Etno Barbara Piórkowska – poetka, powieściopisarka, trenerka kreatywnego pisania. W rozmowie na Stacji Zmiana patrzymy na metamorfozę życiową z perspektywy przełomów społecznych. Odkrywamy w jaki sposób wykluwa się nasza dojrzałość.
Barbara Piórkowska od dziecka mieszkała na gdańskiej Zaspie w bloku Lecha Wałęsy. Pod jej domem przetoczyła się historia Polski. Protesty, wyrazy poparcia dla Lecha Wałęsy, gdy był internowany, ZOMO-wcy na drodze do szkoły. Po latach czytamy o tych doświadczeniach w jej powieści “Szklanka na pająki”. Autorka w sposób metaforyczny, a czasami humorystyczny, opisuje dawne dzieje i proces wewnętrznej przemiany.
Na Stacji spoglądamy artystce prosto w oczy i rozmawiamy o jej duszy, emocjach, przemianach i osobistych poszukiwaniach. Nie znajdujemy prostych odpowiedzi, ale słuchając otrzymujemy mądre obserwacje i odkrywcze przemyślenia.
Barbara Piórkowska na FB: https://bit.ly/2YUN7Lj
Fb artystyczny: https://bit.ly/2OXFgIj
Najbliższe warsztaty z Barbarą: https://bit.ly/2I4BdJC
Wydawnictwo Baba: http://baba.com.pl/
Ciekawe myśli z naszej rozmowy:
Osoby, które dorastały w czasach zmian społecznych, w dorosłości żyją w ciągłej zmianie pracy, relacji i związków.
Nie będziemy się zastanawiali nad tym jak chcemy się rozwijać, albo czym jest kobiecość, jeśli nie mamy co do gara włożyć.
Przygody z ciałem weryfikują to, co myśleliśmy na temat rzeczywistości, przyjaźni i relacji.
Trzeba pilnować swego myślenia, bo chwila nieuwagi może spowodować, że stracimy wiarę w swoje możliwości.
Uważam, że każdy człowiek ma potencjał do bycia kreatywnym.
Choroba może być błogosławieństwem. Mam świadomość, że to jest kontrowersyjna teza.
Źródło dawania może się z czasem wyczerpać.
Jak możesz słuchać podcastu?
Możesz słuchać na tym blogu.
Ale możesz też słuchać nas na dowolnym odtwarzaczu mp3. Plik powinieneś pobrać z tego bloga, a następnie wgrać go na swój odtwarzacz.
Z wygody polecamy ostatni sposób, czyli słuchanie podcastów na swoim smartfonie. Robimy podobnie i jesteśmy zadowoleni, ponieważ ulubione podcasty można mieć ze sobą, by słuchać je w każdym miejscu i dowolnym czasie.
Śledź podcast Stacja zmiana na: iTunes | Android | SoundCloud | Twitter | Overcast | RSS
Prosimy, oceń nasz podcast
Jeżeli zechcesz nam w jakiś sposób podziękować za naszą pracę, najlepszym sposobem, będzie pozostawienie opinii w iTunes.
Dzięki temu, że to zrobisz, podcast Stacja Zmiana będzie widoczny i ułatwi nam docieranie do słuchaczy.
Możesz to zrobić klikając na linka poniżej:
Transkrypcja:
Katarzyna Michałowska: Dzień dobry. Witam was na Stacji Zmiana. Jest to podcast o tym, że coś się kończy, coś się zaczyna, a na pewno się zmienia.
Dzisiaj na Stację Zmiana zaprosiliśmy Basię Piórkowską. Jest to autorka książki “Szklanka na pająki”, poetka, również trenerka kreatywnego pisania. Pomaga innym twórcom pisać.
Bardzo ciekawa rozmowa, którą chciałam przeprowadzić ze względu na to, że Basia w “Szklance na pająki” opowiada o przechodzeniu w kierunku dorosłości, dojrzewaniu i pewnej zmiany, która się w nas dokonuje.
Basia również opowiada o swojej zmianie. Temat bardzo ciekawy i, jeżeli chodzi o naszą Stację Zmiana, żywy. Odkryjecie, kiedy posłuchacie Basi, że ona… kiedy się z nią spotkaliśmy, to było chyba w grudniu, z tego co pamiętam, w każdym razie ona była wtedy w takim momencie przemian, czyli musiała podjąć jakieś decyzje, bo, jak usłyszycie w tej rozmowie, pewne rzeczy… ona nie chce już ich robić, nie ma przestrzeni do pisania, chciałaby napisać następną książkę, a jednak różne rzeczy tam ją cisną.
No i kiedy już rozmawiałam z nią niedawno, zapytałam, jak idzie, jak zmiany. Otóż no niestety muszę powiedzieć akurat w tym kontekście strajku nauczycieli, Basia zrezygnowała z tego, żeby być nauczycielem. Więc niestety straciliśmy dobrego nauczyciela, ale może zyskaliśmy dobrą pisarkę, która już niedługo napisze następną książkę i usłyszymy o różnych jej przemyśleniach.
Też zapraszam was do przeczytania książki “Szklanka na pająki”, bo naprawdę Basia przepięknie składa słowa i opowiada o różnych rzeczach.
W każdym razie to jest rozmowa, która zaprowadzi nas w różne kierunki, która może pokazać nam, jak człowiek się zmienia, jak różne rzeczy i przeżycia, które kiedyś mieliśmy, wpływają na naszą dojrzałość, na to, jak patrzymy na różne rzeczy.
I powiem wam, że to taka rozmowa też… może też dlatego tak smutno mówię… że to jest ostatnia rozmowa, którą zrobiliśmy z Tomkiem. Więc tak naprawdę nasza Stacja Zmiana w pełni już będzie bez Tomka. Ewentualnie, jeżeli jakoś się tutaj pojawi gdzieś w okolicy, na pewno go dorwę i porozmawiamy na Stacji Zmiana na sto procent. Ale osoby, które mnie pytają, jak mu się wiedzie, muszę powiedzieć, że, tak jak wybrał, jest zadowolony i że na razie idzie w tym kierunku, gdzie sobie to upatrzył. No więc trzymajmy za niego kciuki, żeby dobrze mu się wiodło.
Nasza Stacja Zmiana będzie dalej poszukiwała tych cennych przemian. Myślałam sobie o tym, że mam kilka pomysłów, że może jeszcze zaproszę kogoś do tego, żeby wspólnie z jakimś facetem mogła zrobić jakąś rozmowę, żeby te rozmowy były żywsze.
Ale jakiekolwiek macie przemyślenia na temat Stacji, czy byście chcieli, żeby ona w jakimś kierunku szła, bardzo chętnie każdy pomysł przyjmę, jakoś zrealizuję, jeśli się uda oczywiście. Jak nie, no to nie.
Stacja Zmiana się zmienia i to jest dobre, bo wiadomo, że zmiana zawsze coś się zostawia, coś przychodzi nowego.
Tak jak z Basią. No niestety pożegnaliśmy dobrego nauczyciela, ale przyszła do nas pisarka w pełni, która teraz będzie miała czas na to, żeby robić warsztaty, żeby robić swoją stronę, pracować nad nią, spotykać się ze swoimi czytelnikami, no i, co najważniejsze, pisać swoje książki, te, które chce, bo ma bardzo dużo pomysłów. I o tym na pewno usłyszycie w tej rozmowie.
Zapraszam was serdecznie do wysłuchania tej rozmowy. Jestem przekonana, że znajdziecie w niej wiele, wiele głębokich inspiracji.
Katarzyna Michałowska: Dzień dobry. Witamy was na Stacji Zmiana.
Wita was Katarzyna Michałowska…
Tomasz Nadolny: I Tomasz Nadolny.
Katarzyna Michałowska: Oraz nasz gość: Basia Piórkowska, która przybyła tutaj z impetem i radością.
Basiu, bardzo cię proszę, żebyś się przedstawiła naszym słuchaczom.
Barbara Piórkowska: Dzień dobry. Nazywam się Barbara Piórkowska. Jestem przede wszystkim, tak sobie myślę teraz o sobie, pisarką. Kiedyś i nadal poetką. Właściwie też nauczycielką. Tutaj niektórzy mówią, że jestem człowiekiem-orkiestrą. Wykonuję kilka a nawet kilkanaście, jak ostatnio policzyłam, zawodów związanych ze słowem. Więc właściwie nic, co związane ze słowem, nie jest mi obce. I chyba to będzie takie dobre podsumowanie, bo zajmuję się i treningami twórczego pisania i, zdarza się, robienie redakcji, korekty i zdarzają się performatywne wykonania tego, co napiszę. Także pomysłów na życie mam bardzo dużo.
Katarzyna Michałowska: Dusza artysty. To widać wyraźnie w tobie.
Ale my tutaj jesteśmy na Zaspie. Kiedy pisałam do ciebie, umawiałam się na tę rozmowę, myślę sobie: “Jejku, to jest takie miejsce”, w którym mieszkałaś. Powiedz mi, ile lat mieszkałaś na Zaspie.
Barbara Piórkowska: Wiesz co, od ‘76 roku do 2001 czyli szmat czasu. Właściwie całe dorastanie i kawałek dorosłego życia, bo właściwie z Zaspy odchodziłam, kiedy już pracowałam w swojej pierwszej pracy, w gazecie. To jest kawał czasu.
Katarzyna Michałowska: Ty się pożegnałaś z Zaspą, a ja się powitałam. I powiem szczerze, że Zaspę pokochałam we względu na to też, że oprowadzam tutaj po muralach, opowiadam o Zaspie. Kiedy przygotowywałam się do tej rozmowy, myślę sobie tak, że ciekawe to jest, że mam takie uczucie, że ty mieszkałaś w takim miejscu, gdzie historia się przetoczyła, gdzie historia miała swój początek, swój koniec, tutaj różne rzeczy się wydarzyły, a ty po prostu jak takie piórko, ta mała Basia, która musiała się tutaj odnaleźć, jakoś przeżyć, jakoś tutaj musiałaś dać sobie radę.
Barbara Piórkowska: Wiesz co, to jest rzeczywiście niesamowity kawał historii. Po pierwsze, w roku 89 ja skończyłam szkołę podstawową, poszłam do ogólniaka i przypadkowo zmienił się też cały system, w którym przyszło mi żyć. Uważam, co też wspominam często w rozmowach z różnymi osobami, że trochę jest tak, że to nasze pokolenie, czyli te roczniki siedemdziesiąte miały zaszczyt w tym wydarzeniu historycznym brać udział.
Niestety chyba jeszcze nie do końca zmierzyły się z tym, czyli… rozmawiam z ludźmi i mam podobne wnioski często, że była to taka zmiana, że właściwie do tej pory gdzieś tam z jej niektórymi aspektami psychicznie sobie nie poradziliśmy. Że z jednej strony zalety są takie, że jesteśmy przyzwyczajeni do zmian. To jest dobry temat dzisiaj do waszego programu.
Ale z drugiej ludzie często-gęsto nie mają takiego poczucia stabilności. Nie mają stabilizacji.Ciągle zmieniają prace, relacje, związki i że coś takiego się wydarzyło w psychice, że nie otrzymaliśmy takiego poczucia bezpieczeństwa. Zresztą wydaje mi się, że to nie jest rozsądne wymagać od świata, żeby on nam to fundował, ale na pewno byłoby przyjemnie, gdybyśmy mieli szansę.
A tak dostaliśmy szansę na wieczną zmianę i to jest, myślę, dość ciekawy temat nie tylko do opracowania literackiego, ale chyba w ogóle.
Katarzyna Michałowska: Więc tutaj w oku historii. Bo też nie wiem, czy nasi słuchacze wiedzą, że Basia mieszkała w bloku, w którym mieszkał Wałęsa.
Przytoczę tutaj tylko jedno zdanie, które tutaj jest opisane: “Poza szkołą działa się historia. W moim bloku mieszkał Lech Wałęsa, a zastępy jego dzieci chodziły ze mną tą samą drogą do podstawówki.”
Ja pamiętam kiedyś twoją opowieść. Mówiłaś, kiedy chodziłyśmy tutaj na spacer, że jakieś tam dziecko Wałęsy cię wepchało w krzaki. To było cudne.
Barbara Piórkowska: Tak, to jest autentyczne zdarzenie i rzeczywiście taki wymiar to bycie na Zaspie też miało. Wokół działa się duża historia, czyli były manifestacje, czyli Lech Wałęsa mieszkał trzy klatki dalej rzeczywiście ze swoją rodziną. A na takiej płaszczyźnie szkolnej z dzieciakami jego rzeczywiście chodziliśmy do szkoły i…
Tomasz Nadolny: I się tłukliście.
Katarzyna Michałowska: (śmiech)
Barbara Piórkowska: No i bywało, że się tłukliśmy wszyscy. No taka też była ogólna atmosfera tamtych lat.
Katarzyna Michałowska: Wojna, wojna.
Słuchajcie, przeczytam wam jeszcze jeden fragment: “Pod domem stała też milicja z gumowymi pałkami i tarczami. Zastanawiałam się, czy mnie nie napadną. Przemykałam się między spojrzeniami niebieskiego oddziału. Liczyłam metry dzielące mnie od najbliższego mężczyzny w kasku i wyobrażałam sobie swoją własną ofiarę z dziecięcego ciała.
“To by była duża ofiara” – myślałam, bo i ciało największe w szkole.
Milicjanci jednak wcale nie patrzyli na mnie. Jastrzębio jedynie wgapiali się w tyłki przechodzących gospodyń domowych, piersi działaczek opozycji i blondwłosych pracownic naukowych Uniwersytetu Gdańskiego.
Odrzucona przez ZOMO bezpańsko wędrowałam na kolejne lekcje, a nad trasą mojej drogi połyskiwała ośmioletnia buzia słońca z promykami.”
Słodko-gorzkie…
Barbara Piórkowska: No tak.
Katarzyna Michałowska: …śmieszno-straszne. I kiedy idę tutaj z grupą i opowiadam o Zaspie, zawsze, Basiu, opowiadam o tobie…
Barbara Piórkowska: Dziękuję ci bardzo.
Katarzyna Michałowska: …i mówię, że tutaj Basia mieszkała, mała dziewczynka, która, wyobraźcie sobie, że przeżyła wojnę.
Staję z młodzieżą, pokazuję im zdjęcie. Mam takie zdjęcie z książki Danuty Wałęsy, gdzie te trzy bloki, które tu widzimy na Pilotów i, słuchajcie, wielka manifestacja, 81 rok po 1 maja, stają ludzie, ja sobie wyobrażam, co to się musiało dziać i sobie myślę: mała Basia zakłada sobie plecak i wychodzi i widzi to wszystko. Nie ma wytłumaczenia, bo wtedy się nie rozmawiało z dziećmi, nie mówiło im się: “Słuchaj taka i taka sytuacja”…
Barbara Piórkowska: Czuć było taką napiętą atmosferę w domu. Zwłaszcza że moja najlepsza przyjaciółka, z którą do tej pory mam kontakt – tutaj Ewę pozdrawiam, obecnie chyba jest w Brazylii – była córką internowanego. Jakby trzeba to powiedzieć, pochodziłam z rodziny wojskowej, czyli jednak było to po przeciwnej stronie barykady i to było niesamowite, bo nasze mamy bardzo dbały o to, żebyśmy tej przyjaźni nie niszczyły przez jakieś układy polityczne. Chodziły do siebie, rozmawiały, no myślę, że dzięki tej postawie matek naszych ta przyjaźń przetrwała i gdzieś tam w ograniczonej postaci, ale nadal jest. To jest najdłuższa przyjaźń w życiu.
To były wszystko trudne tematy, bo bardzo się to wszystko przeplatało: bycie ofiarą, bycie katem. Jak myślimy później o tych rzeczach, które na terapii poruszamy i swoich rolach, które w życiu pełnimy, to gdzieś tam to wszystko z tego dzieciństwa pochodzi i, no cóż, jakby samo dzieciństwo nie jest łatwe, wbrew pozorom, a dzieciństwo przeżywane w takim trudnym okresie historycznym, kiedy nie rozumiemy tego, co się zdarza, później nie dziwmy się, że nie jesteśmy normalni.
Katarzyna Michałowska: No właśnie. Tak.
Tomasz Nadolny: U ciebie temat kobiecości odgrywa rolę. Ty chyba definiujesz się jako feministka, prawda? Jak to właśnie rozumiesz?
Barbara Piórkowska: Wiesz co, przede wszystkim jako trochę taką służbę. Nazwałabym to służbą dla kobiet i dla tego, czym jest kobiecość. I dlatego też powstała “Szklanka”, przede wszystkim z takiego poczucia, że ten głos kobiet i doświadczenie kobiety, dziewczynki, te wszystkie trudne aspekty dojrzewania, że one… i tutaj chodziło mocno o literaturę gdańską. Ale to też, powiedzmy sobie szczerze, ciągle jest temat literacki bardzo duży, nie do końca przerobiony. Chodziło mi o to, żeby ten głos wyrazić, żeby opowiedzieć, jak wyglądają różne sprawy z punktu widzenia kobiety, no bo przecież narracje o Gdańsku wszystkie dotychczasowe były męskie. I stąd ta książka osiem lat temu zrobiła trochę takiej awantury, bo pojawiły się w niej aspekty dojrzewania właśnie, typu pierwsza miesiączka, zakochania…
Katarzyna Michałowska: Tak.
Barbara Piórkowska: … ale nie opowiadane też w sposób niefrasobliwy, jak to często bywa w różnych propozycjach dla młodzieży i dorosłych. No ja się zdecydowałam na to, żeby w poetycki co prawda sposób, bo z poezji ta moja proza wyrosła, ale żeby opowiedzieć też o tym hardkorze, którym takie zdarzenia także bywają dla młodych dziewczyn. Gdzieś tam ciągle trudno jest być kobietą i być w tym świecie, w którym… no nie wiem, ja nie miałam dobrych wzorców kobiet w rodzinie w rozkwicie kobiecości. Myślałam, na przykład, o całym pokoleniu, które walczyło o przetrwanie po prostu. Nie będziemy się zastanawiać nad takimi kwestiami, jak definicja własnego ciała, czy tego, czym jest kobiecość w momencie, kiedy nie mamy co do gara włożyć…
Katarzyna Michałowska: Dokładnie.
Barbara Piórkowska: … i trzeba po prostu przetrwać. Z czym do czynienia mieli nasi rodzice i też pokolenie, oczywiście, dziadków. Tu dochodzimy do II wojny światowej, która, uważam, że do tej pory traumatyzuje kolejne pokolenia i do tej pory nie jest przerobiona ta trauma.
Katarzyna Michałowska: Mam jeszcze taki jeden ciekawy fragment, który chciałam tu przytoczyć i zapytać cię zaraz o coś.
“Na religię robiliśmy różne, cudne rzeczy. Siostra kazała nam przynieść lampiony na roraty. Ojciec pierwszy raz stał się przy tym zadaniu szefem domu. Wykleił ze mną lampę z bibuły i osadził ją na domowej latarce. Byłam dumna ze światełka bożego, mimo że niosłam je w zupełnej ciemności przez niezabudowaną do końca dzielnicę. Aż o szóstej rano w drugi dzień adwentu dotarłam do świątyni, gdzie zobaczyłam inne dzieci z lampionami, które przy moim wydawały się dziełami sztuki gotyckiej. Wtedy prostota rzeczy oznaczała klęskę. Z latarki zresztą nagle wypadła bateria i zostałam z pustą skrzynką w całkowitej ciemności.”
To jest ciekawe, że opisujesz pewne rzeczy metaforycznie, tak jak mówisz, wynika to z poezji, ale z drugiej strony przebija się przez to też twoja osobista duchowość.
I chciałam się ciebie zapytać, czy znalazłaś tę latarnię, czy ją odszukałaś?
Barbara Piórkowska: Odpowiem ci na to pytanie, tylko najpierw powiem, że to jest takie trochę moje cwaniactwo to pisanie metaforą, ponieważ głęboko wierzę w to, że nasz umysł ludzki jest tak skonstruowany, że, jak mu się powiem wprost, to często-gęsto nie przyjmie tej informacji i metafora właśnie jest takim sprytnym patentem na naszą podświadomość. Dlatego kiedy my coś metaforycznie powiemy, nie wprost, jakiejś analogii tam dokonamy, no coś zbajerujemy te nasze podświadomości to one już wiedzą, o co chodzi i właściwie nie trzeba tutaj nic tłumaczyć, więc tam naprawdę moje książki są bardzo podstępne pod tym kątem…
Katarzyna Michałowska: Dobry warsztat masz.
Barbara Piórkowska: Staram się powiedzieć coś ważnego dla mnie i to coś ważnego rzeczywiście dotyczy sposobu patrzenia na świat duchowości, też moich pomysłów na to, jak rozwiązać problemy, jak dotrzeć do tych ciemnych stron, które wszyscy mamy.
Myślę, że literatura też temu służy. Ok, są książki, które są pisane wyłącznie dla rozrywki, ale wydaje mi się, że akurat moje nie pełnią tylko tej funkcji.
Katarzyna Michałowska: Chociaż dużo w nich śmiechu i zabawy.
Barbara Piórkowska: Takiej kurczę, wiesz co, myślę, że ironii bardziej…
Katarzyna Michałowska: Ironii, tak, tak.
Barbara Piórkowska: …bo nie zawsze się śmieję wprost.
Katarzyna Michałowska: To prawda. Jest taki uśmiech, to nie jest takie “ha ha ha”, tylko po prostu taki uśmieszek.
Barbara Piórkowska: Wiesz co, no życie układało mi się tak, że musiałam zacząć pracować nad sobą, bo bym chyba nie dała rady.
Gdzieś tak w okolicy trzydziestki, ja pamiętam taki moment, że gdzieś porozmawiałam ze sobą poważnie i mówię “Kochana, do trzydziestki to się obijasz, ale po trzydziestce to jest już taki poważny wiek, naprawdę zabierz się za siebie, za swój rozwój rozwój”. I, słuchajcie, tak rzeczywiście się stało, że do tego trzydziestego roku życia zupełnie inaczej świat widziałam, a później otworzyło mi się, no też wskutek jakiś sympatycznych, mniej sympatycznych wydarzeń. Zazwyczaj te mniej sympatyczne nas dopingują do tego, żebyśmy zrobili i też tak się stało w moim przypadku, bo to była utrata pracy, porażki relacyjne. Tak zaczęłam się zastanawiać, co z tym zrobić, żeby trochę poprawić jakość życia.
No i zaczęłam poprawiać. Tak trwa to do tej pory, wiecie, bo to jest taka robota na całe życie. Jak się ktoś raz w to wkręci, tak mi się wydaje, że już po prostu jedzie z koksem przez całe życie.
Tomek się uśmiecha…
Katarzyna Michałowska: Bo go to dotyczy.
Tomasz Nadolny: Dokładnie to samo doświadczenie pokoleniowe i te same roraty i kiedy przyszły strajki, to kolegi z naprzeciwka tatę zamknęli, wywieźli nyską.
Dokładnie mam identyczne i też koło trzydziestki miałem przełom taki, w którym pewne rzeczy zacząłem porządkować, także dlatego się uśmiecham.
Ale się tak zastanawiam, właściwie teraz mi do głowy przyszło, że mogą być ludzie, którzy się nie zabiorą za to w ogóle…
Katarzyna Michałowska: Tak, tak.
Tomasz Nadolny: …Ok, mówisz, że to jest takie dzieło do końca życia, ale sobie myślę, że można taki wybór powiedzieć: “Nie, nie, nie. Ja nic nie będę robił. Po prostu kochajcie mnie takim, jaki jestem. Piękny i pachnący nie jestem, nie byłem”, stąd dopiero tutaj twoje stwierdzenie rzuciło mi taką latarką z twojego lampionu, że właściwie można było podjąć taką decyzję, że nie, że dobrze, takim mnie Panie Boże stworzyłeś, takim mnie masz.
Barbara Piórkowska: Wiesz co, i chyba cała masa ludzi podejmuje taką decyzję. Właściwie nie podejmuje, tylko idzie za ciosem, nie zastanawia się nad tym, co by było gdyby, albo jak coś poprawić. Tylko rzeczywiście decyduje się na taki los, jaki dają…
Tomasz Nadolny: Chyba jesteśmy pierwszą generacją, która może tak naprawdę pewne rzeczy…
Barbara Piórkowska: Też mi się tak wydaje…
Tomasz Nadolny: …wziąć w swoje ręce.
Barbara Piórkowska: …bo są też możliwości. My możemy pójść na terapię, możemy pójść na ustawienia hellingerowskie, możemy pójść do coacha. Jest dużo różnych rzeczy, które możemy robić.
Chyba tutaj nie za bardzo chcę oceniać zasadność tych albo tamtych w jakiś sposób. Natomiast warto zwrócić uwagę, że te możliwości w ogóle są. Nie mieli nasi rodzice czy dziadkowie szansy w ogóle zmierzyć się z tym, co my w tej chwili mamy w internecie, bo właściwie ten dostęp do informacji jest niezwykłą szansą dla nas wszystkich.
Natomiast jeżeli ktoś się na to nie decyduje, bo nie ma potrzeby, albo tak mu się życie układa, że, no kurczę, ma spoko, tak też się czasem szczęśliwie zdarza, no to chyba tylko pozostaje w najwyższym szacunku to zaakceptować.
Wydaje mi się, przynajmniej trochę w moim przypadku, nie mam ochoty ingerować w czyjeś życie. Mogę coś podpowiadać, mogę mówić. Kiedyś rzeczywiście miałam przez moment taką misję zbawienia ludzkości, ale to każdy przerabia taki etap…
Katarzyna Michałowska: Taki etap życia.
Barbara Piórkowska: …że – nie wiem – wszystkich chce uświadomić, wszystkim powiedzieć, że odkrył coś… Śmiejecie się…
Katarzyna Michałowska: Tak, tak, tak.
Barbara Piórkowska: …Że coś jest tak niezwykle ważne i ja ci to teraz powiem, przekażę, w ogóle to jest takie super odkrycie i często-gęsto ta druga osoba w ogóle nie wie, o co ci chodzi, bo to nie jest jej doświadczenie.
Czyli myślę sobie, że poprzez książki, poprzez warsztaty, poprzez audycje takie jak ta tutaj, możemy o tym rozmawiać i kto po prostu będzie miał trafić na taką informację, to trafi.
Katarzyna Michałowska: Dokładnie. Ktoś, kto poszukuje.
Jak tak mówisz, od razu mi się kojarzą na przykład moje spotkania klasowe. Ja akurat chodziłam do technikum. Tam byli sami chłopcy i naprawdę powiedziałabym, że mniejszość chłopaków ma taką refleksję. Kolejny dom, ku wyczerpaniu.
Ja myślę sobie: “Kurczę, a nie widzi, że to jest problem”, z którym wiem, że się kiedyś zmagał jak miał te dwadzieścia lat…
Barbara Piórkowska: Ale, no wiesz, nie jest tak, że każdy musi do swojego dorosnąć?
Katarzyna Michałowska: Dokładnie.
Barbara Piórkowska: No trzeba.
Katarzyna Michałowska: Oczywiście.
Barbara Piórkowska: No to co będziemy gadać po próżnicy.
Katarzyna Michałowska: Tak, dokładnie.
Tomasz Nadolny: Miałaś taki etap: trzydzieści i decyzja o tym, że parę rzeczy trzeba przebudować, kielnia w rękę i wydałaś… ile to już lat mija? Cztery? Osiem?
Barbara Piórkowska: Osiem.
Tomasz Nadolny: Osiem lat.
Barbara Piórkowska: “Szklanka na pająki” w 2010 roku została wydana.
Tomasz Nadolny: I teraz jest taki remake tego? Nowe wydanie?
Barbara Piórkowska: To jest ciekawe, dlaczego wydałam ją ponownie.
Jeżeli ktoś zagląda na mój fanpage na Facebooku albo śledzi temat, to wie, że kłopoty miałam z wydawcą pierwszym. Ta historia nie zakończyła się optymistycznie, czyli były problemy finansowe z zapłaceniem za to, co zostało wydane i za to, co napisałam.
Ja po wydaniu “Szklanki”… bezpośrednio miałam taki szereg przygód sprowadzających do parteru. Już dzisiaj o tym mówiliśmy. Czyli zachorowałam kolejno na różne choroby, od depresji zaczynając na raku kończąc, i wiecie, trochę teraz przyszło mi właściwie chyba zacząć o tych wszystkich przygodach, takich naprawdę hardcorowych, bo przygody z ciałem bardzo szybko weryfikują cokolwiek, co my myślimy na swój temat, na temat rzeczywistości, na temat przyjaźni, relacji.
Postanowiłam po tych wszystkich przygodach, już po powrocie do pracy, dać sobie jeszcze jedną szansę. I z pisarką Sylwią Kubryńską wydałyśmy tę książkę. Sylwia też w tej chwili staje trochę przeciwko systemowi właściwie, bo postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i założyła wydawnictwo i “Szklanka”… jest pierwszą książką…
Katarzyna Michałowska: Wydawnictwo Baba.
Barbara Piórkowska: Wydawnictwo Baba, jak kobiety to Baba…
Tomasz Nadolny: Dziarska baba.
Barbara Piórkowska: Trochę baby też czasem potrzeba. Potrzeba trochę delikatności, potrzeba wrażliwości, ale czasem do załatwienia niektórych spraw trzeba baby. I my te wszystkie aspekty w sobie mamy. Czasem mamy problem z dostępem do niektórych, ale zapewniam, że one wszystkie tam są na miejscu. No i ta baba pomogła zrobić taki ponowny start.
Ciekawe rzeczy się dzieją ze “Szklanką”…, bo ona ma swoją recepcję tak naprawdę.
Kiedy my wydajemy książki, to rzadko właściwie się mówi o tym, jak jakaś książka została przyjęta. Rzadko mamy wieczory, które mówią o tym, co się wydarzyło między jednym a drugim wydaniem. Zazwyczaj promuje się nowości i do tych książek potem nie wraca.
A ta moja miała przez te osiem lat takie bardzo ostre życie podziemne. Naprawdę ciężko było ją zdobyć, a zapotrzebowanie na nią było, o czym donosił mi Zbyszek Walczak…
Katarzyna Michałowska: Tak, tak.
Barbara Piórkowska: …z kolei z biblioteki przy ulicy Mariackiej i od jakiegoś czasu żądał ode mnie zrobienia czegoś z tym. I właściwie poszłam po rozum do głowy i wydałam, a tak się zbiegło z tym zakładaniem przez Sylwię wydawnictwa i nowy egzemplarz jest.
Czyli to jest taka przygoda, trochę jaka ja byłam osiem lat temu, jak myślałam o sobie jako pisarce, o sobie jako kobiecie, co tam było właśnie do poprawienia, z czym trzeba było się zaprzyjaźnić. Ta robota, osiem lat, pokazała mi właśnie z czym i w tej chwili to jest troszeczkę tak, że ta książka staje się takim wyjściem do kolejnych rzeczy, które już piszę. I takim z jednej strony przypomnieniem, z drugiej strony wyjściem trochę z cienia. No bo ja jestem, jestem znowu. Jestem zmieniona, bo raz, że te różne przygody ciała i ducha, drugi, że minął jakiś czas no i też trochę trzeba do nowego się nieco zwrócić i otworzyć na rzeczy, które dopiero mają przyjść.
Katarzyna Michałowska: Mam takie wrażenie… ja dostałam tę książkę i myślałam sobie, że ja mam tam kawałek Basi i Basia się rozdała w tej książce i tak jakby Basi nie było. No, nie wiem, ja miałam takie wrażenie. A teraz to jest takie inne. Nowa książka, którą Sylwia wydała. Sylwia walczy o ciebie, Sylwia wydaje tę książkę, ale to jest jakby dziecko, które ty urodziłaś, wychowałaś i mówisz: “Idź w świat, mów do innych, ale ja cię wychowałam”…
Barbara Piórkowska: Tak, już trochę taką wyrodną matką jestem…
Katarzyna Michałowska: Ale to jest właśnie fajne.
Barbara Piórkowska: Z gniazda wyrzucam. Tam są kolejne dzieci do odchowania.
Tomasz Nadolny: Bo zintegrowałaś to.
Barbara Piórkowska: Może, wiesz co, tak. Aczkolwiek też tutaj tak sobie myślałam przed naszym spotkaniem dzisiaj, że jestem w procesie zmiany, że to nie jest tak, że po trudnych przejściach, no bo jednak nowotwór jest bardzo trudnym przejściem, myślę, że dla każdej osoby, nie znam osób, które to lightowo przeszły…
Katarzyna Michałowska: No oczywiście.
Barbara Piórkowska: …że jestem w procesie zmiany i ta zmiana się dokonuje, że jest trochę tak, że dokonałam wielu małych zmian i to są takie zmiany w sposobie myślenia, w sposobie postrzegania niektórych rzeczy. Polegają na odpuszczaniu, na przykład, też pewnych spraw, nie szastaniu energią na prawo i lewo, tak jak zwykle lubiłam to czynić. Czyli na przykład mniej się angażuję w jakieś dyskusje w internecie o trzeciej nad ranem. Nie do końca mam taką potrzebę przekonywania wszystkich o mojej racji, bo trochę wiem, że nie mam czasem. Człowiek jest mniej pewny po różnych doświadczeniach życiowych.
Trochę staram się myśleć więcej o sobie, czyli na przykład wysypiam się. Lubię to. Lubię mieć taki spokój wynikający z tego, że już się zregenerowałam, czyli też daję sobie na to przestrzeń.
Trochę mi brakuje… bo miałam pomysły na różne inne zmiany i po powrocie do pracy przyznam, że ten taki tok życia on troszeczkę znowuż zawładnął mną. Nigdy nie byłam osobą, która spokojnie siedzi w jednym miejscu. Teraz się okazało, że też nie daję rady, że muszę zrobić to, to i to, tutaj się zaangażowałam w projekt, tutaj też i niektóre moje sprawy cierpią, czyli, na przykład, ciągle muszę sobie wygospodarowywać czas na pisanie tych nowych rzeczy i nie jest to łatwe.
Katarzyna Michałowska: Tak, tak.
Tomasz Nadolny: Chciałabyś już nie robić tego, na co nie masz ochoty.
Barbara Piórkowska: Wiesz co, trochę tak. Trochę tak, a jednocześnie przyznam się, że ciągle bycie taką społeczniczką, pracoholiczką to mnie tak zawsze jarało, co jest też ciekawe, bo ja uważałam, że jestem leniem, ale, jak ostatnio spisywałam swoje wszystkie aktywności, to się tak, wiecie, zastanowiłam. Są takie momenty, kiedy na przykład pisze się życiorys artystyczny i ma się tam napisać, co się zrobiło, kiedy składa się papiery o stypendium, albo robi się jakieś ćwiczenia z różnych książek. Ja to bardzo lubię, wziąć książkę i pospisywać sobie, co to tam w duszy drzemie.
No i patrzę na te listy i sobie myślę, wiecie, że kurcze, kto to zrobił. Bo to na pewno nie ja. Nikt normalny po prostu nie jest w stanie tylu rzeczy zrobić, na przykład, na raz. A mnie się to udało.
Chciałabym na tym budować poczucie własnej wartości, no ale wiecie, jak to jest. Bardzo trzeba tego pilnować. To, o czym mówiłam, o tej robocie na całe życie. To trzeba pilnować cholernie tego, żeby nie stracić tych swoich osiągnięć, dobrych stron, bo to jest chwila nieuwagi i człowiek wpada z powrotem w jakieś takie rozmyślania bezsensowne i od razu się porównuje z innymi i tak dalej i tak dalej.
Ciężka praca trwa, ale jednocześnie sprawia dużo radości takie wskakiwanie powolutku po raz kolejny na kolejny level, poprawianie tej jakości życia czasami naprawdę w sposób prawie niewidoczny. A potem są takie rezultaty, jak ostatnio mam, bo jakiś czas temu postanowiłam mówić szczerze i otwarcie wszystko to, co sądzę, czyli absolutnie przestać być miłą, co mi się zdarzało i, słuchajcie, ciągle się ze wszystkimi kłócę. I myślę sobie: “Piórkowska, no już po prostu przestań. Przecież to nie da się jakiejś sprawy załatwić jakoś inaczej”, ale to chyba jest potrzebny etap, kiedy człowiek odkrywa w sobie jakiś obszar i zanim to się uspokoi, to trzeba zderzyć się, konfliktować się z całym światem. No bo kiedyś tego nie mówiłam, no to wiadomo nie podoba się to…
Katarzyna Michałowska: Nazbierało się.
Barbara Piórkowska: “No nie wiem, zawsze było spoko, a teraz przychodzi tam i pyszczy”.
Ja kiedyś też pyszczyłam, ale nie aż tak.
Tomasz Nadolny: Bardziej na Facebooku to robiłaś. Teraz może mniej, teraz może w realu bardziej.
A powiedz mi, w twoim życiu słowo jako tworzywo ono tam odgrywa rolę głównego bohatera? W jaki sposób to dzisiaj ci pomaga w tych twoich przesiadkach, zmianach? Prowadzisz też warsztaty dla ludzi, prawda?
Barbara Piórkowska: Tak.
Tomasz Nadolny: I coś to im daje, poza biegłością w samym rzemiośle? One się nazywają chyba, jeśli dobrze pamiętam, kreatywno-pisarskie, tak?
Barbara Piórkowska: Tak, znaczy…
Tomasz Nadolny: Jest też element nie tylko warsztatowy, ale też tego performance’u i tego swojego uzewnętrzniania też tego twojego świata wewnętrznego, prawda?
Barbara Piórkowska: No właśnie to jest ten kłopot, że ja stoję trochę w takiej rozterce cały czas. Bo ja bardzo lubię pisać, ale też w zasadzie lubię uczyć. Lubię pokazywać ludziom, jak to się robi. Kurczę, cały czas jednak jedną nogą jestem tu, jedną nogą jestem tu.
Natomiast praca z kreatywnością, praca z pokazywaniem, jak się dostać do tego obszaru, który, jak się okazuje, nie dla wszystkich jest oczywisty. Nie dla wszystkich kwestia tworzenia to jest takie po prostu hop-siup. Nie każdy ma do tego predyspozycje.
Ja uważam, że każdy ma i że to jest kwestia po prostu spojrzenia jakiegoś na siebie inaczej i staram się do tego dokopywać podczas takich zajęć.
Tomasz Nadolny: Czyli potencjał jest w każdym według ciebie.
Barbara Piórkowska: Uważam, że tak, że tworzeniem może być równie dobrze gotowanie obiadu, czy pielenie ogródka, tak samo tworzeniem jest pisanie wielkich dzieł literatury.
My też jesteśmy przyzwyczajeni do takiego myślenia, że to od razu muszą być jakieś mega, wielkie rzeczy, wiecie, po prostu tomy opasłe, wielkie dzieła, gdzieś to wisi w galeriach albo ma tysiące czytelników. Kurczę, ja bym chciała, żeby oczywiście te moje książki miały więcej niż tysiące, ale chyba ta taktyka działania drobnymi kroczkami w moim przypadku chyba bardziej jest tutaj na rzeczy, żeby przede wszystkim poprzestawiać sobie myślenie na temat twórczości i na temat całego życia w takich małych aspektach, a potem się pojawią duże. Bo to chyba tak działa, że na tyle zmienimy swoje myślenie o sobie, na ile jesteśmy w stanie na ten moment, ale kilkadziesiąt czy kilkaset takich momentów potem buduje pewne zmiany życiowe. I ja sobie myślę, że ja jestem przed taką zmianą chyba większą, bo przez jakiś czas sobie te małe właśnie buduję. Cały czas po prostu zmieniam ten sposób myślenia o kolejnych kwestiach i jest to upierdliwe, czasami bolesne, czasami mam już dość i bardzo tego nie lubię.
Tomasz Nadolny: Po prostu może napiszesz kolejną książkę?
Barbara Piórkowska: Tak, kolejna książka będzie i też powiem wam, że postanowiłam gdzieś tam wewnętrznie się rozliczyć z chorobą. Rozliczyć się to też jest chyba takie słowo nie do końca trafne, bo moja choroba… to jest kontrowersyjne, co powiem, ale moja choroba pomogła mi zrozumieć bardzo dużo rzeczy w życiu, w związku z czym była tak naprawdę błogosławieństwem i wydaje mi się też, że my często choroby traktujemy jako takie… no, upierdliwe rzeczy, które nam się przydarzyły, a one niosą w sobie ogromny potencjał. Tylko mówię, to jest kontrowersyjne, bo to jest zupełnie inny punkt widzenia niż oficjalnie ustawa przewiduje.
Kiedy my się przypatrzymy całemu naszemu życiu emocjonalnemu, kiedy my sprawdzimy, dlaczego zachorowaliśmy, zachorowałyśmy, kiedy sprawdzimy też, co leży tak emocjonalnie u źródeł tego, że nie jesteśmy zadowoleni, czy zadowolone z życia, co takiego się wydarzyło, że musieliśmy przystopować, to jest cała masa. To jest ogromny temat.
Tomasz Nadolny: I musieliśmy się, na przykład, uzależnić od innych ludzi trochę, prawda? A byliśmy bardzo samodzielni.
Barbara Piórkowska: To powiem wam totalnie przeorało mi myślenie tutaj, bo rzeczywiście, gdyby nie pomoc ludzi, myślę, że mogłabym nie przetrwać tej swojej choroby.
Ja myślę, że… Jak napiszę książkę, myślę, że wtedy możemy się umówić na kolejny odcinek poświęcony tylko tej tematyce, bo to jest olbrzymi temat. Jak wiele, niesamowitych rzeczy wydarzyło się dzięki chorobie. Że ona się pojawiła, ja zrozumiałam, że mam mnóstwo przyjaciół, że ludziom zależy na mnie, na mojej pracy, na moim byciu.
Państwo może niektórzy nie wiedzą, ale pojawiły się inicjatywy koncertów charytatywnych. Mnóstwo ludzi pisało do mnie, wszyscy tam monitowali i…
Tomasz Nadolny: Kupili bilety za pięćdziesiąt złotych…
Barbara Piórkowska: Tak… I ten świat monitowali i zapewne ten duchowy, z góry też prosili, żeby tutaj Piórkowska została.
Ja sobie myślę, że właściwie ta energia to była jednym z takich motywów, które mnie bardzo zdopingowały do działania i dały taką chęć życia. Bo wcześniej było trochę tak, że gdzieś tam straciłam tę życia radość. No i dopiero choroba pokazała, że to jest błędne myślenie.
Katarzyna Michałowska: To jest, powiem ci, niesamowite odkrycie. Niesamowita sprawa, jak ciężko jest po prostu brać.
Barbara Piórkowska: Bardzo. Mnie było bardzo ciężko.
Natomiast w tej sytuacji, w której zostałam postawiona, musiałam to zrobić i przyjęłam.
No i to było jedno z bardziej niesamowitych doświadczeń.
Nie mówię, że teraz dalej mam taką łatwość, bo te rzeczy, które nie kultywujemy, one zanikają. Dlatego wcześniej powiedziałam o tym, że trzeba o to dbać, trzeba ciągle pilnować tych małych rzeczy, gdzieś takiej otwartości, tej swojej delikatności, czasami też dziecka w sobie. Trzeba do nich mówić, trzeba się z tym spotykać. Jeśli oczywiście ktoś tego chce, ktoś ma na to przestrzeń.
Tomasz Nadolny: Bo nie wiem, czy wiecie, czy to słyszycie u Basi, ale, jak jest jakaś nierówność, ktoś jest prześladowany, to Basia od razu jest na barykadach, już walczy. Jak trzeba robić jakąś akcję, Basia od razu walczy też w imię tego. A ona jest z tej samej generacji jak ja, w której jak trzeba powiedzieć: “Słuchajcie, pomóżcie” i po prostu pozwolić ludziom, żeby pomagali to gul w gardle, nie przechodzi.
Wielu z nas… ja nie wiem, czy to jest generacyjne, czy po prostu część osób tak ma, no tak są skonstruowani, że wszystko sami, muszą sami dojść, tylko to, co sami wyskrobią, jest coś warte. Jakiś gdzieś mają taki imperatyw w głowie zapisany i właśnie to doświadczenie takiej niemocy, kiedy trzeba pozwolić innym wejść w nasze życie i po prostu przyjąć, bo nie ma rady, inaczej się nie da, to jest takie duże odkrycie. Zwłaszcza właśnie, kiedy jest się bojownikiem o wolność i demokrację. Żartuję bojowniczko.
Ale dobrze wiem, o co chodzi. Ty się zawsze udzielasz, poza tym wszystkim, co już wymieniłaś, jesteś taką aktywistką również Facebookową. Przynajmniej ja pamiętam, że zawsze tam gęsto…
Barbara Piórkowska: Bo ja zawsze marzyłam o tym, żeby mieć własną gazetę.
Tomasz Nadolny: Ale fajnie, że doszłaś do tego miejsca, że jakoś musiałaś tego doświadczyć. Sama mówisz, że jeszcze jesteś w trakcie tej lekcji. Jestem w stanie zrozumieć, jak duża to jest zmiana, dlatego że mam jakieś podobne doświadczenie. Także nie tylko te roraty mamy…
Katarzyna Michałowska: To pokolenie umie dawać, ale brać słabo. Trudno powiedzieć dlaczego. Nie wiemy dlaczego, ale wydaje mi się, że ciężko jest…
Tomasz Nadolny: Może dlatego też zaskakuje to kolejne pokolenie, które przyszło i po prostu mówi…
Katarzyna Michałowska: Bierze i jest zadowolone.
Tomasz Nadolny: Nawet zapomni podziękować, albo powiedzieć “proszę” i ono tak… mnie na przykład wprowadza w osłupienie.
Barbara Piórkowska: Wiesz tylko trzeba pamiętać, myślę o tym, że to źródło dawania bez pielęgnowania jest wyczerpywalne. Ja musiałam zadbać o siebie i o to swoje źródło, te swoje zasoby. Czyli dać też sobie przestrzeń na wypoczynek, na takie rzeczy, które też chcę porobić, jakieś przyjemności. Co dalej jest dla mnie trudne, bo gdzieś tam mam tę bojowniczkę w sobie i rzeczywiście rwę się tutaj do walki o wszystko.
Natomiast kluczową sprawą ostatnio u mnie w życiu to jest właśnie ta umiejętność powiedzenia “Stop”, że już w tę walkę się nie włączę aktywnie, tylko tak trochę stacjonarnie. W sensie takim, że skończyła się u mnie taka potrzeba chodzenia na barykady, manifestacje i takiego czynnego udziału we wszystkim, bo wcześniej rzeczywiście trochę tak miałam. I możemy się zastanawiać, czy to jest kwestia wieku, bo ludzie dojrzewają i w pewnym wieku po prostu przestają chodzić na barykady, bo wolą posiedzieć w ciepłym mieszkaniu, przy kaloryferze i obejrzeć sobie jakiś film, czy poczytać książkę, czy może to jest taka przemiana, że zapadła gdzieś wewnętrzna decyzja o tym, żeby w ogóle dać komuś cokolwiek, to ja też muszę odnowić te swoje zasoby, zregenerować się, zadbać o swoje ciało, co jest dla mnie trudne, bo historie rakowe są takie, że one później generują mnóstwo lęków takich też z poziomu przetrwania, czyli mówimy o jakiś takich pierwotnych rzeczach. Trzeba później też… jakby nie chce się żyć później w tej schizie potem cały czas, który trzeba ruszyć też i potem jakby też pójść na tę terapię i gdzieś tam to rozbroić, poprzesuwać, gdzieś się z tym skonfrontować. Mówiąc o tym, że ja jestem ciągle w procesie, to ja jestem też w procesie sprawdzania, co takiego wydarzyło się ze mną jakby potem. Bo też nie chciałabym tego zaniedbać.
Nie wiem, jakie programy sobie ukułam podczas choroby, które no pozwoliły mi wtedy przetrwać. Ale to był też taki czas, że, na przykład, trzeba było zacisnąć zęby. Teraz wróciliśmy… My – Piórkowska. Wróciłam do rzeczywistości takiej normalnej i pewne programy z czasów choroby już nie działają, ale one ciągle, mam wrażenie, są odpalone i po tym też trzeba posprzątać.
Katarzyna Michałowska: Chcę zachęcić oczywiście do zakupu książki Basi, bo to jest taki opis procesu wykluwania się z małej dziewczynki kobiety. To jest nie tylko książka dla kobiet, moim zdaniem. To jest bardzo fajna książka dla facetów, jeśli chcecie zrozumieć swoje kobiety, to Basia naprawdę świetnie to robi.
Barbara Piórkowska: Dziękuję ci Kasiu. Tutaj taką reklamę. Ciekawe stanowisko.
Katarzyna Michałowska: Bardzo.
Jeszcze chciałam wam przeczytać jeden fragment:
“To nie jest tak, że wszystkie rzeczy się kończą. Czas płynie i zamyka niektóre bramy. Mnie na przykład zamknął ich już bardzo dużo. Zostawia jednak coś na oścież otwartego, co się nie daje przesłonić żadną barwą, nawet czarną. Można utkać sobie jakieś drzwi. Jest to zresztą zupełnie proste, ale historia zawsze będzie miękka jak zasłona i przemknie się pod spodem albo przez dziurę.”
Chciałam się ciebie zapytać o marzenia. Odrzucając ten lęk, odrzucając ten pierwotny lęk, który z pewnością towarzyszy o takim zetknięciu się z takimi przeżyciami, jakie masz marzenia?
Barbara Piórkowska: Wiesz co, przede wszystkim myślę, że nie odrzucając, bo ja pilnuję słów. Zajmuję się tym…
Katarzyna Michałowska: Dobrze.
Barbara Piórkowska: …i je pilnuję. Tak samo jak się nie walczy z rakiem, tylko się z nim jest, czy się go przyjmuje…
Katarzyna Michałowska: Niesamowite
Barbara Piórkowska: No, słowo stwarza rzeczywistość. Ja to czuję jako pisarka mocno, że to, co my mówimy, gdzieś tam później się staje. I może jestem przewrażliwiona na tym punkcie, ale coś takiego się pojawia.
Czyli nie odrzucam tego lęku, tylko sobie z nim jestem albo pracuję. To jest też chyba inny punkt, w którym się marzenia tworzy, więc mogę sobie na przykład przeskoczyć coś i zaplanować no jakby pomimo tego z jakąś odwagą może. Chyba tak to lepiej potraktować. Bo chyba też ważne, z jakiej my energii słowa my w ogóle wychodzimy.
Słowo stwarza rzeczywistość, czyli mówiąc o swoich marzeniach też mam chęć, żeby one się tą rzeczywistością stały.
I mogę ci powiedzieć tak, że na pewno chciałabym jeszcze napisać dużo, dużo książek. Bo pomysłów mam niesamowicie wiele i potrzebuję też czasu i takiej przestrzeni, żeby móc to robić. A trochę jest tak w życiu pisarki – nie każdej, ale też gdzieś jestem tam w drodze, jak podkreślam – że tego czasu na tę przyjemność nieco brakuje, bo rzeczywistość goni i na rachunki też trzeba zarobić i też pamiętać, żeby umyć naczynia, bo tego po prostu, przyznam się państwu tutaj, to wielka tajemnica, ale zdarza mi się nie dopilnować.
Bardzo bym chciała też zrobić porządek taki ze swoimi relacjami, bo to jest na przykład ten aspekt, w którym jakiejś zmiany nie ma. Ja jeszcze do końca nie wykminiłam dlaczego. Myślę sobie o tym, że chciałabym stworzyć taką ciekawą, fajną relację, poczuć miłość. No bo to są fajne rzeczy. Wiecie o co chodzi.
Katarzyna Michałowska: Oczywiście, oczywiście.
Barbara Piórkowska: Udało mi się dużo rzeczy, tutaj do tej pory nie udało się. Natomiast też trochę sobie myślę, że, jeśli to nastąpi albo kiedy to nastąpi, no bo też słowa są tutaj ważne, to też pewnie będzie inna relacja niż z poziomu tej dziewczynki, która napisała “Szklankę na pająki”.
A w książkach też można napisać wszystko i część rzeczy się sprawdza. Wiecie, tak sobie czasem myślę, żeby napisać taką książkę, w której mam dużo pieniędzy, jakiś dom wypasiony, furę, że jakby…
Tomasz Nadolny: Aż taką moc ma słowo.
Barbara Piórkowska: Słuchajcie, że to jest jakiś model. Ja sobie o tym oczywiście żartuję, ale to znowu jest cały duży temat na audycję, czyli to, w jaki sposób mówimy, myślimy, jak te słowa tę rzeczywistość stwarzają i jakie tam są komunikaty, które sobie wydajemy. Potrafimy się zbojkotować tak myśląc…
Katarzyna Michałowska: Oczywiście, oskarżyć o coś.
Tomasz Nadolny: Ty tak ostrożnie mówisz.
Barbara Piórkowska: Wiesz co, ostrożnie. Jeszcze mam taką potrzebę, żeby więcej czasu spędzać w naturze, że chciałabym w ogóle mieszkać w takim miejscu, w którym ten kontakt z naturą jest. Znowuż po tych wszystkich przygodach, doszłam do wniosku, że jest to coś, co mi absolutnie sprawia przyjemność: pójść sobie na taki spacer, albo gdzieś tam posiedzieć nad jeziorkiem. Wcześniej tak nie do końca tę potrzebę dopuszczałam do siebie.
Wychodzi na to, że to są nie za wielkie marzenia i potrzeby. Ale znowuż to jest ten taki moment, kiedy człowiek się po prostu zaczyna cieszyć małym. Że, jasne, fajnie pomyśleć szeroko o tym, że, nie wiem, te książki moje zdobywają, wiecie, wszystkie półki na świecie, we wszystkich księgarniach i w Berlinie i w Nowym Jorku i gdzieś w Chinach. Chiny to by było coś.
Patrzę na Tomka i widzę zrozumienie.
Tak, chciałabym, żeby “Szklanka na pająki” została przetłumaczona na język chiński. To by było ciekawe.
Katarzyna Michałowska: No, fajne jest. Basiu, dziękujemy bardzo, że ty mówisz o tych marzeniach, bo dla nas z Tomkiem słowo też ma znaczenie i moc. Więc ja w imieniu swoim i Tomka mówię: niech tak się stanie i niech to się wydarzy.
Tomasz Nadolny: Po chińsku nie wiemy, jak to powiedzieć.
Katarzyna Michałowska: Ale na pewno to jest coś, czego ci bardzo życzymy i wydaje mi się, że słuchacze również.
Barbara Piórkowska: Ja wam tylko powiem, że moje tomiki na Uniwersytecie Syczuańskim już są, bo zawiozła je tam Magdalena Kalisz, ze Sztuki Wyboru wybyła ostatnio na targach. Także czasami się śmieję. To tak à propos tego.
Katarzyna Michałowska: Fajnie, bardzo fajnie.
A Basiu powiedz jeszcze, gdzie by można cię przeczytać? Właśnie oprócz Wydawnictwa Baba.
Barbara Piórkowska: Zapraszam po “Szklankę”… na stronę www.baba.com.pl. U Baby zawsze najlepiej.
Jaja wiejskie też się kupuje u baby. Ten tutaj taki aspekt handlarki, przekupki myślę, że jestem w staniu tutaj wam specjalnie dla słuchaczy i słuchaczek odpalić w tym momencie.
Na pewno też możecie śledzić stronę na Facebooku, bo literacko jestem dosyć aktywna. Tutaj poprowadzę wieczór, tam wezmę udział w wieczorze, tu czasem jakieś warsztaty się przygotowują. Więc też jeśli są państwo tym zainteresowani, to myślę, że Facebook w tej chwili jest najlepszym miejscem do szukania informacji. I przygotowuję stronę internetową, bo takim wnioskiem czysto praktycznym z chorowania jest to, że nie miałam do tej pory strony internetowej, że też trzeba się za to zabrać. Chcę się za to zabrać.
Tomasz Nadolny: To będzie twój własny grunt, a Facebook jest Marka.
Barbara Piórkowska: Tak.
Katarzyna Michałowska: Tak.
Tomasz Nadolny: I on tam reguły ustala.
Barbara Piórkowska: Tak, mam tę świadomość, bo oczywiście sobie poczytałam różne książki i mniej więcej śledzę temat.
Poza tym tak mi się wydaje, że to już przyszedł taki czas, żeby pracować na swój rachunek. Jeśli tyle rzeczy się udało zrobić wcześniej, a one są tak troszeczkę porozrzucane to tu, to tam, więc to jest najwyższa pora.
Także za jakiś czas w następnej audycji na pewno ten adres strony już będę mogła podać. Tak kokieterią na koniec strzelę.
Tomasz Nadolny: Basia też oprowadzała, robiła spacery, ale nie tak regularnie?
Katarzyna Michałowska: Nie, nie. Raz była tutaj zaproszona, ale jako…po Zaspie…
Tomasz Nadolny: Ale nie, pamiętam, że były po stoczni jakieś.
Barbara Piórkowska: Po stoczni…
Tomasz Nadolny: Rozumiem, że to było takie jednorazowe, tak?
Barbara Piórkowska: Po stoczni akurat ja chyba nie oprowadzałam. Znaczy, robiłam projekty w stoczni z kobietami, warsztaty dla kobiet, czyli to trochę inny tryb działalności. A wycieczki oprowadzałam tutaj, na Zaspie. Instytut Kultury Miejskiej miał cykl z pisarkami, pisarzami. Również przy projekcie “Czytanie Pomorza” jeździliśmy sobie po Trójmieście i z kolei mówiłam o twórczości kobiet naszych trójmiejskich autorek, trójmiejskich i kaszubskich, takie też trochę moje hobby. Lubię też się zajmować innymi pisarkami. Przecież też czytam. Może to niezwykłe, ale patrzę…
Katarzyna Michałowska: Co się dzieje.
Barbara Piórkowska: …co się dzieje u konkurencji, albo co się w ogóle dzieje. Lubię wiedzieć.
Katarzyna Michałowska: A poczekaj, jak patrzysz, co się dzieje u konkurencji, to patrzysz na ten warsztat, jak to ona napisała albo jak on to zrobił?
Barbara Piórkowska: Wiesz co, bywa, że tak. I jest to źródłem bardzo dzikiej satysfakcji, kiedy się rzeczywiście… na przykład czasem trzeba jakby dwa razy czytać. Raz, żeby zorientować się w fabule, a drugi raz spojrzeć jaka konstrukcja…
Katarzyna Michałowska: Tak warsztatowo.
Barbara Piórkowska: Warsztatowo. Ja to zazwyczaj robię na raz… znaczy potem mam problemy z takim wydaniem opinii sensownej, no bo skupiam się na wszystkim.
Wycieczki chyba też takie po Gdańsku też pisarskie już po samym centrum też mi się zdarzyły
Tomasz Nadolny: Basia jest bardzo gdańska…
Katarzyna Michałowska: Tak, tak. Dlatego ja…
Tomasz Nadolny: Dużo tam Gdańska jest.
Katarzyna Michałowska: Tak, dlatego myślałam sobie, że fajnie, że Sylwia to teraz ciągnie, bo mam nadzieję, że ta książka tak ogólnopolsko dotrze, bo to jest taki młyn tutaj się wydarzył. To jest pewna scheda, którą naprawdę można się podzielić z Polską i to jest ciekawe. Najbardziej to widziałam, jak przychodzą ludzie na spacery, kiedy opowiadam o tobie, o tej książce, że ludziom nagle oczy się otwierają, że tutaj, że to ta Zaspa, to miejsce, że tutaj są te zdjęcia historyczne. To jest właśnie ciekawe. Ta historia powinna żyć dalej, moim zdaniem.
Barbara Piórkowska: Wiesz co, ta książka była czytana w Programie Trzecim Polskiego Radia te osiem lat temu i gdzieś tam w jakimś zakresie też na pewno na Polskę poszła. Natomiast wynika z takiego mojego researchu, który teraz zrobiłam, że to odczytanie jej osiem lat temu i teraz jest kompletnie inne. Bo… i to mówią mi dziewczyny, które drugi raz… i chłopaki, bo też i chłopaki się zdarzają, że to odczytanie ponowne jest zgoła inne, zgoła inne rzeczy dostrzegają w “Szklance na pająki”. Ja myślę sobie… jakby pytając ich, co się stało, czy to znowuż chodzi o ten czas, który minął, ale nie do końca. I wychodzi mi tutaj z takich naszych wspólnych przemyśleń, że trochę jest tak, że po prostu trochę się społeczeństwo zmieniło, że ludzie są bardziej otwarci na różne sprawy, że rzeczywiście ruszyli trochę z tymi swoimi terapiami, trochę są bardziej świadomymi ludźmi, trochę inaczej się myśli o rodzinie, o problemach rodzinnych, o środowisku, w którym przebywamy.
I to, co ja próbowałam powiedzieć te osiem lat temu… a tak naprawdę więcej niż osiem, bo napisałam tę książkę jeszcze wcześniej, czyli można powiedzieć, że moje przemyślenia sprzed dekady one wtedy jeszcze nie były tak jasne. tak czytelne. Nie były tak jasnym przekazem, jak jest teraz. I to mnie bardzo cieszy, bo to pokazuje też, że w tym ogromie różnych dziwnych rzeczy, które się w świecie zdarzają, to jednak jakiś proces idzie gdzieś do przodu i ludzie też, i że mają w swoich sercach miejsce też na to, co im zaproponowałam.
Katarzyna Michałowska: Można powiedzieć, że jesteś osobą, która widzi tą przyszłość i teraz, jak napiszesz tę książkę o sobie i o tych zmaganiach, ona może też być tym czymś, co będzie dla ludzi, którzy to odkryją później. To jest właśnie ciekawe, że możesz iść do przodu, zostawiać te wiele książek, które jeszcze napiszesz, bo to będą ważne rzeczy dla ludzi.
Barbara Piórkowska: Wiesz co, liczę na to i zwłaszcza w przypadku tej książki, o której mówimy, czyli tej następnej, tej kolejnej, mam taką nadzieję, że to tak zadziała, że coś będzie mogło być odkryte.
Natomiast to jest też duża odpowiedzialność…
Katarzyna Michałowska: To prawda.
Barbara Piórkowska: I ja bym skłamała, jakbym powiedziała, że nie mam schizy z tego powodu i myślę, mocno myślę, jak to zrobić i jak to przekazać.
Na całe szczęście mam ten taki obszar twórczy koło siebie, natchnienie i głęboko wierzę, że też jest taka część mnie, która pomaga to wszystko ubrać w słowa, powiedzieć, zapisać i później oddać ludziom, żeby już mogli sobie, czytając te teksty, przyjmować to do ciała, do swojego ducha, to, co jest im potrzebne, odkrywać.
Katarzyna Michałowska: Jest w tym mistyka. W słowie jest mistyka. I fajnie, że też czujesz tę odpowiedzialność. To jest bardzo ważne.
Słuchajcie, dziękujemy bardzo za tę rozmowę. Dziękuję ci Basiu, że chciałaś wrócić w swoje stare kąty, na Zaspę, że chciałaś popatrzeć przez okno jedno drugie, jak tu się zmieniło. Dziękuję ci bardzo…
Barbara Piórkowska: Dziękuję pięknie.
Katarzyna Michałowska: …za słowa.
Tomasz Nadolny: To chyba nie tylko powrót do starych kątów, ale i rzut okiem do tyłu.
Ja życzę, żeby do przodu było nadal do przodu.
Barbara Piórkowska: Ten przód, powiem wam, mam na oku.
Tomasz Nadolny: Będziemy też mieli cię na oku.
Barbara Piórkowska: W tę stronę.
Zapraszam serdecznie za jakiś czas. Naprawdę chętnie opowiem, co się zadziało.
Katarzyna Michałowska: Dziękujemy bardzo.