomagało. Ja mam dokładnie tak samo. Siedzę z kimś, kto ma jakiś problem nietypowy, coś przeżywa i nagle przed oczyma mi staje sytuacja, którą przeżyłem i wtedy na nią strasznie psioczyłem, że ją muszę przeżywać i nagle jest takie coś: Kurka, ja dzięki temu wiem, o co chodzi i ja wiem, co wtedy było skuteczne, a co nie było skuteczne. Dla takiego przykładu, wczoraj byłem na Gdańsk Business Week, bo tam odgrywam rolę konsultanta i powiedziałem Agnieszce Cichockiej, która jest świetny koordynatorem tego, że Agnieszka, pamiętaj o tym, że mój angielski nie jest super. Ja mam FC i tak dalej, ale przez lata miałem jakąś taką blokadę i na początku w ogóle mi się wydawało, że to będzie problem, ale już w zeszłym roku zacząłem coś takiego zauważać, jak ten mój dyskomfort związany z tym funkcjonowaniem po angielsku bardzo pomaga, bo na przykład przyszła do mnie uczennica, która była na Gdańsk Business Week i ona miała problem z mówieniem po angielsku. Ja od razu ją kumam. I tak samo w tym roku, jak słyszę o kimś, kto ma problem, ja od razu kumam, bo wiem, co to znaczy czuć się, może nie wykluczonym, ale jednak czuć się tak trochę gorzej, bo nie ma się tak sprawnego angielskiego.
Jesteście Stacją Zmiana, to w ogóle jest coś pięknego, ja mówiłem na TEDxie w sobotę o tak zwanej zmianie spojrzenia, mogę powiedzieć tylko tyle, że naprawdę warto zmieniać to swoje spojrzenie, ale przede wszystkim zmieniać spojrzenie na samego siebie, bo od nas samych się wszystko zaczyna. Kartezjusz miał rację mówiąc, że cała filozofia musi wyjść z perspektywy podmiotu, bo ja wiem, że nie mogę ludzi zabijać, wiem, że powinienem ludzi szanować, ale muszę się pogodzić “ja” w sensie jako człowiek, każdy człowiek musi się z tym pogodzić, że każdy nas rozumie tylko dlatego, że sam jest człowiekiem i tego trochę wymaga od świata. Imperatyw kategoryczny Kanta nigdy nie przestanie być aktualny, więc mówię krótko: Naprawdę zaczynajmy od siebie. Zaczynajmy od siebie i pamiętajmy o tym, że jeżeli my nie zadbamy o to, żeby w naszym życiu było ok, żeby rozwiązać konflikty z naszymi przyjaciółmi, partnerami, dziećmi, rodzicami tak jak trzeba, żeby w naszym życiu samemu najpierw brać na bary różne rzeczy to dużo łatwiej będzie rodzicom pociągnąć. Ja w 2014 roku miałem swoich pierwszych olimpijczyków z filozofii i powiem, że to był rok, w którym naprawdę zacząłem swoją przygodę ze sportem, regularne treningi, wyciskanie siódmych potów, bo podnosiłem sztangę i sobie myślałem: jest sukces i te ich cierpienia, jestem z wami. Więc zaczynajmy od siebie, po prostu.

K: Będziemy kończyć naszą rozmowę. Moglibyśmy tu rozmawiać długo, zachęcamy was do zmiany świata zaczynając od siebie, od zmiany siebie i wiele tych innych myśli, które tutaj padło na pewno was bardzo zainspirowało. Mnie, Tomka na pewno.

T: Ja też jestem przekonany, że każdy ma gdzieś w jakiejś dziedzinie potrafi ten efekt WOW stworzyć…

P: Dokładnie.

T:…i fajnie byłoby, gdybyście spróbowali to odnaleźć, bo Przemek ma określony dar i trochę o tym można było usłyszeć, aczkolwiek polecam też obserwować, jak ten dar przekazuje innym, ale każdy z nas ma jakiś dar, każdy z nas ma takie rzeczy i kiedy się przyjrzycie swoim znajomym i sobie to zobaczycie, że tak jest po prostu.

P: Mogę coś dodać jeszcze?

T: No pewnie.

P: To co powiedział Tomek, to jest super, bo to jest myśl, która mi się kołatała po głowie chyba trzy razy podczas tej rozmowy, że dokładnie o to chodzi. Każdy ma takie coś niesamowitego w sobie, co może rozwijać i na tym polega mądrość życiowa, żeby mieć, uwaga, adekwatny obraz siebie i pozytywną samoocenę. Bo niektórzy mówią: miej pozytywny obraz siebie. Ja mówię: jaki pozytywny? Trzeba mieć adekwatny, trzeba wiedzieć, jakie ma się silne i słabe strony i się do tego pozytywnie ustosunkować. To jest ważne, bardzo ważne, żeby tego, na tym też polega pokora, żeby powiedzieć: w tym jestem dobry, w tym jestem słaby. Ja na przykład uwielbiam ludzi i darzę niesamowitą sympatią, wdzięcznością, że są na świecie, którzy są lepsi, generalnie dobrzy w tym, w czym ja jestem kijowy. Wczoraj robiliśmy trening z naszym trenerem Wojtkiem i przyjechała z nim jego dziewczyna, nota bene moja była uczennica, więc w tym świecie relacje mogą się naprawdę niesamowicie łączyć. Ja patrzyłem na Nikol, jak ona ćwiczy, ona w ogóle jest tancerką, aktorką, to jest coś niesamowitego, ona ma tak gibkie ciało. Ja jestem jak z drewna, ja nigdy się nie rozciągałem, minie pięć lat zanim być może dojdę do tego poziomu. I przyszła mi taka myśl, jak to dobrze, że tacy ludzie są, jak to dobrze, że codziennie mogę kogoś takiego spotkać, kim mogę się inspirować. To jest po prostu piękne. Dlatego, tak jak powiedział Tomek, absolutnie się pod tym podpisuję, każdy z nas ma taki obszar w sobie, taki WOW. Kluczowe jest tylko to, żeby go zidentyfikować i nie bać się pójść za tym flow. Nieważne, co będą mówić ludzie, ale idźcie za flow.
Chyba że lubicie zabijać ludzi, to może wtedy nie.

T: Przemku, dziękujemy za tą możliwość i za tą fajną część dnia, jaką było to spotkanie.
I zapraszamy do słuchania kolejnych odcinków i do dzielenia się komentarzami. Do Przemka można też napisać pytania. Na pewno odpowie.

P: Obiecuję, że bardzo nad tym pracuję i teraz już odpisuję dużo szybciej.

T: Dzięki wielkie.

K: Dziękujemy bardzo.

Scroll to top