Lifestyle,

Ważna jest prostota – rozmowa z Marcinem Potkańskim

25 marca 2019

Z Marcinem Potkańskim rozmawiam, tuż po jego powrocie z Singapuru. Spędził tam rok, pracując w branży kreatywnej. W rozmowie opowiada o Azji, poszukiwaniach, odkryciach i planach na przyszłość. Odkryjemy, że Marcin “z niejednego pieca jadł” szukając czegoś dla siebie. A obecnie, znajdując się w tyglu zmian, ćwiczy cierpliwość i stara się okiełznać swoją ambicję. Z Marcinem Potkańskim rozmawiamy o tym, czym się różni hollywoodzki film od szarej rzeczywistości. Zgadzamy się, że każdy żyje jak umie i na tyle, na ile go stać.

Wszystkim tym, którzy podczas słuchania rozmowy nie zrobią sobie kawy, albo nie zaczną planować podróży do Azji, składam wyrazy szacunku.

kasia(at)stacjazmiana.pl

Agencja Brandish: https://brandish.pl/

Mitte: https://www.mittecafe.pl/

Esencjalista: https://bit.ly/2JAfCKx

Warto obejrzeć –  filmik Marcina z Birmy: https://bit.ly/2TtlULY

Kilka ciekawych myśli z rozmowy:

Polecam młodym ludziom, by próbowali robić wiele różnych rzeczy.

Nie będzie takiego momentu, że pomyślisz: Już wiem co chcę robić!

Lepiej jest mieć mniej, niż mieć za dużo.

Lepiej jest robić jedną rzecz lepiej, niż wiele rzeczy byle jak.

W życiu ważna jest prostota.

Próbuj, a gdy przyjdzie czas, postaw na tę jedną rzecz.

Nie oceniajmy się wzajemnie, lepiej się szanujmy.

Prawdziwe życie to nie hollywood, lecz raczej kino alternatywne.

Jak możesz słuchać podcastu?

Możesz słuchać na tym blogu.

Ale możesz też słuchać nas na dowolnym odtwarzaczu mp3. Plik powinieneś pobrać z tego bloga, a następnie wgrać go na swój odtwarzacz.

Z wygody polecamy ostatni sposób, czyli słuchanie podcastów na swoim smartfonie. Robimy podobnie i jesteśmy zadowoleni, ponieważ ulubione podcasty można mieć ze sobą, by słuchać je w każdym miejscu i dowolnym czasie.

Śledź podcast Stacja zmiana na: iTunes | Android | SoundCloud | Twitter | Overcast |  RSS

Prosimy, oceń nasz podcast

Jeżeli zechcesz nam w jakiś sposób podziękować za naszą pracę, najlepszym sposobem, będzie pozostawienie opinii w iTunes.

Dzięki temu, że to zrobisz, podcast Stacja Zmiana będzie widoczny i ułatwi nam docieranie do słuchaczy.

Możesz to zrobić klikając na linka poniżej:

-> Link do podcastu w iTunes

Transkrypcja:

Katarzyna Michałowska: Dzień dobry. Witamy na Stacji Zmiana. Jest to podcast o tym, że coś się kończy, coś się zaczyna, a na pewno się zmienia.

Wita was Katarzyna Michałowska i dzisiaj jest mój gość, bardzo sympatyczny człowiek: Marcin Potkański. Prawdopodobnie dużo z naszych słuchaczy go zna. Tak myślę, bo to jest człowiek zaangażowany w miliard projektów. Kiedy patrzyłam na to, gdzie pracowałeś, co robiłeś, to zazwyczaj “project managerzy” znają milion ludzi.

Marcin wiem, że ci będzie trudno, ale bardzo bym chciała, żebyś się przedstawił naszym słuchaczom, żebyś powiedział o takich, generalnie, twoich ulubionych projektach, to, co może cię jakoś scharakteryzować.

 

Marcin Potkański: Dobrze. Dzień dobry. Dziękuję za zaproszenie. Witam słuchaczy Stacji Zmiana.

W sumie bardzo ciężko się przedstawić jednym zdaniem. Natomiast myślę, że najłatwiej będzie powiedzieć, tak jak mnie kiedyś określił mój kolega, “ty jesteś najlepszym marketingowcem wśród baristów i najlepszym baristą wśród marketerów”, bo tak naprawdę zajmuję się kawą i marketingiem. I uważam, że to jest świetne połączenie. Bardzo długo szukałem tej drogi, pewnie o tym dzisiaj porozmawiamy i chyba bardzo długo szukałem tego jednego zdania: kim jestem. To jest bardzo trudne, żeby jednym zdaniem albo ten słynny taki “elevator pitch”, gdzie proszą, żebyś powiedział, to też jest bardzo trudne, więc chyba o tym możemy dzisiaj porozmawiać, o tej drodze zmian.

Co do projektów, jestem związany z agencją Brandish, którą prowadzę już chyba od dziesięciu lat. Naturalnie moja agencja ma za sobą bardzo duże marki i mniejsze, dużo też społecznych projektów.

Jestem związany również z kawiarnią Mitte, które też już ma z pięć lat.

No i jako wykładowca, bo to kocham, jestem związany z uczelniami i przedmiotami około marketingowymi. 

 

Katarzyna Michałowska: Jak myślałam sobie o pomyśle na naszą rozmowę, bo już wcześniej… muszę naszych słuchaczy uprzedzić… rozmawiałam z Marcinem, mieliśmy bardzo długą rozmowę telefoniczną i myślę sobie: “O tak, to jest świetny rozmówca na Stacji Zmiana”, dlatego że Marcin przeszedł pewien proces, ale, żebyście wy mogli jakoś szerzej to zobaczyć, wydaje mi się, że my nie ominiemy twojego tematu tej drogi osobistej i jak to wyglądało, więc chciałam, żebyśmy zrobili taki proces w rozmowie. Najpierw dopytam cię, jak przebiegała twoja droga zawodowa, a później będzie to fajniejsze dla słuchaczy, że oni odkryją, dlaczego ten proces tak wygląda i jak to odkrywałeś.

Więc zacznijmy od studiów. Ty załóżmy jako dwudziestolatek wymyśliłeś sobie, czy rodzice ci kazali iść na jakieś studia, czy samo sobie to wymyśliłeś? Jak to wyglądało, powiedz?

 

Marcin Potkański: Oczywiście rodzice kazali mi iść. Ja oczywiście tego nie zrobiłem. Przygotowywałem się na egzaminy na ekonomię. Natomiast odpuściłem je całkowicie, po roku przygotowań. W buncie nastolatka stwierdziłem, że z racji, że grałem w unihokeja, grałem w kadrze Polski, stwierdziłem, że ja chyba chcę z tym sportem żyć, więc poszedłem na łatwiznę i zrobiłem pierwsze studia magisterskie na gdańskim AWF-ie. No, żeby to nie było wychowanie fizyczne, to zrobiłem turystykę. No i oczywiście miałem indywidualny tok nauczania jako reprezentant Polski. Pozwoliło mi to trochę też jeździć, oczywiście sport pozwolił mi na tę turystykę i jeżdżenie za granicę, ponieważ kadra jeździ w różne miejsca, głównie Europy. Natomiast odczułem taką potrzebę pierwszych podróży i z racji, że mogłem brać dziekanki, mogłem być na 30% zajęć tylko, więc oczywiście zostawiało się to gdzieś na koniec sesji. Mogłem wyjeżdżać. Pamiętam, wyjeżdżałem do Norwegii, wyjeżdżałem do Anglii. Takie wyjazdy po rok, po dwa, jak jeszcze w Unii nie byliśmy, więc…

 

Katarzyna Michałowska: Tak, tak, to jeszcze było zanim.

 

Marcin Potkański: Nie było Unii, więc wyjechać do Norwegii nie można było, ale ja nauczyłem się norweskiego, bo stwierdziłem, że ja chyba tak chcę Skandynawię, coś mnie ciągnie i przez rok uczyłem się norweskiego i jakoś napisałem podania, nasze CV. Kiedyś te listy się pisało i tak dalej. Teraz zupełnie rekrutacja inaczej wygląda i odezwali się, hotele z Norwegii. Pojechałem, miałem przyjemność pracować w hotelu najwyżej położonym w takim rezerwacie Jotunheimen…

 

Katarzyna Michałowska: A już wtedy skończyłeś z unihokejem, tak?

 

Marcin Potkański: Tak, tak. Zdałem sobie sprawę, że ja zawodowo to chyba nie chcę w ogóle być związany ze sportem i ogólnie coś innego mnie pasjonuje. Jeszcze nie wiedziałem co. Po prostu robiłem dużo rzeczy.

Pojechałem do tej Norwegii. W skrócie, long story short, w tej Norwegii zacząłem robić zdjęcia. Pracując w hotelu, w pięknym miejscu, niedaleko Galdhopiggen, czyli najwyższego szczytu. Po prostu zacząłem robić dużo zdjęć. Kupiłem sobie za pierwszą wypłatę aparat cyfrowy, kiedy to w ogóle było…wiecie, to chyba było z piętnaście lat temu, może więcej niż piętnaście, więc ten aparat, to był Olympus, do tej pory go pamiętam. 

Zacząłem robić zdjęcia. Jak ten hotel potrzebował jakiś folder, właściciele tego hotelu pojechali do agencji reklamowej i ja się zapytałem, czy mogę z nimi jechać. Wtedy w ogóle nie byłem związany jeszcze z marketingiem. Zobaczyłem tą agencję, taką z prawdziwego zdarzenia, to się zakochałem w tym, że ja chyba chcę marketing robić. A najlepsze co było, że oni te moje zdjęcia kupili. Oni wybierali zdjęcia różne, na stokach, tam wewnętrznych stokach norweskich i ja tak miałem ten aparat przy sobie i mówię: “Wiecie co, ja też mam kilka zdjęć”, że nie stokowych, tylko tego hotelu, tej całej okolicy…no bo miałem dużo wolnego czasu. Oni te zdjęcia przejrzeli i wzięli je. Wykorzystali w tych materiałach marketingowych i jeszcze mi zapłacili za to, więc totalnie już w to uwierzyłem, że wow, marketing to jesto to, co chcę robić.

Później jeszcze byłem w Anglii. Tak jakoś za ciosem poszedłem. Uważam, że super, bo angielski mogłem poćwiczyć.

Wróciłem do Polski i zrobiłem SGH, Szkołę Główną Handlową, tam właśnie zarządzanie marką, już się bardziej w to zaangażowałem…

 

Katarzyna Michałowska: Odpowiedziałeś na potrzeby rodziców, że jednak studia.

 

Marcin Potkański: Tak, rodzice już przestali wierzyć całkowicie…

 

Katarzyna Michałowska: Że już to skończysz.

 

Marcin Potkański: Ale chyba cały czas miałem wsparcie od nich, mimo że byłem taki raczej nieposłuszny i swoją drogą chcę i…

 

Katarzyna Michałowska: Niestandardowy, nie nieposłuszny.

 

Marcin Potkański: Tak.

 

Katarzyna Michałowska: Jak zacząłeś robić te studia na SGH-u, później zacząłeś interesować się marketingiem, rozwijałeś marki. Widziałam, że też project managerem byłeś przez dłuższy czas. Czyli dużo, dużo rzeczy spróbowałeś w tych obszarach.

 

Marcin Potkański: Tak. Polecam każdemu młodemu człowiekowi.

Natomiast jeśli już jesteśmy przy tym i przy młodzieńczych latach, do których, muszę ci powiedzieć dawno nie wracałem. Dziękuję ci za to, bo jak pomyślę “Wow, ile tam się rzeczy działo”.

Polecam młodym ludziom chyba żeby robili dużo rzeczy w pierwszym okresie tej zajawki życiem zawodowym, czy ogólnie już dorosłym, dojrzałym, że już powoli mają swoje pieniądze, że już wyprowadzamy się od rodziców.

 

Katarzyna Michałowska: Twoje pokolenie właśnie wyprowadzało się szybciej z domu. Teraz pokolenie woli być dłużej z rodzicami z pewnych względów…

 

Marcin Potkański: Ekonomia.

 

Katarzyna Michałowska: Tak.

 

Marcin Potkański: No jasne. Ja chyba też bym dłużej został… Nie wiem zresztą, z moim charakterem.

Natomiast polecam, żeby szli szeroko, bardzo dużo siać, próbować wszystkiego, absolutnie wszystkiego. Chcesz pracować w kawie, no to idź pracować w kawiarni, później pójdź do pracy w agencji reklamowej, później pójdź do pracy… nie wiem… na pocztę, w przenośni oczywiście… choć w sumie też bym poszedł zobaczyć… Wszystko.

Interesuje cię ogrodnictwo, zatrudnij się i rośliny pielęgnuj, rób wszystkie rzeczy. Bloguj o tym, rób content video. Rób wszystko.

I nagle przyjdzie moment, on przyjdzie na pewno, choć nie będzie oczywisty, gdzie stwierdzisz “A to chyba najbardziej lubię ze wszystkich rzeczy” i to nie będzie coś takiego, że pomyślisz: “Ja już wiem, co chcę robić”. Ja myślę, że nie ma takiego momentu.

Ludzie myślą, że to jest ten moment, a tak naprawdę… oczywiście to są moje subiektywne odczucia… ale tak naprawdę z tych wszystkich rzeczy, które oni robili, uważają, że tą lubią najbardziej robić, ale jeszcze tysiąca innych nie spróbowali, więc jeszcze może do czegoś innego są stworzeni. Więc mówienie, że ja tylko do tego, jest chyba jak w lotto wygrać. Tak uważam.

Wracając, róbcie wszystko i szeroko, szeroko, szeroko. W którymś momencie przyjdzie taki czas, takie pytanie trzeba będzie sobie zadać: “Co najbardziej lubię robić?”. No to na przykład ogrodnictwo. Ok, bądź super ogrodnikiem, czy wyspecjalizuj się w marketingu dla ogrodnictwa. 

Ciężko to pokazać, bo rozmawiamy, ale ja bym to zrobił jako literkę T. Buduj najpierw w sobie ten daszek, czyli szeroko, a w którymś momencie obierz już jeden punkt i głęboko, czyli zrób tę podstawę literki T.

 

Katarzyna Michałowska: To wypływa z twojego doświadczenia i intuicji, tak to rozumiem, bo tak właśnie wygląda proces naszego dojrzewania. 

Najpierw jest ten proces eksploracji, ze względu na to, że nie znamy się i gdzieś tam, tak zwany kryzys dwudziestu pięciu lat, jest tak nazywany przez psychologów, że tam się przechodzi taki dołek i tak naprawdę to uczucie, że nie pasujesz do niczego jest trochę frustrujące, ale jeśli ono zostanie przerobione na to, że muszę spróbować. Spróbować tego, tego, tego, czy to do mnie pasuje. I to jest fajne, bo chciałam ci pokazać to trochę dalej, w sensie takim, że teraz, w tym wieku, w którym jesteś, jeszcze niepewnie wybiera się jakąś drogę, ale podobno jest dobra przyszłość, że po pięćdziesiątym roku życia, czyli tak mniej więcej pięćdziesiąt – siedemdziesiąt, ten cały potencjał się uwalnia. Czyli nie tylko to, co robisz odgadujesz, ale też kim jesteś i jakby jakie jest twoje przesłanie życia. Tam właśnie je realizujesz.

Jeśli nie zejdzie się z tej drogi, jeśli nie wejdzie się na tą ścieżkę dawną, czyli “No dobra, znowu będę próbował” w wieku pięćdziesięciu lat, dojrzałym, to się straci to. 

Więc fajnie jest trochę to pocisnąć i wtedy ten brylant wychodzi, więc stąd jest tak, że tych mędrców, których spotkaliśmy na swojej drodze, tych takich mentorów, to byli ci ludzie, którzy przeszli ten cały proces integracji i to oni dali nam te najcenniejsze rzeczy.

Wiesz na pewno o kim mówię, bo z pewnością spotkałeś takich ludzi na swojej drodze, którzy cię czymś takim obdarowali.

 

Marcin Potkański: Uważam, że nie ma czegoś takiego, że wiesz, co chcesz robić,  subiektywnie, bo nie mam jeszcze pięćdziesięciu lat… w sumie to niedługo będę miał bliżej do pięćdziesiątki niż do tego, co się działo w tej Norwegii. Niesamowite.

 

Katarzyna Michałowska: No, niesamowite.

 

Marcin Potkański: A to było przecież wczoraj.

 

Katarzyna Michałowska: Dokładnie.

 

Marcin Potkański: Także jutro będzie pięćdziesiąt, idąc tym tropem.

Dopiero jak będę miał te pięćdziesiąt to może faktycznie zrozumiem, co chcę i do czego jestem stworzony i wtedy możemy wrócić do rozmowy…

 

Katarzyna Michałowska: Wrócimy, wrócimy

 

Marcin Potkański: I za te dziesięć lat, jedenaście nagramy jeszcze raz i podsumujemy jakieś przemyślenia.

 

Katarzyna Michałowska: Z taką twoją teczką pełną brylantów będę się pytała ciebie: “No Marcin, komu dajesz te brylanty, kiedy będziesz je rozdawał?”.

 

Marcin Potkański: Rozdaję trochę tych brylantów mądrości studentom. Tak naprawdę uważam, że nie jestem wybitnym człowiekiem, który mógłby nauczać, a na pewno dawać jakieś wskazówki życia, więc też w tym podcaście i w tym odcinku nie chciałbym dawać żadnych wskazówek: jak żyć.

Po prostu, żyć prosto. To jest moja wskazówka i to ta wskazówka, którą teraz przywiozłem z Azji. Żyć prosto.

 

Katarzyna Michałowska: Tak.

Ale wiesz co Marcin, to jest super też… chciałam zwrócić naszym słuchaczom na to uwagę, jeżeli mamy jakieś swoje przeżycie, to jest nasze, to jest twoje i to jest fajne, że możemy słuchać. Stąd jesteś tutaj, żebyś tym się podzielił, bo wydaje mi się, że każdy z nas ma taką wolność i chciałabym, żeby tak było, żeby nasi słuchacze myśleli o tym, żeby wyruszyli na swoje poszukiwania, żeby wyruszyli w swoją podróż i może, tak jak ty masz tę swoją podróż, mogli jakoś pomyśleć “Aha, to jest normalne, że teraz buduję tę nogę od literki T, czy na przykład daszek od literki T, bo jestem w takim wieku”. Nie ma w tym nic dziwnego, bo czasami sobie zadajemy “Boże, jestem wariatem. Zwariowałem.”. 

Ja przynajmniej tak mam, nie wiem, jak inni.

 

Marcin Potkański: Każdy tak ma.

 

Katarzyna Michałowska: Stąd moje pytanie.

Robiłeś wiele rzeczy. Sam tak mówisz. I uczelnia i project management. Nawet za dużo. Mówiłeś mi przez telefon, że ciężko ci się będzie przedstawić, bo tak dużo tych projektów za tobą. No i co dalej? Jak ty to odkryłeś?

 

Marcin Potkański: Myślę, że cały czas pasjonuję się marketingiem. To jest moje życie. Jestem estetą. Lubię ładne rzeczy, użyteczne, dobrze zaprojektowane. Doceniam je i to już zawsze będzie ze mną.

Lubię również kawę. Naturalnie chyba gdzieś w tę stronę będę szedł.

Natomiast pytanie było: co dalej, tak?

 

Katarzyna Michałowska: Mhm, tak, tak.

 

Marcin Potkański: No to dalej będzie jedna rzecz. I tutaj nie wiem, czy słuchacze to wiedzą… nie wiem, skąd mieliby to wiedzieć… Ostatni rok spędziłem w Singapurze i to był świetny czas dla mnie. Ponieważ tutaj zostawiłem agencję, zostawiłem kawiarnię. Tak naprawdę zostawiłem wszystko i zdecydowałem się wyjechać, z dziewczyną. Tam miałem taki okres, że też oczywiście pracowałem, bo zdalnie doglądałem, co się dzieje w Polsce. 

Mamy ten komfort, że jest super internet. Jest to po prostu wspaniała rzecz. 

Mam wokół siebie naprawdę świetnych ludzi, świetny zespół, więc wszystko ekstra działało. No i była też przestrzeń…bo pracowałem tam jako dyrektor kreatywny w świecie start-upowym, więc w ogóle super też. Może słuchacze interesują się też start-upami, w ogóle innowacją, no to na pewno znają “Slush Helsinki” czyli największy taki event start-upowy i oni otworzyli się w Tokio, Szanghaju i Singapurze. I w Singapurze zaproponowali mi, żebym prowadził te wszystkie kampanie, żebym tak naprawdę wychodził z big idea i wymyślał rzeczy. No i tam później egzekucja była na poziomie działów marketingu, czyli najlepsza praca, jaką można mieć: wymyślać rzeczy. Trochę też stresująca. Kreatywność nie jest na zawołanie, a za to właśnie płacą. 

Ale dzięki temu, że miałem taki stresujący rok, ale z drugiej strony luźny, jeśli chodzi o czas, większość czasu spędzałem w bibliotekach. Biblioteki są takie, że są wszystkie książki świata. Tydzień, dwa po premierze to już jest w bibliotece. Przeczytałem blisko trzydzieści książek biznesowych, marketingowych i okołomarketingowych. Wszystkie były z 2018, 2017, 2015 to już stara książka. I wiesz co, po tych wszystkich książkach… tak czerpałem z tego, czyli takie świadome prawie że studia robiłem. Ale trafiłem na kilka ciekawych książek. Z racji, że też lubię minimalizm, czy to w ogóle w designie, czy to w domu, w szafie, no wszędzie. Raczej jestem zwolennikiem takich poukładanych rzeczy, żeby mieć mniej a nie więcej, bo to jest też ta prostota… Oczywiście wszystko z zachowaniem zdrowego rozsądku.

Ale trafiłem na kilka książek, które w sposób interesujący mówiły o minimalizmie. A jedną z tych książek to był po polsku “Esencjalista”, taki jest chyba polski tytuł. “Essentialism” jest po angielsku, więc to… i tu polecam naprawdę zainteresować się tą książką, bo ta książka odpowiedziała na wszystkie moje rozterki, które miałem. Czyli milion rzeczy i projektów na raz. A ona mówi o tym, żeby po prostu robić mniej, ale lepiej. Żeby wiedzieć, kiedy powiedzieć “Nie”.

Tam nawet jest jakieś story w tej książce. Trochę jest to właśnie opowieść o autorze, który przez tą drogę też przeszedł, więc naprawdę się ją fajnie czyta.

I ta książka dużo zmieniła. Ta książka zapoczątkowała zmianę, w której teraz jestem, którą doświadczam po powrocie, bo miesiąc temu wróciłem, czyli jestem miesiąc w Polsce. I zacząłem stosować rzeczy, które tam przeczytałem.

Trochę mniej zaangażowałem się w działania agencji Brandish. Nie to, że nie chcę tego robić, ale stwierdziłem “Ok, na to przyjdzie czas”. Trochę bardziej w kawę. Trochę mniej na uczelnię, już tam odmówiłem… po prostu jedna rzecz na raz. 

To jest taka lekcja też. Mniej ale lepiej i jedna rzecz na raz. Żeby tych wektorów, kilkanaście na raz w różnych kierunkach, bo tak mamy z reguły, różne rzeczy mamy do zrobienia i żeby tych kilkanaście wektorów zsumować w jeden kierunek. Wtedy ten wektor jest taki solidny. Można go solidnie przyłożyć i coś zrobić.

Czy to wyjdzie? Ja nie wiem, bo ja to dopiero zacząłem wprowadzać.

Znaczy dopiero, no nie od wczoraj, ale od paru miesięcy. Na te efekty trzeba poczekać.

Ale ja myślę, że to jest jedyna właściwa droga w tej chwili na to, co mamy, co nas otacza. Na prędkość, na dobrobyt, za który powinniśmy być wdzięczni. Narzekamy na social media, narzekamy na wszystkie rozpraszacze, ale dobrze je mieć, tylko dobrze je mieć pod kontrolą, nauczyć się czerpać z nich korzyści.

 

Katarzyna Michałowska: Jedną z rzeczy, którą sobie myślę: “O, ciekawe”, że gdzieś ta książka cię znalazła w takim jakimś momencie życia. Jedna sprawa jest taka, że myślę sobie, że to po prostu musiało kliknąć, gdzieś tam puzzle ci się poukładały. To jest jedna rzecz.

Druga rzecz, cały rok w Singapurze. Na pewno słuchacze mają pytanie, jak ty się tam znalazłeś, więc na to pytanie musimy odpowiedzieć, żeby zrobić następny krok w naszej rozmowie, więc jakbyś mógł tylko objaśnić, jak to się stało, że tam wyjechałeś.

 

Marcin Potkański: No to już wracając do tych czasów studenckich, chyba ten pociąg do świata, do podróży.

W momencie, kiedy z moją dziewczyną byliśmy w Chinach i tak sobie pomyśleliśmy… to taka śmieszna historia… niesamowita tak naprawdę z drugiej strony, jak się o tym pomyśli. Byliśmy w Szanghaju, już po podróży po całych Chinach i tak patrzymy na taką parę ekspatów, ludzi, raczej białych, którzy mieszkają i pracują za granicą. Jechali sobie rowerem z dzieciakami i tak widać, że nie turyści, tylko miejscowi. I tak siedzimy, “Kurczę, co by było, gdybyśmy my żyli w Azji”, no bo ja do tej Azji często jeździłem. Jakoś ona jest ciekawa dla mnie. Na przykład nigdy nie byłem w Stanach, w Ameryce Północnej ani Południowej. Nie ciągnie mnie tak. Jakoś mnie nie ciągnie. Bardziej do tej Azji.

Co by było gdybyśmy przyjechali do tej Azji i tam żyli. I wiesz co, następnego dnia, kiedy jechaliśmy na lotnisko, to okazało się, że jest oferta pracy w Singapurze, którą moja dziewczyna dostała i bez wahania, po prostu ją przyjęła.

To oznaczało, że razem wyjeżdżamy, a to oznaczało, że mam zostawić wszystko w Polsce. Ale wiesz, nie wahałem się.

Nie wahałem się z uwagi na dziewczynę, ale też czułem, że to nie ma znaczenia, co masz teraz. Trzeba cisnąć dalej. Nic złego ci się nie stanie. Nawet jak się wszystko rozpadnie.

Jeśli są momenty, że coś możesz zrobić, to rób, bo… nie chcę tego nazywać “okazją”, bo “okazja” to się jakoś negatywnie konotacje, z wyprzedażą czy coś, ale to są momenty w życiu, kiedy musisz iść za ciosem. I zauważyłem, że zawsze gdzieś za tym ciosem szedłem, od tych wyjazdów studenckich i tak dalej i tak dalej, dużo krajów zwiedziłem. Teraz też. No, trzeba iść za ciosem.

Więc wyjechaliśmy…

 

Katarzyna Michałowska: Ale powiem ci, że ciekawe bardzo jest to, co mówisz, bo tak sobie myślę o tym, że mamy jakiś swój zasób lękowy, mamy jakieś lęki, ale jedna z rzeczy, które mówisz, jest fajna, że twoja dziewczyna dostała tam pracę i ty się zdecydowałeś tam z nią zostać, co pokazuje o tobie, Marcin, że na tej relacji ci zależało.

 

Marcin Potkański: Więc to była praca, na której jej bardzo zależało, więc, jeśli jest moją dziewczyną, no to chcę jej dać wsparcie. Dlaczego ma być tak, że to ja mam rozwijać swoje firmy w Polsce i co i mamy tu siedzieć, ja mam rozwijać, ona ma robić taką pracę, która jest ok, ale mogłaby być lepsza?

Nie chcę tutaj teraz wyjść na jakiegoś rycerza na białym koniu, bo tak po prostu nie było. Myślę, że każdy by się tak zachował. Trzeba się wspierać.

I też pociąg do tego, że to była Azja. Może gdyby to było w… gdzieś… jakieś… nie wiem co… nie chcę strzelać, no to może byśmy nawet nie pojechali.

Natomiast nie wiedzieliśmy, co nas w ogóle czeka. Nie wiedzieliśmy nic o Singapurze oprócz o legendach, jakie to jest “strict” miasto, że nic nie można robić, co jest oczywiście prawdą. No ale to…

 

Katarzyna Michałowska: No, ja właśnie dyskutowałabym z tym, czy każdy by tak zrobił. Myślę, że teraz nie są modne takie rzeczy jak poświęcenie. Myślimy o tym swoim dobru. Wiesz, bliższa koszula ciału i tak dalej. Więc mam takie obserwacje, że niekoniecznie, patrząc na różne związki i pary, które ciągną w swoją stronę i to ich naprawdę gubi.

No i słuchaj, ten rok tam spędzasz… Natalia Hatalska nazywa to, że byłeś nomadem cyfrowym…

 

Marcin Potkański: Ale myślę, że się do tego nie zaliczałem.

 

Katarzyna Michałowska: Nie zaliczałeś się.

 

Marcin Potkański: Nie zaliczałem się do takiego typowego nomada, ponieważ założyłem tam Brandish Singapur, żeby świadczyć też usługi związane z marketingiem i kreatywnością. Po co ja sprzedawałem kreatywność? Ponieważ mało jest tej kreatywności w Singapurze. Są świetne firmy, jest wszystko, ale z racji tego, że to jest bardzo techniczny naród i taki bardzo od A do B, C to już nikt nie zrobi, czyli to, co jest na stole, jest na stole. Nikt już nie zajrzy, co jest pod stołem, co tam może być i co się może przydać. Więc ta kreatywność jest pożądana i chyba łatwiej ją sprzedawać, więc założyłem Brandish.

Nie byłem takim freelancerem, bo nomad to taki freelancer totalnie: plaża i Bali. Tak to nie. Raczej po prostu chyba się jest imigrantem. Migracja jakaś…. Ekspans… w ogóle to jest też śmieszne z tym ekspans, że się mówi o tej migracji ludzkości, to ludzie jedni drugich nazywają “To ty jesteś imigrantem, a ty jesteś ekspans”, czyli w ogóle biali ludzie, co jest absurdem, nie nazywają się, że są imigrantami. Oni się nazywają ekspatami. Chyba że eksplorują, oni wnoszą wartość w życie… jakby… Ale to taka dygresja śmieszna, że każda inna nacja, inny kolor skóry jest imigrantem, ale biały jest ekspatem.

 

Katarzyna Michałowska: Bardzo słuszna refleksja.

 

Marcin Potkański: Nigdy nie wiedziałem, że tak jest, dopóki nie wyjechałem i nie zauważyłem, że ekspat to tylko biali. Ale dlaczego tak ma być?

 

Katarzyna Michałowska: Tak, tak, dokładnie. To też pokazuje, jak myślimy o sobie.

 

Marcin Potkański: Tak. To już na kolejny odcinek możemy porozmawiać kiedyś o tym, jak źle myślimy i jak ta nasza kultura zachodnia jest taka trochę zła i nieetyczna. 

Już nie chcę tutaj smutku wprowadzać, ale naprawdę ciężko się pracuje. Z jednej strony zawodowo bardzo dobrze z Europejczykami, Amerykanami i tak dalej, załóżmy z białymi ludźmi. Trochę trudniej się pracuje z Azjatami albo z Hindusami. Natomiast wyższość taka to zawodowo jest łatwiej, ale na poziomie szacunku to naprawdę my to musimy się sporo nauczyć od Azjatów. Sporo, naprawdę sporo. Dlatego też ta Azja mnie ciągnęła, bo żyje się prosto i z poszanowaniem drugiego człowieka. To jest najpiękniejsza rzecz.

 

Katarzyna Michałowska: Tak, to jest coś, co można wziąć do naszej kultury. Zgadza się? Bo to jest ta sama sfera na tej samej platformie kulturowej z ludźmi białymi, wiadomo, ale jeżeli nie będziemy się otwierać i nie będziemy brać od innych kultur, nie będziemy rozumieć innych kultur, no to marny nasz los, moim zdaniem. Po prostu potrzebujemy się uczyć i ta otwartość jest konieczna do tego, żeby ta nasza kultura uległa pewnej transformacji nawet i żeby pewne rzeczy… co niestety jest trochę bolesne, Marcin, bo to jest bolesne, dowiedzieć się prawdy o sobie, że tutaj słabo nam idzie. Ale z drugiej strony, czyż to nie jest dobre dla nas, żeby jednak się o tym dowiedzieć.

No, ciekawi mnie to. Rok tam spędziłeś i znalazłeś książkę. A jakbyś ją znalazł w Gdańsku? W sensie…

 

Marcin Potkański: To bym jej nie zrozumiał.

 

Katarzyna Michałowska: To byś jej nie zrozumiał. No właśnie.

 

Marcin Potkański: Lewym uchem by wpadło, prawym by wypadło. Jak dziesiątki, setki, tysiące książek, które przeczytałem w życiu, bo lubię czytać książki i większość z nich po prostu wpada – wypada. Warto chyba robić sobie notatki, jak czytamy książkę. Te takie kluczowe rzeczy. Warto do nich czasami wracać.

To też było coś takiego, jeżeli biznesem na odległość zarządzasz i w takim rozkroku jesteś… no, ja nie widziałem siebie na pełnym etacie, gdzieś właśnie na 100%, ekspat chodzący tam do bankowości czy… czy nawet do agencji, bo tam są wszystkie agencje świata reklamowe największe, te sieciowe.

Właśnie w takim rozkroku byłem, wiele rzeczy na raz. Akurat Singapur skromny nie jest. To jest bardzo bogate państwo-miasto. Tam wszystko błyszczy, wszystko jest na najwyższym poziomie. Nie żyje się super prosto, bo jest jednak pociąg do pieniądza, ten wyścig taki… no, ale jak się tak trochę wyjdzie, jak jest się już tym “lokalesem”… też łatwiej, bo grałem tam w unihokeja…

 

Katarzyna Michałowska: Naprawdę?

 

Marcin Potkański: Tak, zacząłem w czwartej lidze, a potem byłem już w premier league, czyli grałem w najwyższej klasie rozrywkowej, więc miałem tą… No super to było. Chyba byłem jednym ze starszych zawodników w lidze. Singapur nawet na wysokim poziomie stoi, nawet na mistrzostwach świata był. Tak jak Polska teraz była.

W Singapurze wszyscy są raczej zamknięci, hermetycznie… no, nie lubią. Takie też nastroje społeczne są na całym świecie, gdzie raczej trochę się zamykamy niż otwieramy. Podobnie jest w Singapurze. Plus ta trochę wyższość taka, oni teraz sobie odbiją, no bo mają pieniądze i teraz oni to sobie odbiją. Więc nie chcą się z białymi kolegować. Ale dzięki temu, że byłem w drużynie i nie zapomniałem, jak się gra, to jest jak jazda na rowerze, więc super; kolegowali się ze mną. W drużynie jest trzydziestu zawodników, więc jakieś tam wyjście na piwo po treningach, mogłem…

 

Katarzyna Michałowska: Super.

 

Marcin Potkański: … mogłem być w tym świecie takich lokalsów i chodzić w miejsca i spędzać czas z lokalnymi ludźmi. I wtedy już widać, że nie wszyscy mają pociąg do pieniądza. Szczególnie u takich dojrzałych osób widać wpływ takiego azjatyckiego, prostego życia. Nie prostackiego. Doceniania rzeczy, doceniania jedzenia, bo tam jedzenie to jest narodowy sport. Są cztery kultury zderzone i też ta otwartość w Singapurze… może jest duży rasizm, uważam, ale mimo to ta otwartość jest na wysokim poziomie, bo są cztery nacje i gdzieś ten język urzędowy jest angielski, taki około angielski, bo on się nazywa angielski, ale tak naprawdę to jest singlish, bo się mówi prawie po angielsku, ale to zupełnie inaczej brzmi.

Jak ktoś chce powiedzieć: “We would you like to have some coffee” “Yes, please”. Tak powie każdy. 

No to Singapurczyk powie “Cafla”, czyli w ogóle takie “Kali być”. Nie powie nawet “I can”, tylko “Can la”. Dodaje “la”, chyba tak jak na Kaszubach “Jo”. I to “La”, tak jak “Jo”, inaczej intonowane… jednym słowem tysiące słów.

 

Katarzyna Michałowska: Aha.

 

Marcin Potkański: Więc jak pierwszy raz przyjechałem i ten singlish na ulicy tak mi nie przeszkadzał, ale jak poszedłem na pierwszy trening, w grze kontrolnej trener zaczął coś do mnie mówić, jak podczas zmiany zbiegłem z boiska, bo tam cały czas są te zmiany, i zaczął mi taktykę mówić, ja nie mogłem oddechu złapać, bo tam ludzie mają po 25 – 28 lat czyli dziesięć lat już jestem starszy i nie trenowałem zawodowo bardzo długo, więc ja nie mogłem oddechu złapać i on mi jeszcze w tym singlishu, co mam robić. Totalnie nie mogłem nic zrozumieć, mimo że mówię bardzo dobrze po angielsku. Nic nie mogłem w ogóle zrozumieć i dopiero po kilku miesiącach obcując z nimi zacząłem ten singlish i tak dalej i tak dalej.

To tam ta książka… wracając już, znowu dygresja… mnie odnalazła i tam to tryknęło, bo widziałem, że można żyć prosto, że można się na jednej rzeczy skoncentrować i naprawdę nie trzeba z kwiatka na kwiatek. To pewnie tyczy się też związków, relacji i dotyczy też biznesu, pomysłów i dotyczy też takiego kultu start-upów, że musisz dużo i szybko wymyślać, kultu kreatywności, że ona musi być na zawołanie, więc chcesz dużo rzeczy robić, więc to był moment, w którym ta książka mnie znalazła.

 

Katarzyna Michałowska: Ja mam taki pomysł, jak to mogło być. Chociaż nie wiem, czy to jest prawda, sam mi powiesz. W każdym razie tu warunkiem koniecznym było to, że trzeba było sprawić, żebyś ty wyszedł… to jest wyciągnięcie ze strefy komfortu na stówę, bo wychodzisz ze swojej kultury, jesteś w innej kulturze, a druga sprawa mówiłeś też, że musiałeś zostawić wszystko, czyli zostawiłeś te wszystkie projekty. Wiadomo, że…

 

Marcin Potkański: Oczywiście pod kontrolą.

 

Katarzyna Michałowska: Pod kontrolą, tak, oczywiście, musi być kontrola.

 

Marcin Potkański: Bo zostawić to nie znaczy rzucić.

 

Katarzyna Michałowska: To jest jedna sprawa. A druga sprawa, myślę sobie o tym momencie refleksji musiał nastąpić w tobie. Ludzie czasami opowiadają… jeden z naszych rozmówców opowiadał, że wyjechał na jakieś długie połowy ryb z kimś i tam właśnie miał taki moment, kiedy zaczął marzyć. To spowodowało, że odszedł z korporacji, chociaż był korpoludkiem przez wiele lat i zajął się budowaniem organizacji pozarządowej, co w ogóle było poza jego zakresem. Ale to było pragnieniem jego serca, bo on chciał akurat z żoną pracować.

Ale chodzi mi o to, że gdzieś muszą być takie warunki spełnione na spotkanie się z może swoimi marzeniami, pragnieniami? Czy tak to mogę nazwać?

 

Marcin Potkański: Wiesz co Kasia, muszę ci powiedzieć, że ta chyba byśmy chcieli, żeby było…

 

Katarzyna Michałowska: No właśnie, może tylko marzenia.

 

Marcin Potkański: Gdybyśmy tutaj pisali scenariusz do filmu z Hollywood, pewnie by…

 

Katarzyna Michałowska: By tak było.

 

Marcin Potkański: Ten bohater wyjechałby sobie na ryby albo by po prostu pojechał gdzieś w Azję, wziął motor… Tak jak ja ostatnio. Zanim przyjechałem do Polski to pojeździłem do Birmie. Totalne odludzia… I on tam sobie siada, bierze kawkę, zapali papieroska, chociaż w filmie pewnie by papieroska nie pokazali, no i tak nagle sobie myśli: “Dobra, rzucam to wszystko. Teraz będę robił to. Odnalazłem siebie.” Fajna muza…

 

Katarzyna Michałowska: Tak, koniecznie.

 

Marcin Potkański: Chyba tak nie jest…

 

Katarzyna Michałowska: Czyli pot i łzy jednak.

 

Marcin Potkański: Uważam, że nie można tego tak zrobić, że… po pierwsze, bardzo trudno jest znaleźć czas na przemyślenia. Bardzo trudno. Nawet ja, który miał bardzo dużo czasu, ja nie miałem czasu, żeby myśleć. Po prostu nie ma tego czasu. Czy nawet gdy gdzieś jeździłem, jak teraz podróżowałem, taka totalna podróż. Turystyka 100%. Też nie miałem czasu, żeby o tym myśleć, że nagle coś mnie olśniło, że będę coś robił. 

To jest czas, po prostu, i suma drobnych rzeczy. Do tej pory nie jestem olśniony, co będę robić. Wiem, że chcę robić jedną rzecz. Jak tak rozmawialiśmy przed nagraniem, nawet ta jedna rzecz to są kilkanaście rzeczy pobocznych. Ciągła walka.

Trzeba zmienić otoczenie. To jest wskazane, żeby jakieś procesy zaczęły się w ogóle uruchamiać. Ale nie te procesy przemyśleń, bo na to nie będzie czasu, takie mam wrażenie. I nie będzie tego momentu “Aha”. Moment zmiany nie jest momentem… ten “Aha moment”, który występuje często w konceptach kreatywnych. W kreatywności mówimy na to “Aha moments”, że nagle coś, wow, to będzie to, czyli jakaś innowacja powstaje i to faktycznie jest tym błyskiem w mózgu.

Ale zmiana nie jest “Aha moments”. To jest moje subiektywne spojrzenie. Zmiana, ona po prostu się dokonuje, nawet nie wiemy jak. Często… byłoby świetnie, gdybyśmy trzymali, tak już mówiąc w metaforze, lejce od konia sami, ale my tym nie kierujemy, chyba. Trochę możemy sterować, ale nie do końca i chyba dopiero możemy zmianę zaobserwować z czasem, więc wskazany jest wyjazd. W ogóle młodzi ludzie to powinni od razu… mówiąc “młodzi”…

 

Katarzyna Michałowska: Młodsi.

 

Marcin Potkański:… mam na myśli studentów. Kultury zachodnie robią sobie “gap year”, czyli kończą liceum, high school czy college i nie idzie od razu do pracy. Jedzie imprezować. Nie jedzie odnaleźć siebie, poszukać siebie. Nie, to wracam znowu do Hollywood, to tam fajnie by się sprzedało w filmie. On jedzie po prostu się wybawić, wydać kasę w Azji, która gdzieś tam jest tańsza niż Stany. Po prostu wariować, szaleć. 

Ale to jest potrzebne. To jest właśnie budowanie tego daszku od “T”. Różnych rzeczy trzeba w życiu doświadczać. 

Czy można się odnaleźć i mieć jakąś zmianę w miejscu, w którym się jest? Pewnie też. Podpowiedzieć… nawet nie umiem ubrać tego w proces, jak to zacząć, jak do tego usiąść. Totalnie nie wiem.

 

Katarzyna Michałowska: Po prostu jeszcze nie przyszedł czas, że napiszesz taką książkę, która będzie podsumowaniem…

 

Marcin Potkański: Tak, chętnie bym na pewno napisał książkę. Tylko nie chcę dawać tych rad, bo sam ich nie mam. Nie mam recepty na życie, jak żyć.

Wiem, że trzeba robić dużo rzeczy i nagle pomyśleć: “Dobra, a teraz zróbmy jedną”. Ja jestem akurat świeżo na tej drodze, że chcę robić jedno. W tej chwili postawiłem na kawę.

Temat kawy uważam, że jest po prostu świetny. Jest tematem wdzięcznym, no socjalnym, społecznym, bo ludzie tę kawę piją, zawsze się przy tej kawie spotykają. Biznesowym też, na pewno i mogę teraz wykorzystać całą wiedzę marketingową i usługi, które świadczyłem przez ostatnie ponad dziesięć lat firmom chyba w końcu mogę sobie, czyli dla Mitte, czyli Brandish może już dla Mitte robić. To może jest… zobaczymy… spotkamy się za jakiś czas, zobaczymy, czy to jest dobre.

 

Katarzyna Michałowska: Kawa jest pyszna, kawa jest dobra, kawa jest zdrowa, więc to jest twój pomysł, żeby w to… Może powiedz Marcin więcej naszym słuchaczom o tym. A później jeszcze wrócimy do tego twojego Singapuru.

 

Marcin Potkański: Brand się nazywa Mitte. W Brandishu zawsze wykorzystywaliśmy na wizytówkach “Nice to meet you”, powiedzenie, które jest miłe. A teraz koncept takiego… jeżeli chodzi o Mitte i te relacje to stwierdziłem, że takim sloganem będzie “Nice to Mitte you” i wokół tego chcę budować koncept kawowy. Są punkty, kawiarnie, są też cateringi. Te innowacje kreatywne właśnie, to myślenie i ta estetyka, to wszystko, wszystko doprowadziły mnie do tego, że te cateringi też robimy w takich kartonikach, że tę kawę po winach z kranikiem, żeby nie było tych termosów takich brzydkich.

Teraz e-commerce chcę rozkręcić. Bardzo w niego wierzę i czuję takie zawodowe spełnienie, że dużo o nim wiem z uwagi na to, że jestem marketerem. I też widzę, że jeszcze dużo nie wiem, więc jest potencjał, żeby się rozwijać.

Natomiast na pewno w tym koncepcie “Nice to Mitte you” chcę współpracować z różnymi plantatorami, bo teraz będąc w Birmie głównie jeździłem po plantacjach kawowych. Poznałem naprawdę świetnych ludzi. W Singapurze poznałem Polkę i Indonezyjczyka, którzy są małżeństwem i ten chłopak ma plantację kawy na wyspie Flores w Indonezji, więc te zbiory się zaczynają w czerwcu, więc na pewno chciałbym tam pojechać i pracować na plantacji, zrobić z tego dokument, nauczyć się o tej kawie jeszcze więcej. Przywieźć tą kawę oczywiście, poczęstować tą kawą ludzi. Gdzieś takie rzeczy chyba przyziemne…

 

Katarzyna Michałowska: Ale niesamowite Marcin, chcesz coś dla nas zrobić. To jest cudowne.

 

Marcin Potkański: Czy to wyjdzie wszystko? No, raczej to wszystko wyjdzie. Natomiast czy ja wytrzymam? Wiesz i tutaj… czy ja wytrzymam być tym esencjonalistą i robić tylko jedną rzecz, czyli kawę? Myślę, że może być ciężko. Zobaczymy i podsumujemy za kilka miesięcy.

 

Katarzyna Michałowska: Oczywiście, dokładnie.

 

Marcin Potkański: I może będę wtedy mądrzejszy i wtedy będę mógł dać jakieś rady. Na razie mogę tylko podpowiedzieć, że spróbujcie esencjonalizmu. Spróbujcie na pewno przeczytać tę książkę i spróbujcie robić jedną rzecz.

Jeśli mi się uda zrobić jedną rzecz, czyli biznes kawowy i… nie jestem super kawoszem, ale przez to, że nie jestem super kawoszem…. o kawie wiem bardzo dużo, bardzo, bardzo, ale nie jestem jakimś wybitnym roast masterem, że, na przykład, wezmę i wypalę kawę albo jakieś tam super alternatywne sposoby parzenia. 

Ja uważam, że kawa jest dla ludzi. Serio. Jak lubisz tak pić kawę to pij. Jak chcesz z mlekiem, to pij sobie z mlekiem. Prosta rzecz. I uważam, że trochę się zapędziliśmy w tym rynku kawowym… wiesz, takie przemyślenia, już dygresja totalna. Dygresja, która jest też chyba powiązana z tą prostotą azjatycką. Rób jak lubisz, byle z szacunkiem do drugiej osoby. Jeżeli lubisz kawę białą, a chcesz ją w jakiś sposób alternatywny zaparzyć, gdzie oczywiście fani kawy i sztuki parzenia powiedzą “Jak?! Gdzie tutaj jakieś mleko do tego dripa?! Kawa jakieś super speciality czyli taka z jednej plantacji albo z jednego regionu, super droga, i tutaj z mlekiem ją robisz?!”.

No tak, ale nie obrażasz nikogo. Czy to obraża jakąś religię, kogoś? Czy to obraża kulturę picia? Nie. To jest jakaś fanaberia zapędzenia się, że nie można jakiejś super kawy z mlekiem, tylko trzeba mieć czarną, żeby się delektować. Ale komuś nie smakuje. Ktoś lubi latte, ktoś lubi cappuccino. To tak jak Włosi, to cappuccino do tej dwunastej, trzynastej, a potem już nie można. Ale co nie można?! A jak ktoś lubi o osiemnastej cappuccino, to co?! To nie może, bo… 

Chciałbym, żeby kawa była czymś takim i w ogóle koncept, który rozwijam, że nie oceniajmy się nawzajem. Róbmy tak jak lubimy i po prostu żyjmy sobie prosto. 

Kurczę, aż tak dziwnie to wszystko brzmi, bo sam tego jeszcze nie ułożyłem. Czuję, że jest to we mnie…

 

Katarzyna Michałowska: Tak, jesteś w procesie.

 

Marcin Potkański: Tak i tego prostego, skromnego życia, które oczywiście nie musi być ubogie i finansowo. To nie chodzi o to, żeby być ascetą i minimalistą, wszystko sprzedać i gdzieś tam koczować. Chodzi o to, żeby… nie wiem… doświadczać tu i teraz, fajnych rzeczy. No, tą kawkę lubię z mlekiem, piję z mlekiem i zamawiam ją sobie w Mitte, bo wiem, że gość jeździ po świecie, spotyka się z plantatorami, pomaga im tam robić.

Jeżeli ja będę mógł takie robić, to będę chyba myślę, że będę szczęśliwym człowiekiem. 

W ogóle śmieszna historia… to już koniec dygresji, ale wtedy ten tam plantator w tej Indonezji, na tej wyspie Flores powiedział mi ostatnio: “A ty masz markę Mitte?”, “ Tak”, “A wiesz, że u nas się takie ornamenty i różne rzeczy robi?”… chyba mniejszości narodowej, nie wiem, czy na wyspie, muszę dopytać… “na które mówią “jara mitte” co oznacza “czarny koń”. I faktycznie on mi pokazał takie wszystkie, różne rzeczy, gdzie po prostu są czarne konie i tak dalej. To jest niesamowite. Co za śmieszna historia.

 

Katarzyna Michałowska: No, super.

 

Marcin Potkański: Jakbym mógł takie historie opowiadać i gdzieś jeździć póki zdrowie mam i nie mam dzieciaków jeszcze. Jeździć, smakować świata i dawać ludziom ten smak… tak jak na tym filmiku w Birmie. Tam na jakąś plantację trafiłem, starałem się też pokazywać i na insta stories, chociaż nawet ten krzak złapać, ten owoc, posmakować jak kawa z drzewa czyli owoc jak smakuje, a smakuje jak czereśnia albo wiśnia… To by było świetne, super sposób na życie. Czy do tego dotrwam? Nie wiem.

Książka “Esencjalizm” na pewno mi w tym pomoże i ten taki spokój.

Natomiast są złe strony tego też wszystkiego…

 

Katarzyna Michałowska: Tak i właśnie o to chciałam cię zapytać.

 

Marcin Potkański: Fajnie się tak mówi, że o tu pojechało się i tak dalej. Super, cały czas Hollywood. Skoro cały czas lecimy tym filmikiem to teraz the end może być i super, blockbuster się zrobi z tego, wszyscy pójdą…

 

Katarzyna Michałowska: Uwaga słuchacze przechodzimy do kina offowego. 

Dajesz.

 

Marcin Potkański: Więc bardzo trudno poradzić sobie z czymś takim jak cierpliwość i ambicja, ego. To jest już mieszanka wybuchowa. Przez to, że otaczamy się tym, czym się otaczamy. Nie chcę już wchodzi w to, wszyscy o tym trąbią i tak dalej. Ale te ambicje mamy rozdmuchane, ego również. Każdy się przyrównuje i wiesz co, ja też zauważyłem, że mi ciężko cierpliwość mieć i patrzeć długoterminowo, tak plany długoterminowe, bo ja chcę mieć ten tak zwany “overnight success”, taki z dnia na dzień. Dzisiaj się kładę spać, jutro wstaję już ma wszystko być. 

To jest bardzo trudne. Ja do tej pory naprawdę nie mogę sobie z tym poradzić.

Jak wróciłem tutaj do Gdańska to mamy takie miejsce “Kolonia artystów”, tam jest taka galeria, zawsze są jakieś rzeczy i wiesz co, pokażę ci takie coś. To jest taka rzeźba, taka instalacja, rzeźba sztagi, ławeczki takiej jakby była na siłowni, strasznie wygiętej, pod bardzo dużym obciążeniem, czyli ten gryf tak zwany, mówiąc fachowo, wygiął się, ja na kreskówce jakiejś…

 

Katarzyna Michałowska: Tak.

 

Marcin Potkański: Ale ona jest ze złota. Widzisz? Odważniki, gryf, ławeczka, wszystko jest ze złota. Ja, jak to zobaczyłem… i to jest taki super przekaz. To są te wszystkie ambicje i to wszystko, co chcemy tu i teraz, to wszystko, co się tak świeci i my to już szybko chcemy i po prostu wrzucamy sobie to wszystko, tę pogoń… Kurczę, to też już brzmi Hollywoodem i bardzo pompatycznie, ale po prostu tyle ludzie sobie wrzucają ambicji i ja też tyle sobie wrzucam, że ta sztanga aż się wygina. Po prostu, wiesz, wszystko ocieka złotem, no bo to są złote cele i złote ambicje i wszystko to jest dobre. Mówimy sobie, że to dla naszego dobra.

Zobaczyłem tę instalację i mówię “No nie, to jest świetne. Chyba to oddaje to, jak teraz wygląda świat”.

Nie wiem, jak się nauczyć cierpliwości. Może ktoś ze słuchaczy w komentarzu mi podpowie, co zrobić, bo jest bardzo trudno.

Może ta kawa mnie też tego właśnie nauczy. Nie wiem. Obcowanie z ludźmi. Jeżeli ten biznes jeszcze wypali na zasadzie takiej, że spokojnie można i podróżować i robić to. Ja kocham firmę montować, więc chciałbym też przy okazji pokazywać od kuchni tę całą podróż. No to super. Ale jest duża szansa, że też nie wypali.

 

Katarzyna Michałowska: Rozumiem.

Czyli gdzieś tam te takie minusy, o których mówisz, one tak naprawdę wynikają z samych nas, że… że… jakby z samego ciebie, z tych słabości, z którymi się spotkałeś.

 

Marcin Potkański: I też z tego przyrównywania się do ludzi, do tego, co widzimy.

Wiesz, jeżeli ja w Singapurze widzę, że jeżdżą same ferrari i porsche i lamborghini, naprawdę najnowsze samochody, które są kilka razy droższe niż na świecie, ponieważ jest bardzo duża akcyza i w ogóle nie można zarejestrować samochodu i tak dalej, plus kierownica jest z drugiej strony i tak dalej i tak dalej, i nagle mówisz “Wow”, no to, kurczę, gdzie popełniłem błąd. 

Widzisz też szklaki niesamowite, czy wille. Ok, tam bardzo dużo ludzi mieszka w tak zwanych czynszówkach JDB, chyba z 80%, ale one też są świetne.

Natomiast świeci się to i ten błysk i to złoto to jest to, co tam widzisz na ulicy a tam widzisz naprawdę bogato.

W Polsce tak samo widzisz bogato. Widzisz po prostu bogactwo. Skąd ci ludzie mają te pieniądze? Czyli naturalnie się porównujesz, dokładasz sobie tego ciężaru, tego złota na tę sztangę, te ambicje. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Tego akurat nie wiem.

 

Katarzyna Michałowska: Moja mama ma takie powiedzenie… wiesz jak to jest z rodzicami, oni coś tam gadają, czasami człowiek to bierze. Ma to w plecaku… Moja mama zawsze mówi tak: trumna nie ma kieszeni.

Powiem ci, że kiedyś to było dla mnie “O jeny”, ale im jestem dojrzalsza tym częściej myślę sobie “No tak, mogę pójść sama do tego nieba albo wysłać ludzi przede mną”.

Ja widziałam u ciebie ten program mentorski. Widziałam, że się angażowałeś. To jest właśnie też moje życzenie dla ciebie Marcin, żebyś wytopił to złoto, które… niestety jak złoto się topi w gorącu, więc, żeby twoje życie było lepsze, na pewno musi zostać podgrzane jeszcze trochę. Więc jeżeli chcesz się nauczyć cierpliwości, to z pewnością będziesz musiał wiele razy być testowany w sferze oczekiwania i czasami może takiej ciszy. Ale jeżeli to przetrwasz, jeżeli… tak jak jesteś sportowcem, wiesz, że, żeby ten mięsień się nabudował, jednak trzeba się przyłożyć, no to wtedy możesz dać naprawdę dużo ludziom.

To chyba jest takie moje myślenie na ten temat, bo na pewno jesteś w procesie i to dopiero się, mam nadzieję, uczyni…

 

Marcin Potkański: Tak.

 

Katarzyna Michałowska:… że nie zrezygnujesz. Teraz, kiedy już jesteśmy… jakoś tam się poznaliśmy, osobiście będę cię zachęcała do wytwałości…

 

Marcin Potkański: Dziękuję.

 

Katarzyna Michałowska:… bo będę pamiętała tę rozmowę.

 

Marcin Potkański: Przyspieszył ten proces ten wyjazd. Obcowanie z tą kulturą po prostu tego spokoju…po raz kolejny już to dzisiaj powiem, to już chyba będzie piętnasty raz.. prostoty. 

Oczywiście też żyją od pierwszego do pierwszego, tak jak na całym świecie. Ale jeżeli nic nie zagraża twojemu zdrowiu czy życiu, to musisz być szczęśliwy. I oni są.

Zobacz, w jakim komforcie my żyjemy i jak jesteśmy nieszczęśliwi.

 

Katarzyna Michałowska: Zgadzam się.

 

Marcin Potkański: Nie wiem, dlaczego tak jest. Nie wiem.

 

Katarzyna Michałowska: To jest chyba to, co sam odkryłeś: porównujemy się. Wiesz, to porównywanie się… albo wiesz, ten smutek z powodu decyzji.

Kończąc tę rozmowę i lądując, powiedz mi o tym love story. W sensie takim że jak wygląda twoja relacja z dziewczyną. Czy to się urwało, czy żeście razem wrócili?

 

Marcin Potkański: Nie, nie, nie. To love story… to by było Hollywood…

 

Katarzyna Michałowska: Tak.

 

Marcin Potkański: Nie będzie. Nazwijmy to kinem alternatywnym, offowe.

Mamy oczywiście kontakt ze sobą. Natomiast ja wróciłem z uwagi, po pierwsze, biznes mój nie jest na tyle stabilny, żeby być rentierem. Tym bardziej, że punkt kawiarniany to też jest punkt fizyczny, więc musiałem wrócić.

Natomiast dziewczyna została, jeszcze ma kontrakt. No i zobaczymy, jak to jest, jak to się dalej skończy. Zobaczymy.

To nie jest wyjazd do Berlina. To nie jest wyjazd do… nie wiem, gdzie można do pracy jechać… do Sztokholmu, gdzie wsiadamy w samolot i wracamy, gdzie nie ma strefy czasowej, w sensie, że jest ta sama. Tam jest siedem godzin różnicy. Nie możesz przyjechać, więc może mi łatwiej, bo ja całe życie tak jeździłem. Z kolei moi rodzice mówią “powsinoga”. Po prostu zawsze mnie nosiło.

Ale to jest trudne dla związku.

 

Katarzyna Michałowska: Oj tak.

 

Marcin Potkański: Bo to jest nagromadzenie się…

 

Katarzyna Michałowska: Wysoki poziom stresu?

 

Marcin Potkański: Ogromny. To jest nowa praca, to jest poszukiwanie tam i pracy… akurat tam udało się, ale też nie tak super, właśnie jako ekspat… Zresztą nie wiem, czy bym się na to nadawał. To już z kolei inna historia. Ale no to było po prostu… wow… grubo.

 

Katarzyna Michałowska: Mhm, mhm.

 

Marcin Potkański: Więc z tym wyjeżdżając to trzeba się liczyć. Oczywiście najłatwiej wyjechać samemu.

 

Katarzyna Michałowska: No tak.

 

Marcin Potkański: Nie masz żadnych obciążeń, robisz tak jak lubisz. Czasami jest smutno, czasami jest wesoło. Pewnie częściej jest wesoło.

Natomiast wyjeżdżając w parze, to jest duży, duży, duży test. I czy my go zdaliśmy, czy nie zdaliśmy to dopiero się okaże.

 

Katarzyna Michałowska: Rozumiem.

 

Marcin Potkański: Natomiast bardzo się cieszę, że mogliśmy wyjeżdżać i że to zrobiliśmy. Bo to był impuls.

 

Katarzyna Michałowska: Tak.

 

Marcin Potkański: Plus ta śmieszna sytuacja z tej ulicy w Szanghaju, że w ogóle pomyśleliśmy, że “ale super byłoby być ekspatem” i nagle następnego dnia przychodzi oferta. To jest po prostu wow.

 

Katarzyna Michałowska: Czyli powiedz swoje marzenia i się zrealizują.

 

Marcin Potkański: Tak, ale to jest zbieg okoliczności… 

 

Katarzyna Michałowska: Oczywiście, wiadomo.

 

Marcin Potkański: To już nie wnikajmy w to.

Natomiast czasami tak jest, ale to jest moment, w który łap i rób. Nie przejmuj się, czy wyjdzie, czy nie wyjdzie. Naprawdę, patrząc na kulturę azjatycką: rób tylko tak, żeby nie zachorować, albo żeby nie zagrażało twojemu życiu.

Jak nie wyjdzie, to zrobisz coś innego. Przecież zawsze będziesz mieć ręce, głowę, mózg. Zawsze możesz do rodziców wrócić, tak? Jak rozmawialiśmy, ci młodzi ludzie, że zawsze mogą wrócić do rodziców.

 

Katarzyna Michałowska: Zgadza się.

 

Marcin Potkański: A za chwilę pewnie będzie już ciężko. Ja jeszcze w takiej sytuacji nie jestem, ale jeżeli masz już taką rodzinę-rodzinę, no to masz ogromną odpowiedzialność. To już nie jest, że ty sobie gdzieś pojedziesz i na plantacji będziesz sobie worki przerzucać albo kawkę zrywać albo ją wypalać. To już odpowiadasz za dziecko, już nie możesz tak próbować. Więc póki możesz, na maksa nie narzekaj, nie szukaj dziury w całym. Po prostu spakuj plecak i wyjedź, poszukaj pracy. No nie jedź do Singapuru, chyba że jesteś wyjątkowym specjalistą, ponieważ rząd bardzo kontroluje rynek pracy i musisz bardzo dużo zarabiać. Twoja minimalna krajowa… moja jest na poziomie 7 tysięcy dolarów, to naprawdę trzeba coś super robić, żeby tyle dostać, co jest niemożliwe. Trzeba być super specjalistą, takim już super w wąskiej dziedzinie. Oczywiście to nie będzie nic wyjątkowego, że powiem IT, ale finasowe też… Ale pojedź gdziekolwiek indziej. Możesz pojechać… możesz przecież pracować…. w Tajlandii, no możesz w innych miejscach pracować.

Singapur jest po prostu bardzo drogi. Mieszkanie kosztuje 4 tysiące dolarów za miesiąc. Także nawet nie można pojechać i poszukać pracy, bo tak myślę, że 20 tysięcy złotych na początek, żeby po prostu być trzeba mieć, a pracy się bardzo długo szuka, kilka miesięcy.

Ale inne są destynacje azjatyckie i pojedź, zobacz. Póki możesz. Bo później pewnie już nie będziesz mógł, czyli nie zdążysz nadbudować tego daszka od literki “T”.

 

Katarzyna Michałowska: Ale powiem ci Marcin, że podobało mi się to, co mówiłeś o tej kawie. Żebyśmy dali ludziom prawo pić kawę z mlekiem lub czarną, bo to jest taka głębsza myśl, która jest ukryta: “żyj i pozwól żyć innym”…

 

Marcin Potkański: O tak.

 

Katarzyna Michałowska: …bo to jest tak, że każdy żyje tak jak umie i to jest ważne, żebyśmy dawali sobie wzajemnie  wolność i też sobie samemu, bo też tak eksplorujemy, jak też jesteśmy i ukształtowani.

Bo jak widać, jesteś takim sportowcem. Sportowiec dużo na intuicji pracuje…

 

Marcin Potkański: Strasznie dużo. Na impulsie.

 

Katarzyna Michałowska: Na impulsie. I ty też trochę tak w życiu masz. Nie wszyscy tak mają, nie każdy tak ma. Ja wiem, że ty to czujesz. Ale fajnie, że dajesz prawo, żeby inni byli też inni, żeby byli bardziej zachowawczy, czy tam z mlekiem pili tą kawę.

 

Marcin Potkański: I to też widziałem w Singapurze. Tak już klamrą zamykając, tam są, wiesz, cztery nacje co najmniej, to są też cztery kuchnie, różne. To są też cztery święta religijne. Tam każdy siebie szanuje.

To jest też tak, że w tych mieszkaniach czynszowych duże, duże, duże gro ludzi, większość na pewno żyje w tych mieszkaniach czynszowych. Czyli to są różne wieżowce, bloki i tak dalej.

To wyobraźmy sobie sytuację, że musisz powiedzieć, jakiej jesteś religii. Nigdy nie jest tak, że w jednym wieżowcu tworzą się getta, na zasadzie getta, czyli większości religijne.

Raczej rząd kontroluje tak, żeby był miks kulturowy i każdy przez to na tych food courtach, gdzie wszyscy jedzą, tam po prostu stoisk… tak jak się śmieję takiej warszawskiej hali Koszyki, tam się idzie i tam są wszystkie te stoiska, gdzie można coś spróbować. 

No to jest właśnie każda kuchnia. Wszyscy razem jedzą, przy tych stołach dosiadają się do siebie. Nie ma takiej rezerwacji, że jedna osoba przy czteroosobowym stoliku siedzi i nikt się nie dosiądzie, tak jak w Polsce. 

Nie no, normalnie, jest wolne miejsce obok to siadam i jem. Ktoś tu je wieprzowinę a ktoś tutaj nie je wieprzowiny, bo inna zupełnie kultura.

Ale wszyscy wokół siebie… i widziałem, że… oczywiście pewnie też są nastroje tam pod tym wszystkim, pod tym dywanikiem piękna jest i rasizm i to wszystko widać, jak tak się bliżej popatrzy. Ale co do zasady, jakby to powiedzieli prawnicy, to wszystko działa i jest poszanowanie drugiego człowieka, drugiej kultury i odmienności robienia rzeczy.

Tak jak, właśnie, chcesz białą kawę to ok, pij białą.

To właśnie chciałbym przemycić w Mitte, w tej kulturze, żeby kawa była… to jest tylko pretekst tak naprawdę do poznawania siebie, do tej otwartości, do rozmów, do spojrzenia na drugiego człowieka z szacunkiem. To jest trudne. To jest bardzo trudne.

 

Katarzyna Michałowska: Jest to trudne. Pozostawiamy naszych słuchaczy z takim wyzwaniem.

Bardzo ci dziękuję Marcin, że opowiedziałeś szczerze o tym swoim procesie, bo widzę, że on jeszcze trwa. My oczywiście, jako słuchacze, trzymamy za ciebie kciuki i będziemy cię dopingować i motywować, żebyś wytrwał, żebyś szlifował tę swoją cierpliwość.

Ale wydaje mi się, że to jest dobra myśl i dobra inspiracja na zakończenie tej rozmowy, żebyśmy po prostu byli otwarci, żebyśmy się dosiadali do tych stolików, gdzie są wolne miejsca i żebyśmy wychodzili do innych.

 

Marcin Potkański: Żebyśmy też dali innym się dosiąść…

 

Katarzyna Michałowska: Właśnie, tak.

 

Marcin Potkański: … bo to, że będziemy otwarci… nie możemy tak atakować swoją otwartością. W drugą stronę to może być śmieszne i to taki paradoks, że bycie otwartym, że ja jestem otwarty to nie znaczy, że ja teraz atakuję kogoś zamkniętego kogoś zamkniętego. Zamknięty szanuje jego otwartość, że on jest zamknięty i nie podchodzę do niego.

 

Katarzyna Michałowska: Tak, tak, to prawda.

 

Marcin Potkański: Natomiast można się uśmiechnąć. Jakby tutaj tego nie widzę.

Wszyscy się do siebie uśmiechają, też to lubię. Oczywiście trawa jest zielona bardziej u sąsiada. Tutaj też się ludzie uśmiechają, ale trochę mniej.

Zacznijmy od tego, żeby się uśmiechnąć.

 

Katarzyna Michałowska: Dobrze.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

 

Marcin Potkański: Ja również.

Scroll to top